"Iron Majdan": Było naprawdę niebezpiecznie. Majdanowie stanęli przed ekstremalnym wyzwaniem
O ile premierowy odcinek "Iron Majdan" był zabawny, a popisy wrestlerskie bawiły równie mocno widzów, co samych Majdanów, to teraz naprawdę musieli przekroczyć swoje granice i zapomnieć o słabościach. Choć nie brakowało śmiesznych komentarzy, tym razem chodziło o coś więcej niż rozrywkę.
12.03.2018 | aktual.: 13.03.2018 08:53
Zdobyli szczyt lodowca, nocowali u stóp góry, musieli poradzić sobie z prawdziwym surwiwalem. Dalej było już tylko coraz bardziej wyczerpująco.
Już na samym początku było dość niebezpiecznie. Wraz z opiekunem musieli się przedrzeć przez głęboką rzekę, a na domiar złego, samochód znosiło, Gosia bała się ze się topią, ale wszystko skończyło się szczęśliwie. W międzyczasie prezenterka nauczyła się też, jak wyjść z takiej sytuacji cało, a przy okazji wydostać na brzeg samochód. - Myślę, że Małgosia może zrobić więcej, niż jej się wydaje – chwalił ją opiekun.
Rozenek miała się o tym przekonać w ciągu kilku najbliższych dni. Islandia do kraina lodu i ognia, mówili przewodnicy. Majdanowie na własnej skórze mogli przekonać się o tym, jak bardzo wymagający to teren i jak ekstremalne warunki potrafi wywołać pogoda. - Nie jeździłam w góry, u nas ekstremalnym sportem było ognisko w ogrodzie – mówiła przejęta Małgosia. Gdy okazało się, że mają się podjąć jednej z najtrudniejszych form wspinaczki, wejść, a potem zejść z lodowca, nie brakowało sprzeczki. - Radziu też nie zejdzie – mówiła. - Nie mów za mnie! – rzucił Radosław i okazał się dużo wytrzymalszy.
Majdan brawurowo radził sobie z kolejnymi etapami zadania, ba nawet ochoczo w nich uczestniczył. Warto jednak podkreślić, że mimo stresu i zmęczenia, nie zapominał w każdym momencie wspierać żony.
- Jeszcze jakieś pomysły na połamanie nóg? A morze umrzemy tu na lodowcu? – komentowała uszczypliwie Rozenek. Jednak wyczerpujące szkolenie było zaledwie namiastką tego, co czekało ich we właściwej części zadania.
Mieli wcielić się w naukowców, wejść na wulkan, zejść do krateru, zbadać poziom gazów i pobrać próbki. Mimo niepewności, posłusznie szli na górę Hekla. Małgosia jednak nie omieszkała raz po raz wyrażać swojego niezadowolenia i zmęczenia. Trudno się dziwić. Warunki były naprawdę trudne, a coraz zimniejsza temperatura sprawiała, że wszystkim grabiały stopy i dłonie.
Jednak to nie zadanie, najbardziej ich przestraszyło. Gdy weszli na górę i mieli zejść do jednego z kraterów wulkanu, Rozenek zaliczyła niebezpieczny upadek i mocno się potłukła ("złamałam sobie łokieć" - powtarzała), ale na szczęście obrażenie nie było aż tak poważne.
W kraterze musieli dokładnie zmierzyć poziom trującego gazu i zebrać kilka kamieni, by później naukowcy mogli je przeanalizować i oszacować ewentualny termin wybuchu. Majdanowie po zakończeniu zadania nie mogli ukryć radości. Satysfakcja, że pomogli choć w minimalnym stopniu w tak ważnym zadaniu, jakie na co dzień wykonują pracownicy stacji badawczej była ogromna. Przewodnicy także byli z nich bardzo dumni. A my czekamy na więcej!