Jan Lubomirski o Meghan: "Zarzuty pojawiają się, kiedy nie do końca bajka jest po jej myśli"
Ostatni wywiad Meghan i Harry'ego wywołał ogromne poruszenie. W Wielkiej Brytanii obawiają się o wizerunek rodziny królewskiej. W Polsce Markle jest krytykowana przez ekspertów. Według Jana Lubomirskiego aktorka nie potrafiła zaakceptować, że życie księżnej nie było jak z bajki.
W debacie po wywiadzie Meghan i Harry'ego na antenie TVN24 praktycznie żaden z ekspertów nie wystawił dobrej opinii księżnej. Zdaniem Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego, prezesa Fundacji Książąt Lubomirskich i Grupy Landeskrone, aktorka od początku źle podchodziła do nowych obowiązków i nowego życia w rodzinie królewskiej. Wszystko miała traktować jako dodatek do kariery, chciała funkcjonować na swoich zasadach.
- Ten dramat nie do końca miał miejsce w taki sposób, jak słyszymy z relacji w wywiadzie. Nie mogę się do końca zgodzić również z tym, że było to jakieś duże zaskoczenie dla Meghan Markle, która wchodząc do takiej rodziny, będąc dorosłą kobietą po przejściach, wiedziała, na co się pisze. Mam wrażenie, że podeszła do tego na zasadzie, że "jak ja już tam wejdę, to trochę pozmieniamy te zasady" - powiedział.
Lubomirski podkreślił, że służba Brytyjczykom w rodzinie królewskiej trwa codziennie całą dobę. Trzeba być gotowym na każdą okoliczność i wyzwanie, nie można uciekać od obowiązków w ostatniej chwili. Meghan źle podeszła do sprawy bycia księżną, rzeczywistość była zupełnie inna od jej oczekiwań.
- Nie można zapominać o jednej podstawowej rzeczy: rodzina królewska to nie jest zwykła rodzina. Jest to jednak rodzina, która pełni służbę narodowi i która trwa 24 godziny na dobę. To nie ma tak, że można w ostatniej chwili zrezygnować z jakiegoś spotkania, jakiegoś wyjścia do swoich obowiązków. Głównym problemem funkcjonowania Meghan Markle w ramach rodziny królewskiej było to, że ona nie spodziewała się, że bycie księżną, a tak naprawdę "bajkową księżniczką" będzie się wiązało z taką ilością obowiązków. Myślała o byciu księżną jako o dodatku do jej kariery aktorskiej - stwierdził.
Meghan Markle przyznała, że czuła się przez Windsorów wykluczana i "uciszana", miała też zmagać się z przejawami rasizmu. Lubomirski przekonuje, że było odwrotnie - rodzina królewska była otwarta na aktorkę, czego dowodem było huczne świętowanie jej ślubu z Harrym. Wszelkie zarzuty mają być przejawem rozczarowania, że "nie do końca ta bajka jest po jej myśli".
- Otwarcie rąk rodziny królewskiej, kiedy następował ślub, było ogromne. To nie wyglądało na wyreżyserowaną specjalnie historię, natomiast ewidentnie coś się popsuło później i sądzę, że zarzuty, które podnosi Meghan Markle, pojawiają się, dopiero kiedy nie do końca ta "bajka" jest po jej myśli, czyli że nie do końca może prowadzić swojego bloga, swojego Instagrama, nie może wypowiadać swoich komentarzy - ocenił.