Ekspert ocenia materiał "Wiadomości". "To czysta manipulacja"

TVP epatuje widzów wulgaryzmami, próbując budować narrację o napędzaniu kampanii nienawiści przez opozycję. Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji przychodzą skargi dotyczące materiału TVP. Ekspertki i eksperci są co niego zgodni: "to manipulacja", "materiał z ukrytą agendą", "narzędzie polityki medialnej".

Eksperci ocenili materiał "Wiadomości"
Eksperci ocenili materiał "Wiadomości"
Źródło zdjęć: © "Wiadomości" TVP
Przemek Gulda

20.07.2022 | aktual.: 20.07.2022 18:57

W TVP trwa nagonka na opozycję. Kolejnym pretekstem okazała się sytuacja sprzed kilku dni, kiedy pod siedzibą stacji dwóch mężczyzn obrzuciło wyzwiskami pracownika telewizji. TVP nieustannie powraca do tej sytuacji, wiążąc ją jednoznacznie z krytycznymi wypowiedziami polityków opozycji, z Donaldem Tuskiem na czele, na temat reżimowej telewizji. Wymowa tych materiałów jest oczywista: stacja próbuje zbudować narrację, według której opozycja "szczuje" na TVP, a efektem tych działań są takie zdarzenia, jak to przed jej siedzibą. 

Są skargi na wulgaryzmy

W TVP materiał dotyczący tego zdarzenia - zawierający wulgaryzmy i obrazy przemocy - pokazywany był już wielokrotnie. Także w godzinach, w których mogą go oglądać osoby niepełnoletnie. Rośnie sprzeciw wobec takich działań - do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji bardzo szybko zaczęły napływać skargi w tej sprawie.

- Rada otrzymała dwie skargi na materiał o ataku na pracowników TVP - potwierdza rzeczniczka Rady, Teresa Brykczyńska. - Zarzuty dotyczą wyemitowania niewygłuszonych wulgaryzmów.

Co z tego wynika? Rada musi zająć się sprawą i prowadzić postępowanie ze stacją, której dotyczą skargi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Regulator podejmuje rutynowe działania - wyjaśnia Brykczyńska. - Wysyła do nadawcy pismo w sprawie przesłania materiału i ustosunkowania się do przedstawionych w skargach zarzutów. Po otrzymaniu wyjaśnień, KRRiT analizuje zasadność skarg. Od wyników tej analizy zależy dalsze postępowanie w sprawie.

- W tego typu sprawach kluczowe znaczenie ma kontekst prezentowania danego materiału - komentuje prof. Katarzyna Chałubińska-Jentkiewicz, specjalistka w dziedzinie prawa mediów. - Jego publikacja, nawet jeśli zawiera drastyczne elementy i nawet kiedy pokazywany jest w godzinach, w których mogą go obejrzeć młodsi widzowie i widzki, jest dopuszczalna, jeśli decydujący jest aspekt informacyjny, jeśli chodzi o przekazanie bieżących, aktualnych wiadomości. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, kiedy ten aspekt przestaje mieć znaczenie, bo sprawa jest już znana. Powtarzanie tego typu materiału traci wówczas walor informacyjny, a nabiera raczej sensu politycznego, staje się narzędziem polityki medialnej. Mam wrażenie, że tak właśnie jest w tym przypadku.

Czysta manipulacja i odwracanie uwagi

- Zacznijmy od samego zdarzenia - komentuje prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. - Oczywiście, jest ono godne potępienia. Ale nie jest to z pewnością coś, na czym można budować aż tak daleko idącą narrację, jak próbuje to dziś robić TVP. Dla porównania: w ostatnim czasie miało miejsce sporo incydentów uderzających w stacje prywatne, które nie robią wokół tego wielkiego zamieszania i nie wracają do tego całymi tygodniami.

Z tą opinią zgadza się także inny ekspert w dziedzinie telewizji, jej dawny prezes, a dziś członek Rady Mediów Narodowych, Juliusz Braun.

- Nie jest dobrze, kiedy ktoś kogoś wyzywa na ulicy - mówi. - Ale ten incydent zdecydowanie nie był wydarzeniem takiej rangi, żeby poświęcać mu tak dużo miejsca na antenie publicznej telewizji. Na co dzień dzieją się w Polsce rzeczy wielokrotnie ważniejsze, dotyczące na dodatek całego społeczeństwa, na które TVP w ogóle nie zwraca uwagi. Koncentracji na incydencie spod budynku TVP nie sposób oceniać inaczej niż jako elementu walki politycznej. To się znakomicie mieści w ramach logiki stosowanej w TVP od dawna, którą w skrócie określić można jako: "PO - samo zło". Wcześniej była mowa, że opozycja będzie grabić społeczeństwo, teraz dochodzi jeszcze argument, że je... wymorduje.

- To czysta manipulacja, nie da się tego inaczej określić - komentuje prof. Kowalski. - A jaki może być cel? Mam wrażenie, że tylko jeden: odwrócenie uwagi od tematów, które są dziś naprawdę ważne i interesują ludzi, przede wszystkim takich jak: inflacja, rosnące ceny i pogarszająca się sytuacja gospodarcza. 

Skuteczna polityka dla garstki widzów

Eksperci oceniają też sens prowadzenia takiej polityki przez TVP, zastanawiając się, na ile skuteczne może być budowanie takiej linii propagandowej.

- Nie sądzę, żeby udało się na tym wiele "ugrać" - ocenia prof. Kowalski. - Ta historia może trafić już chyba tylko do najwierniejszych wielbicieli i wielbicielek TVP, ostatnich, którzy jeszcze wierzą w to, co się tam mówi i zgadzających się z wizją rzeczywistości, jaką się tam tworzy. Bo wszyscy inni doskonale rozumieją, że to działanie czysto polityczne, które ma w sobie wyraźną ukrytą agendę.

W tej kwestii Juliusz Braun ma jednak nieco inne zdanie. Znacznie wyraźniej widzi sens prowadzenia takich działaniach przez TVP i spodziewa się, że mogą być one skuteczne.

- Obawiam się, że jest jednak część widzów TVP, którzy są bardzo podatni na tego typu propagandę - komentuje. - Widocznie w PiS ktoś doszedł do wniosku, że trzeba ich jeszcze bardziej postraszyć, żeby bali się głosować na kogokolwiek innego, niż właśnie na PiS. Bo tylko PiS może zapewnić ludziom osobiste bezpieczeństwo, zagrożone przez działania inspirowane przez opozycję. Niezależnie od tego, jak absurdalnie może to brzmieć, to narzędzie może być bardzo skuteczne.

W tym kontekście ważna okazuje się jeszcze jedna kwestia, na którą zwraca uwagę prof. Kowalski - malejące zaufanie do TVP i coraz mniejsza garstka widzek i widzów, którzy wciąż wierzą w propagandę stacji.

- Warto w tym kontekście przytoczyć wyniki niedawnego badania Eurobarometru, który określa stopień zaufania do mediów - dodaje. - Podobną analizę wykonuje się w wielu krajach Europy. Wynika z niej jednoznacznie, że publiczność o wiele większym zaufaniem obdarza media publiczne, mniej ufając tym prywatnym. Są tylko dwa wyjątki na całym kontynencie: Węgry i Polska. W Polsce mediom prywatnym ufa prawie połowa widzów i widzek, publicznym - o połowę mniej, tylko ponad 20 proc.

Źródło artykułu:WP Teleshow
wiadomościtvpkrrit
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (120)