Halina Skoczyńska: los jej nie oszczędzał. "W wieku 30 lat uciekłam grabarzowi spod łopaty"
[GALERIA]
Halina Skoczyńska była jedną z największych gwiazd serialu "rodzinka.pl". Ciepła, sympatyczna i wiecznie uśmiechnięta. Gdy 17 maja 2016 r. gruchnęła wiadomość o jej nagłej śmierci, nikt nie dowierzał. Zarówno dla rodziny, jak i widzów to był duży szok. W jednym z ostatnich wywiadów przyznała, że cierpi z powodu samotności. Aktorki nie udało się uratować, najprawdopodobniej dlatego, że w chwili wypadku też była sama. 2 lipca skończyłaby 66 lat.
Uwodziła urodą i talentem
Gdy Halina Skoczyńska została absolwentką wydziału aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, rozpoczęła pracę m.in. na deskach teatru Bagatela, a później także teatru Współczesnego we Wrocławiu. Ze sceny szybko przeniosła się na szklany ekran.
Wystąpiła m.in. w serialu "Na kłopoty... Bednarski", gdzie wcieliła się w postać atrakcyjnej żony agenta Abwehry, Horsta Filipiaka. Jej charakterystyczna uroda sprawiała, że reżyserowie najchętniej obsadzali ją w rolach przebojowych i pewnych siebie kobiet, dla których wielu mężczyzn jest w stanie stracić głowę. Nic więc dziwnego, że kolejne propozycje scenariuszy piętrzyły się na jej biurku.
Kumulacja nieszczęść
W życiu zawodowym odnosiła sukcesy, prywatnie jednak nie wiodło się jej już tak dobrze. Kiedy była na III roku studiów, zmarł jej ojciec, a później bardzo ciężko zachorowała matka.
- Nie zdążyłam jeszcze się z tym pogodzić, gdy odeszła moja kochana siostra, zaledwie parę lat ode mnie starsza. Ja sama w wieku 30 lat uciekłam grabarzowi spod łopaty. Pół roku później rozchorowało się moje jedyne dziecko, a lekarze przygotowywali mnie na najgorsze - opowiadała w "Grazii".
Nie potrafiła znów się zakochać
Całe szczęście diagnozy lekarzy się nie sprawdziły, a chłopak wrócił do zdrowia. Przez całe życie syn Szczepan, którego samotnie wychowywała, był jej oczkiem w głowie. Wielokrotnie podkreślała, że to on jest najważniejszym mężczyzną w jej życiu.
Życie uczuciowe aktorki też nie było usłane różami. Jej pierwsze małżeństwo zakończyło się przykrym rozstaniem, które Skoczyńska mocno przeżyła i później już nigdy nie zdecydowała się wyjść za mąż.
- Gdy mężczyzna kocha kobietę, to kocha ze wszystkimi jej zmarszczkami i bliznami. A gdy nie kocha, to znaczy, że to nie ten mężczyzna albo kobieta powinna popracować nad sobą, niekoniecznie nad zmarszczkami. Prawdziwi mężczyźni nie szukają sobie lalek do zabawy. Jestem wystarczająco stara, żeby wiedzieć, że kocha się człowieka - mówiła w 2015 r. w "Grazii".
Została sama
Skoczyńska nie pozwoliła jednak, by tragedie ją złamały.
- Do wszystkiego, co daje los, podchodzę z pokorą. Dostałam sporo ciosów od życia, ale to porażki nas kształtują - mówiła w "Expressie Ilustrowanym".
Nie ukrywała, że tęskniła za synem, który wraz z żoną mieszkał w Londynie i czuła się samotna - dlatego z takim zapałem angażowała się w kolejne projekty: przygotowywała się do kolejnego sezonu "rodzinki.pl" i do spektaklu "Twoje i moje", w którym miała zagrać z Piotrem Fronczewskim.
Niespodziewana śmierć
Nikt nie spodziewał się nadchodzącej tragedii. Aktorka emanowała energią i radością życia. Była aktywna zawodowo i zachwycała niezwykłą urodą. Niestety, w czasie pracy nad kolejnym sezonem "rodzinki.pl" do twórców produkcji dotarła wstrząsająca wiadomość: Halina Skoczyńska nie żyje. Nikt nie mógł w to uwierzyć.
Zmarła niespodziewanie 17 maja 2016 r. Przyczyną śmierci był udar mózgu. Jej ciało zostało skremowane, a urna z prochami złożona do grobu na Cmentarzu Ostrowieckim w Ostrowcu Świętokrzyskim.