Jak nie kamery, to donos ojca. Tak działa rosyjska inwigilacja

Przeciwna wojnie rosyjska dziennikarka Asia Kazencowa weszła do metra w Moskwie. Chwilę później zatrzymała ją policja. System rozpoznawania twarzy działa w Rosji coraz lepiej. A jeśli nie wychwycą cię kamery, zostaje stare dobre donosicielstwo.

Powrót do ZSRR: inwigilacja, donosy, zakazy, propaganda i murale wojenne, jak ten w Moskwie
Powrót do ZSRR: inwigilacja, donosy, zakazy, propaganda i murale wojenne, jak ten w Moskwie
Źródło zdjęć: © via Getty Images | Contributor#8523328

Asia Kazencowa to rosyjska dziennikarka pisząca o nauce. Ale jednocześnie jest przeciwniczką wojny. Brała udział w demonstracjach antywojennych tuż po 24 lutego 2022 roku.

Takich jak ona określa się w Rosji Putina mianem "osób niepewnych, niewiarygodnych". To demonstranci antywojenni, artyści, dziennikarze, działacze organizacji broniących praw człowieka.

Gdy pewnego dnia Asia Kazencowa (akurat był to 12 czerwca, świąteczny Dzień Rosji) weszła do moskiewskiego metra, chwilę później została z niego wyciągnięta przez policję.

Jak tłumaczy dziennikarka, policja użyła systemu rozpoznawania twarzy Sfera. Policjanci zabrali ją na komendę, przesłuchali, odbyli z nią rozmowę wychowawczą i kazali podpisać protokół. Tego samego dnia zatrzymano jeszcze 35 osób. Policja bała się, że używają metra by dojechać na miejsce manifestacji antywojennej, więc zatrzymano je prewencyjnie.

Jak napisała Kazencowa na swoim Instagramie: "Mikołaj i ja mamy święto - 10 lat od naszej pierwszej randki. Tak spędziliśmy nasz romantyczny wieczór: Mikołaj zrobił zdjęcie eskortującej mnie policji. Jak wyjaśniły mi organy ścigania, w Dniu Rosji nie można wejść do metra, jeśli ktoś jest uznany za "niewiarygodnego" - taka osoba musi być zatrzymana prewencyjnie".

Wszystko to pokazuje dokument "Dziedzictwo ZSRR" stacji Arte, który możecie zobaczyć poniżej. Dokument kręcony jest w Rosji, wypowiadają się w nim mieszkańcy Moskwy.

Film pokazuje, jak Rosja mentalnie cofa cię w czasie do ZSRR za pomocą propagandy, inwigilacji i donosów. W filmie pokazana np. jest młoda kobieta, na którą doniósł własny ojciec, bo uznał to za obowiązek obywatelski. Był przy tym pijany. Dopytywał policjantów, czy już aresztowali jego córkę za nieprawilne poglądy.

Dokument Arte pokazuje też rosyjskich artystów – muzyków, aktorów, reżyserów –którym władze odwołują koncerty, są wyrzucani z teatrów i nie mogą grać w serialach telewizyjnych. Grają za to na ulicach, w parkach, w mieszkaniach, za co trafiają na policję.

Jeden z muzyków, Jurij Szewczyk, lider popularnego rosyjskiego zespołu DDT, na koncercie w Ufie krzyczy do tłumu: "Ojczyzna to nie dupa prezydenta, by ją nieustannie ślinić i całować. Ojczyzna to uboga babuszka sprzedająca na dworcu ziemniaki. To jest ojczyzna". Jak łatwo się domyślić, był to jego ostatni koncert. Teraz musi grać po domach, w mieszkaniach. Musiał też zapłacić karę 50 tysięcy rubli (ok. 3750 złotych). W sumie - jak pokazuje film - za krytykę wojny można w Rosji zapłacić nawet w rublach równowartość 20 tysięcy euro.

Podobny los, jak Szewczuka, spotkał piosenkarkę Maniżę, reprezentantkę Rosji w Konkursie Piosenki Eurowizji 2021. Maniża także dowiaduje się, że koncert po koncercie zostają odwołane. Jej przestępstwo? Napisała 24 lutego 2022, że wolałaby się nie obudzić, a ta wojna to bratobójstwo. Nagrała też utwór antywojenny.

Jechał z żoną do teatru

Wracając do inwigilacji: jak pisze Reuters, coraz więcej osób jest zatrzymywanych prewencyjnie w moskiewskim metrze w święta państwowe, kiedy władze spodziewają się protestów lub albo po tym, gdy Rosja ogłosiła masowy pobór mężczyzn do wojska.

Wśród zatrzymywanych są studenci, emeryci czy pracownicy naukowi. Niektórzy dojeżdżali do lub z pracy. Pewien mężczyzna jechał metrem do teatru z żoną i dziećmi. Kobieta szła z matką na wizytę lekarską. Wszystkich łączyło jedno – byli krytyczni wobec Kremla. Większość z nich przyłączyła się wcześniej do protestów antyrządowych.

W rozmowie z Reutersem osoby te mówiły, że były przetrzymywane na stacji metra lub posterunku policji do 18 godzin. Co najmniej 12 osób powiedziało, że przed zwolnieniem podpisało dokument: obiecują w nim, że nie będą protestować i potwierdzają, że otrzymali ostrzeżenie.

Film ARTE o inwigilacji, donosicielstwie i mentalnym powrocie do czasów ZSRR:

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Teleshow
Wybrane dla Ciebie