Doda rozpłakała się na wizji. "Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc"
Gwiazda szukając nowego partnera w programie Polsatu, nie szczędzi widzom szczegółów swojego życia prywatnego. Doda na wspomnienie kryminalnej afery z udziałem jej byłego męża Emila S. rozpłakała się przed kamerami.
W programie "Doda. 12 kroków do miłości" celebrytka nie tylko randkuje, ale też sporo rozmawia z psychologiem Leszkiem Mellibrudą, odsłaniając przed widzami swoje nieznane oblicze. Choć niekiedy pozwala sobie na typowe dla Dody kontrowersyjne wyznania, nie brakuje też trudnych, nieprzyjemnych tematów.
W piątym odcinku show celebrytka spotkała się z mężczyzną, który przyznał jej się do odsiadki w więzieniu. Mimo że Doda okazała się dla niego wyrozumiała, wspomnienie kryminalnej przyszłości wywołało w niej niepokój. Zaczęła zwierzać się z przeżyć związanych z interesami jej byłego męża i wspólnika Emila S., z którym wyprodukowała film "Dziewczyny z Dubaju".
- Psychicznie jestem po prostu wykończona. Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, jestem sama, rodziców nie będę tym obciążać. Starsi ludzie, 75-letni. Tylko dzwonię do mamy i mówię: wjechała mi policja, pewnie mnie zatrzymają, nie denerwuj się, nie będę miała telefonu przez następne 24 godziny, bo pewnie mi zabiorą - wspominała Doda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy, że na początku grudnia Dorota Rabczewska i Emil S. usłyszeli prokuratorskie zarzuty przywłaszczenia mienia o łącznej wartości 8,5 mln zł i działania na szkodę inwestorów. Producent filmowy usłyszał aż 45 zarzutów, Doda zaledwie jeden.
Piosenkarka zapewnia, że współpracuje z prokuraturą i robi wszystko, aby oczyścić się z zarzutów. - Cały czas prześwietlają mi ten telefon, prywatne zdjęcia, nagrania, sms-y. Non stop im to daję, daję im hasła do moich maili, wszystko, bo chcę im pomóc, żeby oni rozwiązali tą sytuację, z różnymi rzeczami, o o które mnie oskarżają. Ja chcę im pomóc te pieniądze odzyskać - zapewniła przed kamerami.