''Hannibal'' Was nie pochłonie

''Hannibal'' Was nie pochłonie
Źródło zdjęć: © NBC Network

Kiedy na ekrany telewizorów wchodzi serial opowiadający o postaci tak kultowej, jak Hannibal Lecter, można spodziewać się, że twórcy postarali się dopiąć wszystko na ostatni guzik – oczekiwania są bowiem ogromne, a rzeszę potencjalnych widzów można liczyć w dziesiątkach milionów. Telewizyjny *„Hannibal” to jednak, niestety, całkowita porażka. I to już od pierwszej sceny pierwszego odcinka.*

Jak ta pierwsza scena wygląda? Cóż, komicznie. Will Graham, wykładowca współpracujący z FBI, wchodzi do domu, który stał się miejscem zbrodni. Obserwując dwa leżące na podłodze ciała, przechodzi w tryb telepaty – widzi dokładnie, jak zamordowani zostali mieszkańcy, gdzie i w jakiej kolejności trafiły kule, jakie części ciała przebiły i co zrobił później zabójca. Informuje przy tym widzów dwukrotnie, że „to jego wizja”, bo uważa najwidoczniej, że biedni oglądający jeszcze tego nie wiedzą, choć twórcy serialu podkreślają ten fakt oczojebnymi przebitkami i koszmarnie użytym slow-motion. Jakby tego było mało, scena ta jest pustą pokazówką umiejętności bohatera – nie ma żadnego sensu fabularnego, nikt o niej później w odcinku nie wspomina. Ot, facet odpowiedzialny za efekty pobawił się trochę pokrętłem zwolnionego tempa, żeby było fajnie. Pustą pokazówką umiejętności głównego bohatera staje się zresztą szybko cały odcinek. W serialach panuje ostatnio coraz częściej nadużywana tendencja, by z głównego bohatera
robić aspołecznego, ambiwalentnego moralnie geniusza, posiadającego jakiś dar. Taką postacią był House, Dexter Morgan, Sherlock ze znakomitego serialu BBC, trochę Rumpelstiltskin z „Once Upon a Time”. Taką postacią ma też być Will Graham, ale wyraźnie jeszcze nie dorósł. Albo inaczej – scenarzyści nie dorośli, żeby takiego bohatera stworzyć. Odcinek pierwszy to w zasadzie jedna wielka demonstracja złego scenopisarstwa, przykład na to, jak nie powinno się przedstawiać bohaterów, kiedy chce się, żeby widzowie ich polubili.

Darem Willa jest umiejętność przewidywania kolejnych kroków psychopatów i natychmiastowej analizy ich zwichrowanych charakterów. Jego przekleństwem – empatia, którą wobec wspomnianych morderców odczuwa. I choć jestem w stanie zrozumieć, że tego typu empatia może być przekleństwem, to nie rozumiem, dlaczego poboczni bohaterowie wygłaszają na ten temat monologi w co drugiej scenie i co chwila przypominają o tym bohaterowi Laurence’a Fishburne’a, który Willa zatrudnił. Standardowy dialog w pierwszej połowie pierwszego odcinka wygląda mniej więcej tak: Ktoś tam: Musisz uważać na Willa. On jest wrażliwy i się bardzo angażuje i w ogóle odczuwa empatię, więc pamiętaj, żeby nie wsiąkł w to za mocno, bo będzie źle.

Laurence Fishburne: No spoko.

A w drugiej połowie tegoż odcinka:

Ktoś tam: Mówiłem/łam ci, żebyś uważał na Willa. Teraz się zaangażował i dalej czuje empatię i w ogóle będzie z nim źle na pewno.

Laurence Fishburne: No sorry.

I tak w kółko! Podstawowym problemem jest tutaj to, że dialogi mają uświadomić widzom coś, czego twórcy nie potrafią pokazać na ekranie. Kiedy obserwowaliśmy działania Sherlocka, widać było jego umiejętności, specyficzny charakter i skłonności do ryzyka, widać było też, jakie szczegóły zauważa, kiedy wpada na pomysł rozwiązania sprawy. Kiedy obserwujemy działania Willa Grahama, niczego takiego nie widzimy – Hugh Dancy stoi sobie na środku miejsca zbrodni z taką miną, jakby właśnie zabrano mu cukierka, wystrzeliwuje z siebie wszystko, co przyjdzie mu do głowy, po czym idzie ubolewać nad swoim przekleństwem. Ubolewają też nad nim wszyscy poboczni bohaterowie, którzy – jak starałem się wyżej zaprezentować – rozmawiają o tym dosłownie co chwilę.

Kiedy – gdzieś po piętnastu minutach obserwowania zapłakanej facjaty Hugh Dancy’ego – na ekranie po raz pierwszy pojawia się tytułowy bohater, staje się jasne, gdzie twórcy serialu popełnili błąd. Zamiast skupić się Hannibalu, granym z odpowiednią klasą przez Madsa Mikkelsena, zamiast zrobić z niego magnes przyciągający widzów, postanowili odsunąć go na drugi plan, a całą siłę serialu zrzucić na barki Grahama. Tymczasem to Hannibal powinien być tu ambiwalentnym geniuszem, który byłby głównym filarem całości. Natomiast Will powinien być surogatem widza w świecie serialu – kimś lekko naiwnym, mniej wybitnym, trochę bardziej „normalnym”, coś jak dr. Watson w „Sherlocku”.

Jako że piloty seriali często są słabe (twórcy muszą bowiem w ciągu zaledwie czterdziestu minut scharakteryzować głównych bohaterów i doprowadzić do zawiązania akcji), postanowiłem dać „Hannibalowi” kilka kolejnych szans.Szybko okazało się jednak, że to, o czym pisałem wyżej, to nie problemy nieudolnie skleconego pilota, ale po prostu cechy telewizyjnej wersji przygód Hannibala Lectera. Kolejne odcinki przepełnione są długimi i nudnymi (a do tego momentami tragicznie napisanymi) dialogami i efekciarskimi wizualizacjami, które – zamiast prezentować widzom umiejętności głównego bohatera w ciekawy sposób – wypadają żenująco.

Na domiar złego, „Hannibal” nie ma jednolitej historii, dzięki której twórcy mogliby przykuć widza do ekranu i zachęcić go do oglądania kolejnych odcinków. Osią fabuły jest wątek Dzierzby – mordercy, który zabijał młode dziewczyny i nabijał je na poroża – i jego nastoletniej córki, uratowanej w ostatniej sekundzie przez Willa. Twórcy nie mieli jednak najwidoczniej pomysłu, jak rozpisać tę historię na dwanaście odcinków, postanowili więc wzbogacić serial o swoiste zapychacze – poboczne wątki psychopatów, których ściga główny bohater. W drugim odcinku pojawia się farmaceuta, hodujący grzyby na ciałach swoich ofiar; w piątym – morderca, który odcina ludziom płaty skóry z pleców i podwiesza je tak, by wyglądały jak anielskie skrzydła. Te ekscentryczne, szalone pomysły do niczego jednak nie prowadzą, nie mają też odpowiedniej ekranowej siły – każdy z tego typu wątków pojawia się tylko w jednym odcinku i zostaje rozwiązany tak szybko, że widz
nie ma nawet szansy się nim zainteresować. W jednej scenie widzimy, jak analitycy FBI badają znalezione ciała, minutę później antyterroryści wpadają już do domu psychopaty. To, co mogłoby być w „Hannibalu” intrygujące lub przerażające, robi za zwykłą zapchajdziurę.

Nic dziwnego, że oglądalność serialu leci na łeb z odcinka na odcinek. Pierwsze dwa zebrały w Stanach około 4.5 miliona widzów, trzeci tylko 3.5 miliona, a piąty i szósty – około 2.5. Czwarty odcinek nie został w ogóle wyemitowany, ponieważ – jak twierdzą twórcy – po zamachu w Bostonie społeczny klimat nie jest odpowiedni do publikacji tego typu materiału. Biorąc pod uwagę, że epizod opowiada o dzieciach, które zabijają swoje rodziny (nie ma więc nic wspólnego z bombami, zamachami, terroryzmem, Czeczenią ani Czechosłowacją), trudno nie odnieść wrażenia, że jest to celowe wywoływanie kontrowersji na siłę, po to, żeby wywołać szum wokół serialu.

Nie mam pojęcia, jak się „Hanniball” dalej rozwinie i szczerze mówiąc nie mam ochoty tego sprawdzać. Pierwsza połowa sezonu to pokaz strasznego braku umiejętności, okraszony dodatkowo dość tandetnymi wizualizacjami i naprawdę słabym aktorstwem wcielającego się w główną rolę Hugh Dancy’ego. Twórcy wyraźnie starają się, żeby złożyć strzępy fabuły do kupy, ale osiągają efekt odwrotny od zamierzonego – zamiast wciągać, serial irytuje; zamiast wprowadzać w świat fascynującego Doktora – opowiada o kiepski zagranym bohaterze, który wygląda jak chodząca klisza, skupiająca w sobie cechy bohaterów wszystkich znanych seriali ostatnich lat.

Wybrane dla Ciebie

Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta