"Hunters". Serial o nazistach nie podoba się Muzeum Auschwitz
"Hunters" to nowy serial Amazona. Produkcja wywołała ogromne kontrowersje i oburzenie Muzeum Auschwitz. O co cała afera?
"Hunters" to serial, którego akcja rozgrywa się w połowie lat 70. XX w. Głównym bohaterem jest Jonah Heidelbaum, młody Żyd usiłujący odnaleźć zabójcę swojej babci. Okazuje się, że w latach 70. niemieccy naziści mają się całkiem nieźle. Żyją w USA i marzą tylko o jednym – by zabijać Żydów. Ale mają poważnego wroga: organizację "The Hunt", która z kolei poluje na nazistów i mści się za doznane podczas II wojny światowej krzywdy. Na jej czele stoi Meyer Offerman grany przez Ala Pacino.
Serial przypomina w swoim zamyśle świetnych "Watchmenów" produkcji HBO. Stara się przełożyć historię na komiksowy, popkulturowy język i dać nam fikcyjną zemstę. Ale "Hunters" to dużo gorsze, kiczowate dzieło, które balansuje na granicy dobrego smaku.
"Hunters" niebezpieczne?
Zdaniem Muzeum Auschwitz, twórcy "Hunters" przesadzili. Poszło o scenę, która rozgrywa się w obozie koncentracyjnym, a która w rzeczywistości nie miała miejsca. Strażnik obozu wybiera kilkudziesięciu więźniów, by grać nimi w "żywe szachy". Podczas rozgrywki więźniowie muszą się nawzajem zabijać, ku uciesze okrutnego strażnika.
Muzeum Auschwitz opublikowało post na Twitterze, w którym skrytykowało ten pomysł: "Auschwitz było pełne okrutnego bólu i cierpienia udokumentowanego w relacjach tych, którzy przeżyli. Wymyślanie fałszywej gry w ludzkie szachy na potrzeby serialu "Hunters" to nie tylko niebezpieczna głupota i karykatura. To też pożywka dla przyszłych osób negujących Holokaust. Honorujemy ofiary, zachowując dokładność faktów".
Post spotkał się z poparciem internautów. Ale znaleźli się też tacy, którzy uznali, że Muzeum przesadza: "Zgadzam się co do sensu. Jednak film może modyfikować rzeczywistość, ponieważ jest filmem! Moim zdaniem, po tym, jak obejrzałem z synem pierwszy odcinek, czuję, że serial zwiększy zainteresowanie tematem Holokaustu i prześladowań Żydów".
Muzeum upierało się, że serialowa wizja obozu jest niebezpieczna i lekceważąca: "Stwórz nieistniejący obóz i wymyśl popełnione tam nazistowskie okrucieństwa. Jeśli jednak korzystasz z prawdziwego miejsca, szanuj jego historię i cierpienia ofiar".
Twórca serialu wnukiem ocalałej z Holokaustu
W odpowiedzi na oburzenie Muzeum, twórca serialu David Weil opublikował oświadczenie, w którym opisał historię swojej babci, byłej więźniarki obozu koncentracyjnego: "Lata temu odwiedziłem Auschwitz i zobaczyłem bramę, przez którą moja babcia była kiedyś zmuszona przejść i baraki, w których musiała żyć jako więźniarka. Widziałem ślady koszmarnego świata, który przeżyła. Było to doświadczenie, które na zawsze zmieniło moje życie. To był czas, w którym postanowiłem zrobić coś dobrego – niezależnie od tego, czy jest to duże, czy małe – aby pomóc wypełnić obietnicę "Nigdy więcej". Wierzyłem wtedy i wierzę teraz, że jako wnuk ocalałych z Holokaustu, jestem odpowiedzialny za to, by ich historie pozostały żywe".
Twórca wytłumaczył też, dlaczego wolał wymyślić fikcyjne tortury, zamiast sięgnąć do prawdziwych wydarzeń: "Po prostu nie chciałem obrazować tych konkretnych, prawdziwych aktów traumy".
Hołd dla nazi exploitation
"Hunters" to mimo wszystko ciekawy serial. Należy go jednak oglądać jak hołd złożony produkcjom klasy B, które w latach 70. specjalizowały się w opowieściach z wątkiem nazistowskim. Powstało ich tyle, że wyodrębniono osobny nurt: nazi exploitation.
Jego twórcy przekraczali wszelkie granice, z nazistowskich wątków nierzadko czyniąc tło dla scen pornograficznych. W "Hunters" porno nie ma, ale jest brutalnie i popkulturowo.
Nie ma co kryć: to nie jest serial wysokich lotów. Stanowi jednak niezłą rozrywkę. A dodatkową ciekawostką jest polski akcent: w pierwszej scenie swój epizod dostała Iza Miko. Wcieliła się w rolę Żydówki, która na przyjęciu rozpoznaje esesmana, który zamordował jej rodzinę. Na jego widok wykrzykuje po polsku: "Rzeźnik!"
Amazon na cenzurowanym
"Hunters" to nie jedyne zagranie, którym Amazon zdenerwował Muzeum Auschwitz. Wcześniej kijem włożonym w mrowisko okazały się książki nazisty Juliusa Steichera sprzedawane przez Amazon bez odpowiedniego komentarza.
"Kiedy decydujesz się na zysk ze sprzedaży okrutnej antysemickiej propagandy nazistowskiej opublikowanej bez żadnego krytycznego komentarza lub kontekstu, musisz pamiętać, że słowa te doprowadziły nie tylko do Holokaustu, ale także wielu innych przestępstw z nienawiści motywowanych przez antysemityzm" - czytamy na Twitterze Muzeum.
Amazon w odpowiedzi napisał: "Jako sprzedawca książek jesteśmy świadomi historii związanej z ich cenzurą, dlatego nie lekceważymy tej kwestii. Uważamy, że ważne jest zapewnienie dostępu do treści drukowanych, także w przypadku książek, które mogą budzić zastrzeżenia. Tym niemniej wszelkie wątpliwości i sygnały, dotyczące zasadności sprzedaży wybranych tytułów, traktujemy bardzo poważnie".
Kilka książek Steichera zniknęło ze sprzedaży. Ale część nadal jest dostępna.