"Fakty" TVN bez litości o zakusach PiS‑u. To były długie cztery minuty
Przez niemal cztery minuty "Fakty" TVN pokazały, czemu PiS-owi zależy na uciszeniu dziennikarzy i nieprzedłużeniu koncesji TVN24. W materiale Kolendy-Zaleskiej przypomniano aroganckie zachowania polityków, wrogość wobec stacji i brak szacunku dla dziennikarzy oraz ich pracy.
09.07.2021 00:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W czwartek tematem numer jeden było tzw. "lex TVN". Chodzi o wniesiony we środę wieczorem do Sejmu przez posłów PiS projekt nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jego wnioskodawcą był Marek Suski. Mowa w nim o zmianie prawa, która umożliwi odebranie koncesji TVN24, ponieważ w myśl tych przepisów "spółki z siedzibą w Polsce nie mogły być kontrolowane przez podmioty spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego".
W odpowiedzi TVN wystosował oświadczenie, które zamieszczono w mediach społecznościowych stacji. Sprawa została też poruszona w głównym wydaniu "Faktów", w którym przypomniano, dlaczego Polacy potrzebują niezależnych mediów i czemu jest to nie na rękę niektórym politykom.
- Dla nas najważniejsi są widzowie. Ich prawo do rzetelnej, sprawdzonej informacji. W ich imieniu zadajemy pytania i od ponad 20 lat zadajemy pytania każdej władzy. Więc kiedy próbuje nam się zamknąć usta, warto przypomnieć, jak na te ręce patrzymy - tymi słowy Anita Werner zapowiedziała reportaż Katarzyny Kolendy-Zaleskiej.
Materiał zaczął się od stwierdzenia, że żadna władza nie lubi mediów, które ją kontrolują, oraz fragmentu filmu Stevena Spielberga "Czwarta władza" z 2017 r. w którym pada znamienne zdanie: "Prasa ma służyć rządzonym, a nie rządzącym".
Dalej Kolenda-Zaleska stwierdza wprost: PiS zmienia ustawę, bo metoda stosowana w przypadku niewygodnych pytań nie działa, bo dziennikarze ciągle je zadają. Owa metoda to milczenie, zbywanie i nie odpowiadanie na pytania, co obrazowo pokazał montaż, w którym politycy obozu rządzącego unikają odpowiedzi.
Zaprezentowano w nim nagrania z Mateuszem Morawieckim, Jarosławem Kaczyńskim, Mariuszem Kamińskim czy Zbigniewem Ziobro, którzy albo pędzili przez sejmowe korytarze albo obcesowo odpowiadali na pytania reporterów.
Kolenda-Zaleska mówiła o uciekającym Michale Dworczyku, który nie czuł się w obowiązku wyjaśnić dziennikarzom, dlaczego korzystał z prywatnej skrzynki e-mail do prowadzenia służbowej korespondencji.
- Władza w tej sprawie najchętniej milczy - podsumowała dziennikarka.
Pojawił się też wątek afery majątkowej Mariana Banasia i brak odpowiedzi na pytania dziennikarzy ws. kontroli jego wcześniejszych oświadczeń majątkowych.
- Gdyby nie wolne media, nikt by się nie dowiedział, że w błoto poszło 70 mln zł - mówiła Kolenda-Zaleska, nawiązując do wyborów kopertowych, które nigdy się nie odbyły.
"Fakty" przypomniały neofaszystów obchodzących urodziny Hitlera, odbieranie pieniędzy festiwalom przez ministra Glińskiego oraz aferę wokół respiratorów kupionych od byłego handlarza bronią.
- To wolne media przypominają, że do TK wszedł były prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz. Tu z kolei pokazano przebitkę z Antonim Macierewiczem, który wprost stwierdził, że lepiej się z tym czuje niż z "propagandą, którą upowszechnia TVN".
W reportażu znalazło się też wideo z Markiem Suskim, który na pytanie dotyczące nepotyzmu w szeregach swojego ugrupowania stwierdził tylko, że "nie udziela wywiadów TVN-owi".
Podkreślono, że podczas ostatniej kampanii prezydenckiej TVN24 pokazywał wszystkie wystąpienia obydwu kandydatów, a w czasie pandemii stacja relacjonowała każdą konferencję władzy dotyczącą obostrzeń czy szczepień.
W kolejnym wymownym montażu "Fakty" przypomniały, jak politycy obozu rządzącego otwarcie unikają pytań na konferencjach i zmieniają temat, mimo że udzielenie odpowiedzi jest ich obowiązkiem i leży w interesie obywateli.
Z drugiej strony przypomniano, jak Donald Tusk uciekał od trudnych pytań. Pokazano też, jak dwa dni przed wyborami, walcząc o drugą kadencję, złamał obietnicę daną starszemu mężczyźnie. Ówczesny premier miał się z nim spotkać dwa dni później, mężczyzna przyszedł, ale na miejscu spotkał tylko ekipę "Faktów". Kamera TVN nagrała jego rozgoryczenie i żal.
- PiS, które najwyraźniej nie jest w stanie tolerować takiej niezależności, postanowiło rozprawić się z wolnymi mediami. Najpierw haraczem finansowym, dziś już zmianą prawa - kończy Katarzyna Kolenda-Zaleska.