Jagna Marczułajtis ma niepełnosprawne dziecko. "Niech Kaczyński z nami pomieszka"
30.10.2020 07:58, aktual.: 01.03.2022 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jagna Marczułajtis-Walczak, snowboardzistka, a od 9 lat posłanka PO, opowiedziała o życiu matki trójki dzieci, z których najmłodsze ma wadę rozwojową mózgu. Ona sama nigdy nie rozważała aborcji, ale nie chce odbierać kobietom prawa do decydowania.
Jagna Marczułajtis-Walczak na antenie TVN24 mówiła, że gdy tylko zaszła w trzecią ciążę, mogła zdecydować się na aborcję, gdyby wykryto wadę genetyczną płodu. Lekarze mówili jej, że chłopiec może się urodzić z wadą serca. Tak się nie stało, ale już po urodzeniu pojawił się poważniejszy problem.
- Od początku do końca ciąży miałam wybór i byłam świadoma tego, że przede mną stoi trudne wyzwanie, że być może czeka mnie urodzenie dziecka, które nie będzie do końca zdrowe – mówiła Marczułajtis-Walczak.
- Nie wiem, jak czują się takie matki, które noszą w sobie bardzo ciężko uszkodzone dzieciątko i nie chciałabym być w ich skórze, ale na pewno nikt z polityków nie ma prawa decydować o tym, czy one mają to dziecko urodzić – dodała snowboardzistka startująca w Igrzyskach Olimpijskich.
Kiedy synek Jagny miał 5 miesięcy, matka zaczęła się niepokoić jego rozwojem. Miesiąc później rezonans magnetyczny wykrył wadę rozwojową mózgu (szerokozakrętowość zwana pachygyrią).
Posłanka mówiła, że zanim zaczęły się protesty po wyroku TK, zapraszała Jarosława Kaczyńskiego do swojego domu, by zobaczył, jak żyje się z niepełnosprawnym dzieckiem.
- Żeby przespał się w naszym mieszkaniu i zobaczył, jak wyglądają nieprzespane noce, jak wyglądają poranki, karmienie dziecka z niepełnosprawnością, jak wygląda atak padaczki takiego dziecka i bezradność rodzica w tej sytuacji – mówiła.
Marczułajtis-Walczak nie ukrywa, że gdy zaczęły się problemy z synkiem, miała najczarniejsze myśli. Wpadła w depresję i myślała o samobójstwie.
- Całą zimę jeździłam z dzieckiem od lekarza do lekarza. Jeżdżąc patrzyłam tylko z jakiego mostu zjechać, albo jak to zrobić żeby się zabić razem z tym dzieckiem, żeby po prostu już nie cierpiał, on i ja… - mówiła zrozpaczona matka.
Na szczęście w porę otrzymała pomoc i wsparcie. - Znaleźliśmy ciepłą i dobrą osobę. Ona mi pomogła, dała mi siłę. Zrozumiałam, że są tacy, którzy mają jeszcze ciężej – mówiła posłanka, która na początku roku prosiła o przeznaczanie 1 proc. podatku na jej syna. - Warto zdecydować, żeby pieniądze trafiały do osób potrzebujących, a nie do Skarbu Państwa. (…) Lista potrzeb jest długa, a koszty ogromne – mówiła w "Super Expressie".