"Farma" w polskiej TV. Polsat wkracza na pole minowe

"Prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaką widziałem w telewizji" - skarżyli się widzowie brytyjskiego "The Farm" o celebrytach przejmujących obowiązki rolników. Show ma zawitać do Polski. W Wielkiej Brytanii o tym programie ludzie woleliby zapomnieć.

"The Farm" ma pojawić się w Polsce jako show "Życie na wsi"
"The Farm" ma pojawić się w Polsce jako show "Życie na wsi"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Magdalena Drozdek

09.08.2021 12:03

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Program "The Farm" emitowany jest teraz w krajach na północy Afryki i na Bliskim Wschodzie. Uczestników zamkniętych na farmie i radzących sobie z dojeniem krów ogląda się teraz np. w Maroko, w Algierii, Tunezji, w Arabii Saudyjskiej, Jemenie… I chociaż mieliśmy w Polsce dziesiątki rozrywkowych formatów, to naszej wersji "Farmy" jeszcze nie. Aż do teraz, bo Polsat ogłosił, że pracuje nad "Życiem na farmie".

"The Farm/ Życie na farmie" to reality show, które wywodzi się ze Szwecji. Program to najwidoczniej żyła złota, bo szwedzki producent – Strix – sprzedał format do ponad 40 państw. W Polsce mało kto o tym słyszał, ale jeśli będziecie googlować, to pierwsze informacje, jakie wam się wyświetlą, to to, że "The Farm" ma tak potężną popularność, jak "Survivor" czy "The Bar". A emitowany w latach 2002-2005 "Bar" to już w tym kraju wszyscy dobrze znają.

O co chodzi z "The Farm"? Na czym polega fenomen tego programu? Czego możemy się spodziewać? Otóż możemy spodziewać się fali kontrowersji.

Skargi i donosy na stację

W programie 12 uczestników zostaje zamkniętych na opuszczonej, ale normalnie funkcjonującej farmie. Gospodarstwo odizolowane jest od świata zewnętrznego, więc bohaterowie muszą poradzić sobie w totalnie nowych, ekstremalnych dla nich warunkach. Uczestnicy mają ograniczone zasoby, nie mają dostępu do nowych technologii, nie mają prądu, bieżącej wody i ogrzewania. Wszelkie udogodnienia i ułatwienia zdobywają poprzez swoją pracę w gospodarstwie. Co kilka odcinków jedna z osób, która radzi sobie najgorzej, odpada.

Co kluczowe, bohaterowie show muszą zajmować się zwierzętami i wykonywać wszystkie prace w gospodarstwie. A kto kiedyś był na wsi, to rozumie, z czym to się wiąże. Dojenie krów, sprzątanie po trzodzie, przerzucanie siana o świcie, zajmowanie się kurami, krowami, świniami, dbanie o zwierzęta... Wszystko to, co jest codziennością rolników, pokazywano także w show.

W przypadku brytyjskiej edycji "The Farm" produkcja niejednokrotnie zdecydowała się pokazać więcej niż tylko czyszczenie stajni czy dojenie krów. Najwięcej kontrowersji wzbudzało zawsze to, czego ludzie nie wiedzą o ciężkiej i często mało wdzięcznej pracy rolnika. Do dziś nie brakuje osób, które część zadań, jakie musieli wykonywać uczestnicy, nazywają "obleśnymi".

Pierwsza edycja reality show na Wyspach była wylęgarnią takich właśnie kontrowersji. Oto najgłośniejszy przykład. W październiku 2004 r. w jednym z odcinków modelka Rebecca Loos musiała pobrać od knura próbkę nasienia.

"The Farm"
"The Farm"© Materiały prasowe

Loos sama w sobie budziła wtedy potężne zainteresowanie. To była asystentka Davida Beckhama, który w tamtych czasach był kapitanem reprezentacji Anglii w piłce nożnej. Tabloidy donosiły, że żonaty piłkarz ma z Loos romans.

Odcinek wywołał więc ogromną falę komentarzy.

"To było po prostu okropne. Prawdopodobnie najgorsza rzecz, jaką widziałem w telewizji. Nie mogę uwierzyć, że ktoś to puścił", "Aż zabrakło mi słów", "Nic mnie tak nie obrzydziło jeszcze. Czy to nie jest wbrew prawu?" – takie komentarze cytowali dziennikarze "Guardiana" kilka dni po emisji kontrowersyjnego odcinka.

Pani była przeszkolona

Stacja broniła się. Podkreślano, że to coś zupełnie normalnego w gospodarstwach rolnych. Ot, pobrano próbkę nasienia, by zapłodnić świnie. Wielu widzów nie kryło swojego oburzenia i słali skargi do Ofcomu (odpowiednik naszej KRRiT) i do stacji Channel 5.

"Celem programu jest pokazanie całej prawdy o pracy w gospodarstwie, o której widzowie mogą nie mieć pojęcia. I często ta prawda wydaje się po prostu kontrowersyjna. Rebecca Loos była specjalnie przeszkolona i pokazano jej wcześniej dokładnie, co ma zrobić, żeby nie skrzywdzić w żaden sposób zwierzęcia. Cały proces monitorował weterynarz" – oświadczyła stacja.

"The Farm"
"The Farm"© Materiały prasowe

Ale takie tłumaczenia nie przekonały organizacji charytatywnych.

Sprawę krytykowało otwarcie RSPCA, czyli Królewskie Stowarzyszenie walki z okrucieństwem wobec zwierząt, a także PETA. – Celebrytów nie powinno być na tej farmie. Kamer nie powinno tam być i całej ekipy telewizyjnej także. To przepis na wielką katastrofę – komentował Andrew Butler, rzecznik PETA. – Twórcy programu twierdzili, że show będzie pokazywało życie na wsi takim, jakie jest, ale widać, że interesuje ich tylko celebrytyzacja tematu, szokowanie i uczestnicy, którzy na siebie non stop wrzeszczą (…) Nie sądzę, że w zrozumieniu życia na wsi pomaga raper, który dosiada i jeździ na świni po gospodarstwie lub inna osoba, która karmi kaczki croissantem – mówił.

Czy stacja przejęła się oburzeniem widzów? Zdaje się, że w ogóle nie, bo w kolejnych odcinkach wątek Loos kontynuowano.

To tylko rozwścieczyło RSPCA. Organizacja nawoływała do masowego bojkotu reality show, podkreślając, że produkcja na każdym kroku balansuje na krawędzi. Punktowano, że zadania, które muszą robić uczestnicy, powinny być wykonywane przez doświadczonych ekspertów czy lekarzy, by nie zrobić zwierzętom krzywdy, o co – jak podkreślano – naprawdę łatwo.

"The Farm"
"The Farm"© Materiały prasowe

Ogłupianie telewizji

Brytyjczycy doczekali się dwóch edycji "Farmy", z czego w każdej uczestnikami byli celebryci. Producenci drugiej edycji mieli najwidoczniej sporą wyobraźnię i chcieli przebić afery z pierwszej odsłony show, bo do udziału zaprosili m.in. aktorkę filmów dla dorosłych Cicciolinę, a także Rona Jeremy’ego – również aktora z branży pornograficznej, który jest teraz sądzony za przestępstwa seksualne.

"Farma" najwięcej kontrowersji wywołała na Wyspach. Gdy w 2020 r. pojawiły się plotki o powrocie formatu, dziennikarze łapali się za głowę, a w uszczypliwych tekstach pisali, by rolnicy chowali swoje świnie przed kolejnymi celebrytami. Do dziś Brytyjczycy uważają, że "Farma" była formatem, który ogłupiał telewizję i widzów bardziej niż jakikolwiek inny program.

Nie oznacza to jednak, że Polsat podzieli losy Channel 5 i pójdzie tą samą drogą. Format zdobył ogromną popularność na świecie, bo przedstawiał właśnie surowe życie rolników, bez ściemniania i przymykania oczu na trudności. W Norwegii wyprodukowano aż 17 sezonów programu! 15 sezonów oglądali widzowie ze Szwecji, a niewiele mniej, bo 13 - w Brazylii.

Włoska "La Fattoria" doczekała się czterech sezonów, ale nic nie wspomina się w sieci o aferach. Podobnie w przypadku niemieckiego "Die Farm", hiszpańskiego "La Granja", portugalskiego "A Quinta", a nawet czeskiego "Farma - Padne kosa na kámen".

Polsat, który ma już na koncie m.in. "Chłopaków do wzięcia", doskonale wie, jak opowiadać o ludziach ze wsi czy małych miast, by nie wrzucać ich do wora pełnego stereotypów. Jest więc duża szansa, że widzowie dostaną alternatywę dla "Rolnik szuka żony" TVP, wyłączając z tego miłosne wątki i poszukiwania drugiej połówki. Oby właśnie tak było - z empatią, bez obrzydzania widzów.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (35)