Skomentowali w "Faktach" spięcie na wizji. Pokazali kompromitujący materiał
Redakcja "Faktów" stanęła po stronie Katarzyny Kolendy-Zaleskiej po ostrym spięciu dziennikarki z Pawłem Jabłońskim, wiceministrem spraw zagranicznych. W odpowiedzi na zarzut powielania białoruskiej propagandy Jakub Sobieniowski przypomniał słowa polityków PiS i zasugerował komu, i za co tak naprawdę powinno być wstyd.
Nie milkną echa ostrego spięcia na wizji, do którego doszło na antenie TVN24 w piątkowych "Faktach po Faktach". Gospodyni programu, Katarzyna Kolenda-Zaleska, rozmawiała z posłem Lewicy Maciejem Koniecznym i Pawłem Jabłońskim z MSZ o sytuacji koczujących na polsko-białoruskiej granicy w Unsarzu migrantów. Jak zapewniał wiceminister, Polska zrobiła wszystko, co w jej mocy, oferując białoruskim władzom pomoc humanitarną na rzecz migrantów. Przekonywał też, że obcokrajowcy przebywają na terenie Białorusi i Polska niewiele może zrobić w tej sytuacji. Gdy te zapewnienia podważyła Kolenda-Zaleska, Jabłoński oskarżył ją i stację TVN o manipulację i wspieranie reżimu Aleksandra Łukaszenki.
Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań na antenie, którą szeroko komentowali w sieci politycy i internauci. Następnego dnia redakcja "Faktów" przyszła dziennikarce z odsieczą. W sobotnim wydaniu programu Piotr Kraśko przypomniał, że zadaniem dziennikarza jest pytać w imieniu widzów, a obowiązkiem polityka na te pytania odpowiadać.
- To dość wyjątkowa sytuacja, gdy odpowiedzią jest stawianie obraźliwych zarzutów. Za to wyjątkowym komfortem jest to, że nasi reporterzy mogą powtórzyć to, co mówili np. 5 lat temu i to wciąż jest prawda. Politykom zgadzanie się z tym, co sami mówili 5 lat temu zdarza się rzadziej - stwierdził Piotr Kraśko, zapowiadając materiał Jakuba Sobieniowskiego "Prawda czasu". Jego autor już na wstępie nawiązał do piątkowej sytuacji na antenie i przyznał rację swojej redakcyjnej koleżance.
- W tej rozmowie Katarzyna Kolenda-Zaleska powiedziała to, co powinien powiedzieć porządny dziennikarz i porządny człowiek - stwierdził Jakub Sobieniowski. Następnie pokazano fragment piątkowych "Faktów po Faktach", w których Paweł Jabłoński oskarżył TVN24 o wspieranie białoruskiego reżimu i komentarz do tej wypowiedzi Juliusza Brauna. Członek Rady Mediów Narodowych z ramienia PO zwracał uwagę na niebezpieczny charakter tych słów, zwłaszcza w kontekście planowanych przez rządzących zmian w ustawie medialnej uderzających w TVN.
Następne Sobieniowski rozprawił się z zarzutem Jabłońskiego, który twierdził, że "Fakty" wykorzystują w swoim programie materiały pochodzące od białoruskich służb.
- Rolą dziennikarza jest sięgać po różne źródła i będziemy po nie sięgać, nie ukrywając przed widzami skąd pochodzą. Nie ukrywaliśmy tego wbrew temu, co sugeruje wiceminister - podkreślił dziennikarz "Faktów", wytaczając przeciwko oskarżeniom rządzącym ostateczny argument.
Przypomniano widzom, jak w 2016 roku ówczesny marszałek Senatu Stanisław Karczewski gościł w Mińsku z oficjalną wizytą. I jak ciepło wypowiadał się wówczas na temat białoruskiego prezydenta.
- Zależy absolutnie prezydentowi Łukaszence na interesie Białorusi i widać, że jest człowiekiem takim ciepłym. (...) Zależy mu na tym, żeby Białoruś się rozwijała i gołym okiem widać, że zmienia się - mówił niedługo po wizycie na Białorusi jeden z najważniejszych wówczas polityków PiS.
Fragmenty kuriozalnych wypowiedzi Karczewskiego na temat Łukaszenki na przemian zestawiano z oskarżeniami Pawła Jabłońskiego pod adresem TVN24, pokazując jak diametralnie zmieniła się postawa rządzących względem białoruskiego prezydenta.
- TVN nie zmienia skrajnie krytycznego zdania o białoruskim reżimie. Dzisiaj relacje można skończyć dokładnie tak, jak wtedy. Bez wstydu - stwierdził na koniec Jakub Sobieniowski.