"Gra o tron". Emilia Clarke miała tętniaka. Pokazała zdjęcia ze szpitala
Potężny ból głowy sparaliżował ją. Była wtedy na siłowni. Nie mogła wstać, nie mogła chodzić o własnych siłach. – W ciągu chwili zrozumiałam, że mam uszkodzony mózg – powiedziała Emilia Clarke w rozmowie z CBS News. Pokazała też zdjęcia ze szpitala.
09.04.2019 10:52
Emilia Clarke to jedna z największych gwiazd "Gry o tron". 14 kwietnia rusza 8. sezon serialu, który ochrzczono już dawno najważniejszym serialem na Ziemi. Emila niedawno ujawniła, że podczas pracy nad produkcją przeszła dwie operacje. Przyznała, że dwukrotnie mogła stracić życie i cud sprawił, że wyszła z tego cało. Tym razem zdradziła więcej szczegółów.
Clarke opowiadała dziennikarce o swojej bohaterce, która w serialu przeszła piekło. Była sprzedana, zgwałcona, maltretowana. Czy kręcenie tych scen dla młodej aktorki było trudne? Brytyjka bez zawahania przyznała, że bardzo trudne. – Podczas kręcenia pierwszego sezonu były momenty, w którym po prostu odchodziłam na bok, żeby się wypłakać – wspomina.
Nie tylko serialowa Daenerys wiele przeszło. Aktorka także ma za sobą trudne doświadczenia. Zaraz po tym, jak skończyli ostatnie sceny pierwszego sezonu "Gry o tron", trafiła do szpitala. Zaczęło się od ogromnego bólu głowy.
- Byłam na siłowni i nagle doświadczyłam gigantycznego bólu. Jakby nagle coś zerwało się w moim mózgu. Nagle poczułam ogromne ciśnienie. Bardzo szybko zauważyłam, że nie mogę stać, nie mogę chodzić. W ciągu chwili zrozumiałam, że mam uszkodzony mózg – powiedziała w CBS News.
Clarke miała krwotok podpajęczynówkowy. Jest rodzajem udaru mózgu i stanowi 1-7 proc. wszystkich udarów. Co więcej, może doprowadzić do śmierci lub niepełnosprawności, jeżeli dana osoba nie otrzyma pomocy w odpowiednim czasie.
Emilii się udało. W porę przewieziono ją do szpitala, gdzie przeszła operację. – Sześć tygodni później byłam z powrotem w pracy – mówi.
To jednak nie był koniec problemów. Ból głowy wracał. Po dwóch latach od pierwszego krwotoku, doświadczyła kolejnego. Kolejny raz trafiła do szpitala. Okazało się, że w jej mózgu był mniejszy tętniak (którego nie zoperowano za pierwszym razem). Do czasu, gdy kończyła zdjęcia do trzeciego sezonu serialu, tętniak powiększył objętość.
Tym razem Clarke otarła się o śmierć.
- Była część mózgu, która po prostu umarła. Jeśli komórki nie dostają tlenu przez minutę, zaczynają obumierać. Część mózgu przestaje pracować. I u mnie tak właśnie było. Lekarze nie wiedzieli, co się dokładnie stało. Oni dosłownie stali nade mną i zastanawiali się: "Cóż, myślimy, że może uszkodzony jest ośrodek odpowiedzialny za koncentrację, a może za widzenie peryferyjne". Ja zawsze mówiłam, że umarła ta część, która była odpowiedzialna za gustowanie w przyzwoitych facetach – zażartowała.
Ale wtedy nie było jej do śmiechu. Clarke przyznała, że najbardziej przerażała ją wizja, że po udarze nie będzie mogła już grać. Że nie będzie miała już tych umiejętności, które robiły z niej aktorkę. – To był przecież najważniejszy powód, by żyć – powiedziała Clarke.
Aktorka wspomniała także, że po drugiej operacji było jej znacznie trudniej zachować optymizm. Poradziła sobie jednak dzięki… swojej serialowej postaci. Clarke przyznaje, że jeśli gra się tak silną osobowość, której nie przeszkadza choćby wchodzenie w ogień, to łatwiej jest nie myśleć o własnych słabościach.