"Gra o tron". Reżyser kręcił "Bitwę pod Winterfell" przez 130 dni
Niebawem dowiemy się, którzy bohaterowie "Gry o tron" wciąż pozostaną przy życiu, a którzy polegną w walce z armią Nocnego Króla. Reżyser zdradził, że nakręcenie tej sceny zajęło mu więcej czasu niż stworzenie fabularnej produkcji.
27.04.2019 | aktual.: 28.04.2019 08:57
Choć dopiero dwa odcinki "Gry o tron" za nami, w sieci od dawna huczy od plotek na temat wielkiej bitwy w Winterfell. Nieoficjalnie mówi się, że ma to być największa bitwa w dziejach telewizji - na ekranie będzie trwać aż przez 60 minut. Jej twórca pracował nad nią od lata 2017 r. i przemyślał każdy detal. - Kręcę przez siedem i pół miesiąca, czyli 130 dni. To dłużej niż czas, w którym powstaje większość dużych filmów - wyznał w jednym z wywiadów reżyser "Gry o Tron", Miguel Sapochnik. Jego głównym zmartwieniem był jednak temat tzw. "zmęczenia bitewnego”.
- Po 20 minutach oglądania bitwy, masz już tego po dziurki w nosie - powiedział Sapochnik. - Trzeba więc tak pokierować sekwencjami, żeby można było odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego wciąż chcę to oglądać?
Sceny wielkiej bitwy były kręcone przez 6-7 dni w tygodniu po 18 godzin dziennie. Według teorii fanów, nie wszystkich ulubionych bohaterów przyjdzie nam oglądać w finale "Gry o tron". Czy faktycznie? Już w najbliższy poniedziałek HBO wyemituje trzeci odcinek serialu. Do wielkiego finału pozostały cztery epizody.