"Fallout" jest brutalny i zabawny. To piekielnie dobra rozrywka
W 30. minucie pierwszego odcinka serialu teść topi świeżo upieczonego zięcia w beczce z kiszonymi ogórkami. A dalej jest tylko ciekawiej. Serial "Fallout" jest, owszem, brutalny, ale jednocześnie lekki i zabawny. Trudno oprzeć się tej historii i urokowi jej dziwacznych bohaterów.
Twórcy seriali ostatnio coraz chętniej sięgają po gry, by przenieść je na ekran. Z jednej strony wydawać by się mogło, że mają ułatwione zadanie – zazwyczaj świat wykreowany w lubianych grach jest tak dopracowany, że przy odpowiednim budżecie i dobrych ekspertach od CGI wystarczy bez zbędnego kombinowania przenieść go na ekran. Z drugiej – to też największa pułapka, gdyż oddanie klimatu gry, zamknięcie jej złożoności w ograniczonej czasem fabule, może okazać się zgubne. Do tego dochodzi cała rzesza zaciekłych fanów, którzy zawsze mają wiele do powiedzenia na temat wszystkiego: od decyzji obsadowych po detale scenografii. Twórcy serialu postanowili jednak odejść fabularnie od gier, dając nam nową historię, jedynie osadzoną w świecie gry.
Do "Fallout" zabierałam się z dużą rezerwą. Bo czy możliwa jest kolejna po "The Last of Us" udana adaptacja gry w tak niewielkim odstępie czasu? Dodatkowo w tym wypadku nie miałam odniesienia do oryginału – nigdy nie grałam w żadną z odsłon serii "Fallout". Szybko jednak dałam się porwać akcji i przede wszystkim światu, który wykreowali twórcy serialu. Mimo że w pierwszym odcinku mnogość postaci i miejsc może przyprawić o zawrót głowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już plansza otwierająca serial jest intrygująca. Na początku widzimy bowiem wielki napis "The End". Chwilę później wraz z uczestnikami przyjęcia dla dzieci obserwujemy wybuch bomby atomowej. A potem kolejnej... i jeszcze jednej.
W kolejnej scenie jesteśmy już w 2294 r., 219 lat po wydarzeniach z pierwszej sceny. Poznajemy energiczną, żywiołową i nieco naiwną Lucy, zaangażowaną w życie lokalnej społeczności mieszkankę krypty 33, która zgłasza się na kandydatkę do zaaranżowanego małżeństwa z mieszkańcem krypty 32. Dzień ślubu Lucy zmieni jej życie na zawsze. Zmusi ją do opuszczenia bezpiecznego schronienia i wyjścia na zewnątrz, gdzie będzie musiała odnaleźć swojego ojca (znany m.in. z "Miasteczka Twin Peaks" Kyle MacLachlan) i zmierzyć się z postapokaliptycznym światem.
A świat na zewnątrz nie jest pusty. Jest tam wielu ludzi i mutantów. Niektórzy próbują go chronić, próbując ułożyć go według swoich zasad, inni chcą jak najbardziej skorzystać na zaistniałej sytuacji. I tak, jest to bardzo brutalny świat. Jedną z zamieszkujących go grup jest Bractwo Stali zajmujące się zbieraniem i ochroną przedwojennej technologii, do którego należy Maximus. Posługujące się średniowieczną nomenklaturą i hierarchią militarne zgrupowanie mianuje Maximusa giermkiem rycerza uzbrojonego w zaawansowany pancerz T-60. Szybko okazuje się jednak, że Bractwo Stali z kodeksem rycerskim niewiele ma wspólnego.
Trzecią centralną postacią serialu jest Ghoul (w tej roli Walton Goggins). Beznosy, ponad 200-letni kowboj, który przed wojną był aktorem. Teraz walczy z popromienną chorobą, by nie przekształcić się w feral ghoula, czyli coś na kształt zombie. Po pierwszych odcinkach trudno przypisywać mu jakiekolwiek moralne zasady. Ale w "Fallout" nic nie jest czarno-białe.
Brutalny świat w "Fallout"
Serial jest bardzo brutalny. Krew leje się niemal w każdej scenie, a trupów nie sposób zliczyć. To jednak nie jest przemoc realistyczna, a utrzymana w klimacie gier, momentami nawet zabawna. Zwłaszcza gdy dostajemy sceny tak dziwacznej śmierci, jak utopienie w beczce z kiszonymi ogórkami.
Czarny humor jest obecny w serialu już od pierwszych chwil. Zabawna jest naiwność Lucy zderzona z brutalnym światem, zabawny jest pragmatyzm, do jakiego sprowadzono relacje damsko-męskie. Wreszcie zabawne są dialogi i kwestie wypowiadane przez Ghoula, który, choć oszpecony, to wciąż pełen mrocznego uroku.
Dodatkowym, a może najważniejszym atutem serialu jest wykreowany w nim świat. Sceneria zmienia się niesamowicie w zależności od miejsca, w którym znajdują się bohaterowie. Do tego gadżety, którymi się posługują, same w sobie są intrygujące.
Do tej pory zdołałam obejrzeć 2 odcinki serialu. Ale śmiało mogę powiedzieć, że "Fallout" to kawał dobrej rozrywki. Czy oprócz niej dostaniemy coś więcej? Na pierwszy rzut oka przesłanie wydaje się proste - ludzie, choć zdolni do wielkich poświęceń i bohaterstwa, są też zdolni do chciwości, autodestrukcji i brutalności. W kolejnych odcinkach przekonamy się, czy wniosków będzie więcej. Jeśli tak, to mam nadzieję, że zostaną podane nienachalnie, mimochodem, pozostawiając po stronie widzów decyzję, czy chcą doszukiwać się w tej opowieści drugiego dna. Bo mam wrażenie, że siła tego serialu tkwi w jego lekkości.
W 52. odcinku podcastu "Clickbait" rozwiązujemy "Problem trzech ciał" Netfliksa, zachwycamy się "Szogunem" na Disney+ i wspominamy najlepsze seriale 2023 roku nagrodzone na gali Top Seriale 2024. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: