Jan Pospieszalski: Po zdjęciu mojego programu z TVP nie mamy środków do życia
Program ”Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego drugi miesiąc pozostaje poza anteną TVP. Dziennikarz mówi WP: - Dostałem wsparcie od osób publicznych, od ojca Tadeusza Rydzyka po Krzysztofa Cugowskiego.
02.06.2021 14:15
Sebastian Łupak: Podobno w związku z tym, że pana program zniknął z TVP, ekipa realizacyjna nie ma od dwóch miesięcy środków do życia.
Jan Pospieszalski: To prawda. Chwilowo ja i cztery osoby z mojej ekipy jesteśmy w zawieszeniu. To są znakomici fachowcy: operator i montażysta Paweł, sekretarz redakcji Karol Wojteczek, producent Paweł Nowacki i dziennikarz Rafał Dutkiewicz. Oni sobie poradzą na rynku i wcześniej czy później znajdą pracę. Ale teraz jesteśmy w zawodowej próżni. TVP trzyma nas w niepewności i zmienia termin powrotu programu na antenę. Nasza sytuacja zawodowa jest niejasna. To jest bardzo dokuczliwe i odbija się na sytuacji materialnej naszej i naszych rodzin.
Nie dostajecie wypłat, bo programu nie ma na wizji...
Mało tego, nie dostajemy pieniędzy za już zrealizowane programy, ponieważ tak długo trwają procedury i obieg dokumentów.
Jaki termin został umówiony z TVP jako data waszego powrotu na antenę?
Mówiono nam o końcu maja. A mamy już 33 maja, czyli 2 czerwca, i nadal nas nie ma. Teraz się pojawiają opowieści o wrześniu. Mieliśmy wrócić i kontynuować naszą misję w TVP, a tymczasem stanowisko zarządu TVP jest niejasne.
Może ktoś w TVP celowo zwodzi was nowymi rzekomymi terminami?
Pana intuicja może być dobra.
Kto konkretnie ze strony TVP stoi za tymi negocjacjami?
Poproszę o inny zestaw pytań.
Może decyzję podjął sam Jacek Kurski?
Nie wiem. Myślę, że decyzja o zdjęciu mojego programu nie była najlepsza dla TVP pod względem wizerunkowym. Byłoby więc dziwne, żeby podjął ją sam Kurski. Próba szukania, kto za tym stoi, to sprawa na śledztwo dziennikarskie.
Czy w trakcie negocjacji z TVP pojawiły się jakieś warunki, pod którymi program mógłby wrócić na antenę?
Na pewno nie pojawiła się propozycja zmiany prowadzącego.
Nie żałuje pan teraz, że w programie pan czy pana goście podawaliście w wątpliwość sens lockdownu i skuteczność szczepionek? Propagowaliście też amantadynę jako skuteczny lek na COVID-19. To nie były rzetelne, sprawdzone informacje, ale dezinformacja, więc nic dziwnego, że program zdjęto.
Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Nie można nam narzucać narracji czy żądać zmiany tematu. Dla mnie, jako dziennikarza, nie ma tematów, których nie wolno poruszać.
Ja nie patrzę na barwy partyjne moich gości, bo dla mnie ważne są pewne zasadnicze wartości dotyczące wszystkich, jak wolność słowa czy suwerenność podejmowania decyzji dotyczących własnego organizmu, choćby w sprawie szczepień. Niektóre decyzje rządu o naszym zdrowiu podejmowane są bez uzasadnienia medycznego i dlatego głośno o tym mówiłem w moim programie.
Przed panem z TVP wyrzucono dziesiątki osób, m.in. Piotra Kraśkę, Justynę Dobrosz-Oracz, Jacka Tacika i Dianę Rudnik. Ta lista jest długa. Czy teraz, gdy ma pan podobne problemy, lepiej pan rozumie niesprawiedliwość zwalniania profesjonalnych dziennikarzy z mediów publicznych?
Ja byłem zwalniany z TVP już 11 razy. Pierwszy raz wyrzucił mnie pan Miazek z PSL, gdy prowadziłem program ”Swojskie klimaty” poświęcony kulturze folkloru polskiego. Więc nic mnie już nie zdziwi.
Dodam, że w momencie, kiedy mnie wyrzucano z TVP, wymieniony przez pana Piotr Kraśko nie kiwnął nawet palcem. Ze strony innych dziennikarzy TVP też nie dostawałem wsparcia ani wyrazów solidarności.
Dostałem za to teraz wsparcie od osób publicznych, począwszy od księdza Tadeusza Rydzyka po Krzysztofa Cugowskiego. Interweniowała w mojej sprawie grupa byłych więźniów politycznych PRL: Adam Borowski i Andrzej Rozpłochowski. To pokazuje, że nie jestem sam.