Czy twardzi rewolwerowcy mogą być tolerancyjnymi pacyfistami?

Tym razem, zamiast trzech, mamy aż cztery tomy legendarnej serii Jeana-Michela Charliera i Jeana Girauda. Uzupełniają one lukę w chronologii serii, jaka nastąpiła po ostatnim tomie. Na szczęście "dwójce" fabularnie i graficznie bliżej do "Kopalni Zaginionego Niemca" niż do szablonowego "Człowieka ze srebrną gwiazdą".

Czy twardzi rewolwerowcy mogą być tolerancyjnymi pacyfistami?
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

06.04.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:17

Historia XIX wieku obfituje w wydarzenia i postaci, których starczyłoby na niejedną wciągającą opowieść. Szczególnie atrakcyjne wydają się być te o rewolucji przemysłowej w Nowym Świecie. W ciągu ostatnich 60 lat powstało ich całkiem sporo i gatunek westernu natknął się niestety na "ścianę". A szkoda, bo w jego z pozoru ciasnych ramach narodziło się wiele nieprzeciętnych dzieł. Ostatnio gatunek przeżywa nawet mały renesans - dzięki "Loveless" Vertigo i serialowi HBO "Deadwood".

Nie miejmy jednak złudzeń. "Blueberry" to opowieść wierna tradycji westernu. Epatująca wręcz jego motywami. Tytułowy porucznik jest oficerem armii Konfederatów (jakżeby inaczej), a od czasu do czasu bywa szeryfem w niezbyt sympatycznych miejscowościach. Charakterystyczny złamany nos zdaje się podkreślać jego surowy, nieco cyniczny charakter, choć nie jest to tak jednowymiarowa postać jak kreacje Johna Wayne'a. Często wchodzi w konflikty z prawem, co potęgowane jest jeszcze przez jego indiańskie sympatie. Żeby wrażenie nie było zbyt sztampowe tam gdzie jest Mike tam zawsze pojawia się jego towarzysz i zastępca - pijaczyna Jimmy McClure, a wraz z nim dotrzymujący mu kroku Red Neck. Obaj panowie wprowadzają dużo słownego i sytuacyjnego humoru, który nie zawsze śmieszy tak jak kiedyś.

Wesoła trójka wplątuje się tym razem w sam środek brutalnej rywalizacji między dwiema dużymi spółkami budującymi kolej transkontynentalną: Union Pacific i Central Pacific. Gra jest warta świeczki, bo miejsce, w którym spotkają się 2 nitki torów wyznaczy nowe strefy wpływów. Żeby tego było mało komuś usilnie zależy na wywołaniu wojny z Indianami, dla których okoliczne ziemie były od zawsze terenami łowieckimi. Ratunkiem dla wszystkich ma być dyplomacja Blueberry`ego. "Złamany nos" spotyka się jednak z żelazną pięścią "Steelfingersa" - szwarccharakteru z krwi, kości i... żelaza. Poza tym wydaje się on pracować dla jednej ze spółek i ewidentnie zależy mu na sprowokowaniu krwawego konfliktu z rdzennymi Amerykanami.

Jeśli ta zapowiedź nie pokazała wam jeszcze, co można znaleźć w tak skrojonym westernie, to dodam, że podobnie jak w częściach poprzednich tak i w tej uderza wyjątkowy sadyzm z jakim twórcy serii traktują jej głównego bohatera. Heroiczne czyny, kreatywne rozwiązania, przemyślane taktycznie zasadzki i sprawna dyplomacja przynoszą mu tylko kolejne porażki, ewentualnie wpędzają w coraz to gorsze opały.Zaś ten z uporem maniaka, często wbrew wszystkim dąży do wyznaczonego celu.

Mike Blueberry jest bohaterem na wskroś tolerancyjnym i antyrasistowskim. I mimo że płaci za to wysoką cenę outsidera, walczy o pokojową koegzystencję nowych i starych mieszkańców kontynentu.Skąd taki pomysł? Kłóci się on przecież z klasycznym podziałem bohaterów na dobrych kowbojów i złych czerwonoskórych. Również wojna ze Siuksami, ukazana w ostatniej odsłonie komiksu jest przedstawiona w jak najbardziej negatywnym świetle. To przywodzi na myśl antywojenna wymowę "Dobrego, Złego i Brzydkiego" Sergio Leone (1966). Wydaje się, że to efekt czasów, w jakich powstała ta historia. Cztery tomy składające się na "Blueberry 2": "Żelazny koń", "Stalowa Pięść", "Szlak Siuksów" i "Generał Żółta Głowa" powstały w latach 1970-1971. A były to czasy tuż po rewolucji 1968 roku, bardzo gwałtownej również we Francji. Hasła miłości i pokoju oraz coraz popularniejsza idea równouprawnienia miały ogromny wpływ na młode pokolenie twórców. To stąd, taka a nie inna wymowa komiksu Charliera i Girauda.

Legenda "Blueberry`ego" ("najdłuższego europejskiego westernu", jak zachwala wydawca) mogłaby się śmiało obronić, gdyby nie upływ czasu. Po czterech dekadach, co zupełnie naturalne, męczą dłużyzny, bezcelowe dialogi opisujące akcję czy nieśmieszne powiedzonka. Ale nie warto ulegać pierwszemu wrażeniu. W końcu pod tą pokrytą kurzem powłoką kryje się opowieść o ludziach, którzy budując "nowy lepszy świat" ulegają swoim potrzebom i instynktom lub próbują go zbawić w imię niedochodowych ideałów. I to właśnie ukryte w komiksie przesłanie sprawia, że to świetna pozycja.

Więcej o gwiazdkach Komiksomanii.pl możecie przeczytać tutaj.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)