Antoniak przeżyła piekło w szpitalu. "Musiałam płakać, wręcz na kolanach błagać"
Lili Antoniak nie ukrywa, że poród pierwszego dziecka i okres połogu był dla niej wstrząsającym przeżyciem. To, czego doświadczyła w szpitalu, jeży włosy na głowie. - Musiałam robić sceny, musiałam tam płakać, wręcz na kolanach błagać, żeby mi dały mleko modyfikowane - wspomina.
Lili Antoniak jest doskonale znana widzom "Gogglebox. Przed telewizorem". W programie zastąpiła Ewę Mrozowską, a jej telewizyjną partnerką została Sylwia Bomba. Co ciekawe, panie nie tylko wspólnie komentują to, co dzieje się na ekranie, ale również utrzymują bliskie przyjacielskie relacje. Prywatnie 32-latka jest szczęśliwą żoną i mamą dwójki pociech. Jej starsza córka Alena ma pięć lat, a młodsza Mia niecałe dwa miesiące. I choć Antoniak na każdym kroku przekonuje, że macierzyństwo jest najpiękniejszą rolą jej życia, nie próbuje nikomu wmówić, że cud narodzin to mistyczne przeżycie. Wprost przeciwnie. Nie ukrywa, że długo się zastanawiała, czy zajść w drugą ciążę.
- Trauma z porodem bardzo mocno wpłynęła na tę decyzję. Był poród, który potoczył się nie tak, jak go sobie zaplanowałam. Zaczęło się naturalnie, skończyło się cesarką. Później cała sytuacja pobytu w szpitalu była traumatyczna. To, jak zachowywały się położne, co ja przeżywałam z pierwszym dzieckiem... To była położna w stylu "czego?", "Boli cię coś? A czego ty się spodziewałaś, ma boleć", "Mleko modyfikowane? A co, dziecko jest sierotą?". Autentycznie! - powiedziała w rozmowie z Kamilem Baleją w podcaście "Tato, no weź!".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Poprosiłam o dokarmienie, ponieważ moje dziecko płakało jak szalone. Musiałam robić sceny, musiałam tam płakać, wręcz na kolanach błagać, żeby mi dały mleko modyfikowane. I wtedy usłyszałam: "O, mama w złej kondycji psychicznej" - dodała.
Te wszystkie traumatyczne przeżycia sprawiły, że celebrytka długo biła się z myślami, czy jeszcze kiedykolwiek zajść w kolejną ciążę. Był moment, gdy absolutnie wykluczała taki scenariusz.
- To była tak duża trauma, że ja w czwartym dniu po porodzie mojej córki napisałam do męża SMS-a: "Nie będziemy już mieć więcej dzieci". Kompletnie tego nie rozumiem. To nie są wczasy, to jest ciężka praca. Wiem, że po iluś latach mają znieczulicę, ale dla młodych kobiet to jest traumatyczne. To jest wspomnienie, które wbija się do głowy i zostaje tam na lata - podsumowała.