Ewa Drzyzga o nauce zdalnej: "Młody człowiek czuje dyskomfort"
Jesienny ogromny wzrost liczby zakażeń koronawirusem zmusił szkoły do powrotu do nauki zdalnej. Ewa Drzyzga zauważa, że lekcje online mają swoje wady i postanowiła je wytknąć. Poleca też rozwiązania.
Wiosną tego roku pandemia koronawirusa wymusiła naukę zdalną we wszystkich szkołach i uczelniach do końca poprzedniego roku szkolnego i akademickiego. We wrześniu uczniowie i nauczyciele powrócili do szkół, ale sytuacja wymusiła ponowne przestawienie się na naukę z domu i organizację lekcji online. Ten tryb ma jednak swoje wady.
Ewa Drzyzga jest matką dwóch synów, więc zauważa trudności w nauce zdalnej. Uczniowie narzekają, że muszą mieć stale włączoną kamerę od komputera, by być widocznym dla nauczycieli. Czują, że narusza to ich prywatność.
"Odkrywamy karty". Juliusz Machulski: "jestem rozczarowany rządzącymi"
"Młody człowiek czuje dyskomfort, kiedy inni widzą jego pokój, wszak to jego oaza. 'To narusza prywatność'– mówią zgodnym chórem. Więc może jednak pozwolić uczniowi na ustawienie dowolnego tła? Młodzi zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Nie chcą, żeby ktoś bez przerwy patrzył na ich twarz. [...] To, że oglądają siebie, że widzą każdy gest koleżanki, kolegi rozprasza ich uwagę" - komentuje na Instagramie.
Dziennikarka uważa, że bycie ciągle na widoku nie jest konieczne, dlatego proponuje rozwiązanie problemu, które może też poprawić poziom nauki.
"Stąd moja sugestia – kamery niech będą przygotowane i włączajmy je kiedy odpowiadamy. Oczywiście ci, którzy mają ochotę, mogą być na wizji przez cały czas, co znacznie ułatwi nauczycielowi prowadzenie zajęć. Dobremu nauczycielowi nie chodzi o inwigilację, a kontakt z uczniem. Widząc jego reakcję, może zadbać o to, żeby nie przynudzać, żeby zmienić tempo lekcji, zrezygnować z monologu na rzecz kreatywnego udziału grupy" - czytamy w treści jej posta.
Drzyzga krytykuje też 120-minutowe bloki nauki bez przerwy. Dla niej jest to niedopuszczalne, ponieważ po każdych zajęciach uczeń ma prawo do kilkuminutowego odpoczynku. "Sugestia, żeby lekcja on-line trwała 30 minut, ma swoje uzasadnienie. I chyba pedagogom tego faktu nie trzeba uzasadniać" - ocenia.