Jak to się robi w Rosji. Tak Putin przejął największą niezależną telewizję i zamienił ją w kanał rozrywkowy
2,5 mln Polek i Polaków chciałoby mieć wybór, jeśli chodzi o oglądnie TVN. Podpisali się pod apelem o prezydenckie weto do ustawy "lex TVN". Tymczasem prezydent Rosji Władimir Putin niezależną stację NTV przejął już w 2001 r. Użył do tego sądów, skarbówki i rządowej propagandy, a ostateczny atak przeprowadził… w czasie świąt.
Jak autorytarny reżim przejmuje dużą stację telewizyjną? W 2001 r. Putin wykorzystał do przejęcia stacji NTV giganta gazowego, czyli Gazprom. To właśnie ten państwowy koncern kupił ostatnią niezależną od Kremla telewizję. Podobnie zrobiły w Polsce władze PiS, kiedy w grudniu 2020 r. Orlen nabył od niemieckiego wydawcy spółkę Polska Press, właściciela dzienników regionalnych. Wymienił w nich redaktorów naczelnych, zmienił felietonistów i część dziennikarzy.
Stację NTV stworzył w 1993 r. po rozpadzie ZSRR prywatny przedsiębiorca Władimir Gusinski. Zatrudnił dobrych dziennikarzy, nie szedł na pasku Kremla, informował niezależnie np. o wojnie w Czeczenii, pokazując zarówno racje Rosji, jak i Czeczenów. Za co Kreml oskarżył NTV o terroryzm.
Poza tym w programie rozrywkowym "Kukły" twórcy naśmiewali się z Putina i jego dworu. Do tego zapraszano do telewizji przedstawicieli antykremlowskiej opozycji, a dziennikarze śledczy demaskowali korupcję władzy. Było w NTV miejsce na niezależne programy publicystyczne.
Dla Putina to było za dużo. Jak tylko przejął władzę po Jelcynie w 2000 r., zaczęły się próby cenzury NTV. Było nękanie, do którego wykorzystano skarbówkę, agentów FSB, Prokuratora Generalnego i sądy. Jednocześnie państwowe media prowadziły kampanię oszczerstw przeciw NTV. Nic nie pomogły uliczne protesty z udziałem 30 tys. mieszkańców Moskwy w obronie stacji.
W końcu Gusinski zgodził się w tym samym roku oddać Gazpromowi swoją stację. Nastąpiło to areszcie, w którym siedział zatrzymany pod zarzutem machinacji finansowych i długu wobec Gazpromu. (Pod zarzutem machinacji finansowych zatrzymano też w tym roku opozycjonistę Aleksieja Nawalnego i osadzono na prawie trzy lata w kolonii karnej. Zarzucono mu, że działał rzekomo na szkodę rosyjskiego oddziału francuskiego producenta kosmetyków Yves Rocher).
Gdy tylko siedzący w areszcie właściciel zgodził się na sprzedaż stacji NTV, zarzuty przeciw niemu zostały wycofane. Po wyjściu na wolność Gusinski uciekł do Hiszpanii, i dopiero stamtąd stwierdził, że zgodził się na transakcję jedynie pod wpływem nacisków. Ale było już za późno. A Putin? Przez cały czas udawał, że sprawa nie dotyczy jego, a jest jedynie zwykłym sporem na tle biznesowym między Gusinskim a Gazpromem.
W kwietniu 2001 r. dziennikarze stacji, nie zgadzając się z przejęciem telewizji, zabarykadowali się na 11 dni w redakcji. Wysłano na nich milicję i ochroniarzy. Stację odbito siłą. Szturm na redakcję nastąpił 14 kwietnia, w czasie prawosławnych świąt wielkanocnych, kiedy wielu Rosjan nie oglądało telewizji, bo odpoczywało w gronie rodzinnym. Transmisję na żywo urwano dosłownie w trakcie programu. Stacja przestała nadawać na dwie godziny, między 8 a 10 rano.
Część dziennikarzy zgodziła się pracować dla nowego właściciela. Reszta odeszła. Wkrótce stacja NTV zamieniła się w kremlowski dział PR i propagandy, a dziennikarze stali się de facto urzędnikami państwowymi.
NTV z kanału politycznego stał się stacją rozrywkową. Niezależni dziennikarze przeszli najpierw do telewizji TV-6, a później do TVS. Obie Putin zamknął. W kolejnych latach Gazprom przejął m.in. kontrolny pakiet akcji niezależnej stacji radiowej Echo Moskwy, a w 2005 r. dziennik "Izwiestia".
Niezależni politolodzy rosyjscy uznali, że przejęcie NTV było pierwszym krokiem do zdławienia wolności słowa, demokracji i zamiany wolnych wyborów w ustawiony przez Putina teatrzyk z góry wiadomym wynikiem głosowania. Zamykając NTV, Putin zgasił w Rosji światło, pogrążając kraj w ciemności autorytaryzmu.
Badania pokazały, że Rosjanie, odcięci do niezależnych informacji, przestali interesować się tym, co się dzieje w kraju i na świecie, w dużej mierze opierając się na oficjalnej antyzachodniej i antyukraińskiej propagandzie. Programy rozrywkowe i seriale zastąpiły wiedzę o świecie.
Dziś jedyną znaczącą telewizją niezależną w Rosji jest Dożd (Deszcz), mała, płatna (subskrypcyjna) telewizja kablowa, nadająca głównie dla inteligencji z Moskwy i Sankt Petersburga. Mimo że stacja nie dociera do masowego odbiorcy, to i tak jest szykanowana, a jej siedziba nawiedzana przez agentów rządowych.
Na czym polega "taktyka salami"?
Czy są jakieś analogie między Polską a Rosją, jeśli chodzi o dławienie wolnych mediów?
Kuba Benedyczak, dziennikarz i publicysta (współpracownik "Nowej Europy Wschodniej" i Radia 357), specjalizujący się w tematyce rosyjskiej, w rozmowie z WP wyjaśnia, że Putin stosuje w mediach tzw. taktykę salami, czyli stopniowo, plasterek po plasterku, przejmuje kolejne media.
- Czy są analogie z Polską? Tak, choćby wykupienie przez Orlen polskich mediów. W Rosji jest taka samo: ogromna część redakcji występuje tam pod parasolem Gazprom Media. To jest niebezpieczne, gdy koncern państwowy kontroluje całą paletę tytułów - mówi Benedyczak.
- Od sześciu lat staram się mówić, że Polska i Rosja to nie jest to samo, ale mija kolejny miesiąc i widzę kolejne patenty, które wcześniej wprowadzono w Rosji, a potem u nas, np. przejęcie mediów czy kontrola niezawisłych sądów albo niszczenie Trybunału Konstytucyjnego - mówi dziennikarz. - Retoryka grania na nucie narodowej w celu ograniczenia demokracji też jest w obu krajach bardzo podobna.
Benedyczak tłumaczy ponadto, że Putin wciąż pozwala w Rosji na pewną dozę wolności słowa.
- Na przykład radio Echo Moskwy jest pod parasolem Gazprom Media, ale można w nim krytykować Putina. Jego właściciel musi jednak walczyć o stację w gabinetach Kremla i chodzić na różne kompromisy. Tak samo jest z gazetą "Kommiersant" czy telewizją Dożd. To jest telewizja dla odpowiednika naszej "warszawki", czyli zamożnej klasy średniej z Moskwy. Putin uznał po prostu, że poprzez takie małe media można kanalizować frustracje rosyjskiej inteligencji i klasy średniej - mówi dziennikarz.