Ekspert o rzeczniczce SG: "W pewnym sensie wykonuje polityczne polecenia"

O Annie Michalskiej, rzeczniczce prasowej Straży Granicznej, jest ostatnio głośno. W bardzo negatywnym kontekście. Na kolejnych konferencjach popisuje się arogancją wobec dziennikarek i dziennikarzy, nie odpowiada na ich pytania, zbywa ich. O tym, czy takie działanie osoby na tym stanowisku odpowiada profesjonalnym standardom, opowiada Wirtualnej Polsce Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej
Anna Michalska, rzeczniczka Straży Granicznej
Piotr Nowak
Przemek Gulda

Przemek Gulda: Panie profesorze chciałbym porozmawiać o rzeczniczce prasowej Straży Granicznej. Co najbardziej zwróciło pana uwagę w jej wystąpieniach?

Jacek Dąbała: Tak, oczywiście kojarzę. Najbardziej zapamiętałem ujęcie w telewizji w pełnym planie i charakterystyczny westernowy rozkrok. Mówiąc żartobliwie, miałem wrażenie, że ktoś staje do pojedynku. 

Może rzeczniczce wydaje się, że dziennikarze strzelają pytaniami?

Oni po prostu wykonują swoją pracę. Przecież nikt jej na tych konferencjach nie atakuje, tylko padają tam pytania. Ale już bez żartów powiedzmy, że dobry rzecznik czy rzeczniczka to tacy, którzy udzielają zadowalających odpowiedzi na dziennikarskie pytania. To zadowolenie dziennikarzy odpowiada na pytanie, czy rzecznik dobrze wykonuje swoją pracę. To dziennikarze są głównymi egzaminatorami rzeczników w imieniu wszystkich obywateli.

A może to dziennikarze i dziennikarki są z jakiegoś powodu niezadowoleni, a ona po prostu robi swoje?

Więc od razu dodajmy, że nie chodzi tu o ich zadowolenie prywatne. Dziennikarze są na konferencjach nie dla siebie i tylko w swoim imieniu. Oni reprezentują bardzo ważny interes społeczny, realizują gwarantowane Konstytucją społeczne prawo do informacji. Nie zadają pytań, żeby kogoś zdenerwować czy wywołać niepotrzebne emocje. Oni po prostu chcą się dowiedzieć, co się dzieje.

Tym bardziej że przecież – i trzeba to mocno podkreślić, bo sytuacja jest w tym przypadku szczególna – pani rzeczniczka jest w tej chwili jedynym bezpośrednim źródłem informacji na temat tego, co się dzieje na granicy i jaka jest sytuacja uchodźców. Dziennikarze nie są przecież w tym momencie dopuszczani do granicy. Nikt nie wie dokładnie, co się tam dzieje, a wszystkim Polakom te informacje się należą. Obowiązkiem rzeczniczki jest więc przekazywanie jasno sformułowanych i konkretnych odpowiedzi dotyczących tej sytuacji. To Polaków interesuje.

Ludzie też są niezadowoleni?

Cóż, wskazuje na to przecież wiele komentarzy w internecie, dotyczących zachowania rzeczniczki. To dowód na to, jak ważna jest jej rola. Ona ma zaspokajać potrzebę otrzymywania informacji przez dziennikarzy po to, żeby mogli oni przekazywać je wszystkim ludziom. Jeśli pojawia się na przykład niezadowolenie i poczucie niedoinformowania, to znaczy, że rzecznik nie wykonuje swojej pracy optymalnie. Bardzo łatwo w pracy rzecznika zostać uznanym za reprezentanta jakiś konkretnych interesów politycznych.

Wydaje się panu, że rzeczniczka realizuje własny plan czy raczej podporządkowuje się poleceniom z politycznego ośrodka władzy?

Z pewnością warto zwrócić uwagę na to, że ta pani jest rzeczniczką instytucji dość szczególnej – jednej ze służb mundurowych. Wszystkie tego typu służby są mocno powiązane z polityką i często polityce wiernie służą, ich funkcjonariusze i funkcjonariuszki wykonują polecenia polityczne. Trudno uciec od tego przełożenia.

Na dodatek służby lubią działać po cichu, nie ujawniać wszystkiego, co robią i jak robią. Taka postawa bardzo sprzyja zachowaniu tajemnicy w odniesieniu do działań Służby Granicznej. Tym bardziej że odpowiedzi rzeczniczki na konferencjach nie wszystkich satysfakcjonują. To, że w pewnym sensie wykonuje polityczne polecenia, jest raczej jasne, ale niektórzy rzecznicy w podobnych sytuacjach potrafią wykazać się większą subtelnością, czasem otwartością, a nawet empatią. 

Chce się piąć po szczeblach kariery w PiS-ie, jak piszą niektórzy komentatorzy i komentatorki?

Powiedziałbym raczej, że dmucha na zimne. Nie udziela dokładnych odpowiedzi, bo boi się, że za dużo powie. Z punktu widzenia polityków, stojących za tym, co się dzieje na granicy, to oczywiście bardzo wygodne. Powtórzmy jeszcze raz: jeśli jest niezadowolenie i niedosyt informacji, to znaczy, że rzecznik ogranicza społeczne prawo do tej informacji, a dziennikarze nie mogą w pełni realizować konstytucyjnego prawa obywateli do wiedzy, co się dzieje w ich państwie.

Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (906)