Jamala wspiera swój kraj. To powiedziała o Polakach
Od pierwszego dnia wojny w Ukrainie tamtejsze gwiazdy nieustannie pomagają przekazać prawdę o okropnościach rosyjskiej agresji. Prawdziwym rekordzistą w mobilizowaniu pomocy i wsparcia jest Jamala. W rozmowie z dziennikarzem VPolshchi opowiedziała o swoich doświadczeniach z ewakuacji, aktywnych działaniach wspierających Ukrainę i wrażeniach z udziału w polskim show. Wyznała też, jak nas postrzega.
21.09.2022 | aktual.: 21.09.2022 21:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jamala to zarówno zwyciężczyni 61. Konkursu Piosenki Eurowizji, jak i Ludowa Artystka Ukrainy (tytuł honorowy nadawany w tym kraju wybitnym twórcom sztuki scenicznej i muzycznej). Oprócz tego piosenkarka pojawiła się w ukraińskiej i polskiej edycji "Tańca z gwiazdami".
Dość powiedzieć, że popularność i uznanie na wszystkich kontynentach pomaga jej skutecznie walczyć na "kulturalnym froncie". Przede wszystkim chodzi o informowanie o bardzo potrzebnym i ważnym wsparciu dla Ukrainy.
Marian Savchyshyn, VPolshchi: Jak minął twój poranek 24 lutego?
Jamala: Jak i dla wszystkich Ukraińców, to był najstraszniejszy poranek w moim życiu. Mąż obudził mnie i powiedział, że Rosja nas zaatakowała. Pamiętam, że wszystko wydawało się nierealne, nie można było normalnie myśleć. Nie mieliśmy ani przygotowanej walizki, ani planu. Aż do końca nie chciałam wierzyć, że Rosja może zaatakować, jak kiedyś nazistowskie Niemcy.
ZOBACZ TEŻ: Jamala - "Oj ty rzeko"
Decyzja o ewakuacji dzieci zapadła tego samego dnia po pierwszych wybuchach w Kijowie. Pamiętam, że pospiesznie się zebrałam - ubrałam dzieci w najcieplejsze ciuchy, wrzuciłam do torby coś podstawowego. Mąż zawiózł nas na zachód kraju - do Tarnopola.
Te 400 km jechaliśmy prawie cały dzień, a straszniejszej drogi jeszcze nie przeżyłam. Potem moje dzieci i ja przekroczyliśmy rumuńską granicę, skąd odebrali nas koledzy mojej siostry i pojechaliśmy aż do Stambułu. I choć ewakuacja trwała cztery dni, wydawało się, że to jeden niekończący się koszmar.
Jakie trudności napotkałaś podczas ewakuacji?
Przez chwilę było to przerażające. Nie mogłam pojąć okrucieństwa, z jakim Rosja przybyła do Europy w 2022 r. To uczucie jest paraliżujące i dlatego główną trudnością było zebranie się w sobie i działanie, żeby być użytecznym i skutecznie ratować dzieci i siebie.
Zobacz także
Co czułaś, kiedy przybyłaś na miejsce docelowe ewakuacji? Czy poczułaś wsparcie tamtejszych ludzi?
Miałam szczęście, bo trafiłam do domu mojej siostry Eveliny. Na początku ona i jej mąż organizowali dla mnie konferencje i pisali do mediów. Przez jakiś czas moja rodzina była moją jedyną drużyną, której celem było krzyczeć z całych sił: "Ukraina potrzebuje pomocy". Pamiętam, jak na Instagramie pojawiło się mnóstwo ofert pomocy z całego świata. Koledzy też napisali: piosenkarka Loreen od razu zaproponowała, że zabierze mnie z dziećmi do siebie. Ogólnie wygląda na to, że wszystkie moje kontakty w trakcie mojej kariery zostały aktywowane w jeden straszny dzień. Od globalnych mediów po fanów.
Stałaś się liderką w mobilizowaniu wsparcia i pozyskiwania fundraisingu dla walczącej Ukrainy z całego świata. Czy trudno było zmieniać kontynenty i pracować w ciągłym stresie, ruchu i rozłące z rodziną?
Wygląda na to, że nawet najbardziej zahartowana emocjonalnie i fizycznie osoba miałaby tutaj trudności. Mało snu, ciągłe wieści o ostrzałach, niekończące się myśli o całym tym horrorze... A to wszystko trzeba jakoś pohamować i dzień po dniu wychodzić na scenę, udzielać wywiadów, komunikować się z ogromną liczbą ludzi. Oczywiście było to bardzo stresujące i wyczerpujące. Zwłaszcza w przypadku braku możliwości powrotu do domu i przebywania z bliskimi - bez szansy na pełny restart.
Zobacz także
Jak twoje dzieci zareagowały na wojnę i ewakuację?
Tak się złożyło, że po wyjeździe do Turcji musiałam wejść w tryb turbo z codziennymi występami charytatywnymi, wywiadami i innymi eventami w różnych krajach. W niektórych miejscach wszystko było zaplanowane na kilka tygodni, a więc przez cały ten czas byłam w ciągłym ruchu, zmieniając kraj za krajem. Z dziećmi została moja siostra i mama męża, jestem im nieskończenie wdzięczna za pomoc. Chłopcom nie było łatwo przejść przez rozłąkę z ojcem i ze mną jednocześnie, w pewnym momencie zaczęli chorować.
Bardzo trudno było mi się z nimi rozstawać. Czasami mogłam do nich przylatywać nieplanowanie, na jeden dzień, bo wydawało mi się, że tracę zdolność oddychania bez nich. Teraz przygotowuję wszystko na przeprowadzkę moich synów do Warszawy i mam nadzieję, że w najbliższym czasie będzie to zrobione.
Powiedziałaś, że pracujesz nad nowym materiałem. Skąd czerpiesz inspirację podczas wojny?
Oczywiście największą inspiracją w tej chwili są ludzie. W przeciwieństwie do rosyjskich działań, które są bezwzględne i pozbawione zasad, codziennie pojawiają się nowe historie o dobroci, miłości, człowieczeństwie i odwadze. Dziś, podobnie jak wielu innych, moją motywacją jest możliwość bycia użytecznym dla kraju, przyczynienia się do walki z rosyjskim najeźdźcą.
Piosenka i towarzyszący jej teledysk "Thank you, Stranger", który powstał wspólnie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych Ukrainy i ma na celu podziękować wszystkim ludziom na świecie pomagającym Ukrainie, cieszy się dużą popularnością. Jak ona powstała? Kto jest autorem pomysłu?
Agencja Banda i Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaproponowały udział w tym projekcie i był to absolutnie wspaniały pomysł, żeby podziękować muzyką wszystkim, którzy przez cały ten czas pomagali Ukraińcom i Ukrainie. "Thank You, Stranger" to efekt naszej wspólnej pracy i bardzo się cieszę, że spodobał się europejskiej publiczności i dotarł do zamierzonych odbiorców.
Opowiedz nam o międzynarodowym projekcie NFT #WeAreUkraine. Jaki masz w tym udział?
#WeAreUkraine to projekt mający na celu podniesienie świadomości na temat kultury ukraińskiej poprzez sprzedaż ponad 14 tys. cyfrowych partii. Wśród nich znajdują się artystyczne reprodukcje najsłynniejszych zabytków i ciekawych miejsc, a także filmy, na których śpiewam. Są one bonusem dla każdego nabywcy. Są to pieśni ludowe z różnych regionów Ukrainy: "Sohnet travushka", "Dorośniesz synu" i "Meni Ğamdan Azat Eyle". Wszystkie środki z tej kampanii pójdą na pomoc ofiarom wojny w Ukrainie.
Pojawiłaś się w piosence "When the Wars End" z raperem Freel. Jak współpracuje ci się z artystami z zupełnie odmiennych gatunków?
Ujmę to następująco, jestem całkowicie zadowolona z tego duetu. Nagraliśmy ten utwór jesienią tamtego roku, a podczas korespondencji z Andriyem (Freel) podczas inwazji, zdecydowaliśmy, że nie ma sensu dalszego opóźniania premiery. Potem skontaktowaliśmy się z Marią Oz, która jest autorką video i pod koniec sierpnia odbyła się premiera utworu. Ciekawe, że mój partner z duetu i ja spotkaliśmy się po raz pierwszy dopiero dzień przed premierą.
Jesteś uczestniczką polskiego "Tańca z gwiazdami". Co sprawiło, że przyjąłeś zaproszenie?
Przede wszystkim możliwość skoncentrowania się na temacie Ukrainy, a także nieustannej pomocy tym, którzy ucierpieli na wojnie. Główną ideą mojego udziału w polskim "Tańcu z gwiazdami" było rozpoczęcie zbiórki charytatywnej. Uważam, że jest to niepowtarzalna okazja, aby systematycznie pomagać Ukrainie, dlatego jestem zdeterminowana, aby wykazać się dobrymi wynikami.
Jak ci się podoba polski partner w projekcie "Taniec z gwiazdami"? Czy trudno jest przygotować się do występów?
Cieszę się, że mam takiego partnera jak Jacek (Jeschke - przyp. red.). Rozumie nasz cel i w równym stopniu dba o to, abyśmy kontynuowali swoją podróż w projekcie tak długo, jak to możliwe. Jako mistrz jest bardzo wymagający, co jest bardzo cenne. W końcu pomaga mi się rozwijać i dotrzymywać kroku, a co za tym idzie, pokazywać przyzwoite wyniki.
Po pierwszym występie profesjonalne jury i publiczność byli zachwyceni. Ludzie pisali o łzach w oczach. Czy jest różnica między udziałem w ukraińskim i polskim "Tańcu z gwiazdami"?
Różnica jest ogromna, ponieważ dla mnie ten "Taniec" wcale nie polega na tańcu, że tak powiem. Przecież tutaj, za pomocą jednego z najpopularniejszych programów w Polsce, przypominamy o Ukrainie i pomagamy tym, którzy ucierpieli. Tak, to kolejne niestandardowe narzędzie, ale właśnie takie coś działa po 200 dniach wielkiej wojny.
Przed wami zacięta rywalizacja z polskimi gwiazdami w programie Polsatu. Czy udało ci się spotkać lub zaprzyjaźnić się z kimś?
Nie jestem tam, aby konkurować. Moim celem jest dobrze zaprezentować mój dom, pomóc i podziękować. Jeśli chodzi o zespół gwiazd, to są naprawdę fajne osobowości. Na przykład Wiesiek Nowosielski naprawia domy dla potrzebujących, a Agnieszka Litwin przezwyciężyła raka i teraz wraca do formy.
Wiesz, pojęcie "gwiazdy" jest tutaj trochę inne i nie wszyscy uczestnicy są w jakikolwiek sposób związani z show-biznesem, co moim zdaniem jest bardzo fajne. Wszyscy to uwielbiani w Polsce profesjonaliści w swojej dziedzinie. Bardzo, bardzo ciężko trenujący, a także wspaniali ludzie.
Wielu ukraińskich wykonawców śpiewało dziękczynne pieśni dla Polaków, ale tylko ty zaśpiewałaś polską pieśń ludową. Dlaczego wybrałeś piosenkę "Oj ty rzeko"?
Jestem wielką fanką sztuki ludowej. Interesuje mnie odkrywanie nowych rzeczy, znajdowanie czegoś rzadkiego. W drodze na występ do Torunia natknęłam się na tę piosenkę i od razu się zakochałam. W piosence rzeka jest życiodajną siłą. Gasi pragnienie i gasi ogień. Pojawiło się skojarzenie z Polską, która pomaga nam gasić płomienie wojny.
Jeszcze przed wygraniem Konkursu Eurowizji byłaś znana w Polsce. Jak zmieniło się twoje życie po Eurowizji?
Przede wszystkim wzrost rozpoznawalności zawdzięczam Eurowizji, która teraz bardzo mi pomaga w walce na froncie kulturalnym, a teraz jestem jeszcze bardziej wdzięczna losowi, że to zwycięstwo wydarzyło się w moim życiu. To właśnie społeczność Eurowizji podjęła największą liczbę zorganizowanych działań na rzecz Ukrainy — od Niemiec po Islandię.
Jakie są twoje wrażenia na temat Polski? Masz tu jakieś ulubione miejsca?
Występowałam w kilku polskich miastach na imprezach charytatywnych i cyklicznych festiwalach, ale do tej pory nie było możliwości ich pełnego poznania i dokładnego zwiedzania. Jeśli chodzi o Warszawę, która mi się bardzo podoba, to główną atrakcją dla mnie są tu ludzie. Są, jak i zresztą w całej Polsce - wspaniali. My mamy szczęście, że dzielimy z Polakami setki kilometrów granicy, za którą biją jednogłośnie miliony dobrych serc.
W odcinku specjalnym podcastu "Clickbait" wyliczamy największe niespodzianki i rozczarowania festiwalu filmowego w Gdyni. Po raz pierwszy przesłuchujemy gości. Piotr Trojan opowiada o kulisach kręcenia "Johnny’ego", a Waleria Gorobets o tym, jak powstawała szalona "Apokawixa". Co zdradzili? Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.