Elżbieta z "Sanatorium miłości" mówi o kulisach programu. "Nazwała mnie szmatą"
Elżbieta brała udział w szóstej edycji programu TVP "Sanatorium miłości". Uczestniczka nie była najbardziej lubianą osobą w grupie. Teraz postanowiła się wytłumaczyć i zdradziła, że po tym jak grupa się od niej odwróciła, był moment, kiedy chciała opuścić program.
Elżbieta zgłosiła się do "Sanatorium miłości", bo szukała "wartościowego mężczyzny". Rozwiodła się 35 lat temu i do tej pory nie stworzyła poważnego związku. Los bardzo ją doświadczył, o czym opowiedziała Marcie Manowskiej: - Najtrudniejsza chwila w życiu była, kiedy komornik sprzedał mój dom. Ludzie przestali mi ufać, bo mówiono, że zbankrutowałam, a ja nigdy nie zbankrutowałam.
Aby zarobić na siebie i rodzinę, zostawiła niepełnoletnią córkę pod opieką starszej i wyjechała do USA. Choć było jej ciężko, pracowała tam przez 12 lat. Dziś jest już na emeryturze.
Teraz w rozmowie z Plejadą opowiedziała, że udział w "Sanatorium miłości" nie był tak dobrym doświadczeniem, jak można by przypuszczać. Był moment, kiedy chciała z niego odejść.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Pierwszy raz brałam udział w takim programie i muszę powiedzieć, że produkcja zadbała o nas wspaniale. Byłam traktowana na równi ze wszystkimi uczestnikami i do pewnego momentu czułam się w "Sanatorium" naprawdę wolna i szczęśliwa, niemal jak w snach.
Później jednak pojawiły się problemy. - Jestem szczęśliwa, że było mi dane spotkać się z Majką, z którą bardzo się wspierałyśmy. Gdyby nie ona, pewnie przez intrygi wycofałabym się z programu.
Zapytana o to, czy między uczestnikami programu była zawiść, odpowiedziała: - Oczywiście, na każdym kroku. Z Majką jednak obiecałyśmy sobie, że nie będziemy obgadywały innych przed kamerami i podkręcały niezdrowych sytuacji. Na pewno do Krynicy nie pojechały aniołki.
Elżbieta opowiada o relacji z Marią w "Sanatorium miłości"
Najgorzej Elżbieta wspomina swoją relację z Marią, która została królową turnusu: - W programie czuła się bezkarna, robiła, co chciała i była w stosunku do mnie bardzo nieżyczliwa. Miała w Krynicy swojego fryzjera, do którego specjalnie wozili ją samochodem. Gdy poprosiłam ją o podzielenie się adresem, bo byłam w potrzebie, nie chciała tego zrobić. Zwracała się do mnie bardzo arogancko, mówiła, bym wyszła, gdy makijażystki robiły jej make-up, albo kazała się zamknąć. To było poniżające.
Na koniec Elżbieta dowiedziała się jeszcze jednej rzeczy na temat Marii: - Najbardziej jednak zabolało mnie, gdy nazwała mnie wulgarnie "szmatą". Powiedziała, tu cytat: "ja tę szmatę załatwię, nie dostanie się do żadnego programu". Dowiedziałam się o tym na sam koniec, stojąc już na peronie. Zygmunt stwierdził, że koniecznie trzeba tę kwestię wyjaśnić, nie był zadowolony, że Maria wygaduje takie rzeczy na temat innych osób.
Gdy z programu odpadła Maria Teresa, Elżbieta chciała odejść. Pojawiła się wtedy nowa uczestniczka, która chciała "namieszać". - Pojawiły się intrygi, grupa zaczęła ją buntować przeciwko mnie, wszyscy się ode mnie odwrócili. To wtedy chciałam odejść z programu. Miałam bardzo długą i szczerą rozmowę z reżyserem, który przekonał mnie, bym tego nie robiła.
Mimo wszystko Elżbieta nie żałuje udziału w programie. Zapytana, czy dziś zgłosiłaby się do niego, odpowiedziała: - Oczywiście. Dzięki temu programowi jestem bogatsza w doświadczenia.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" przestrzegamy przed wyjściem z kina za wcześnie na "Kaskaderze", mówimy, jak (nie)śmieszna jest najnowsza komedia Netfliksa "Bez lukru" oraz jaramy się Eurowizją. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: