Celebryci gwałcą nastolatki w modnym klubie. Aluzje TVP są oczywiste

"Kasta" to nowy serial paradokumentalny TVP, w którym mają być przedstawiane historie oparte na prawdziwych sprawach z polskich sądów. W pierwszym odcinku twórcy wyraźnie piją do afery z Zatoką Sztuki i rzucają poważne oskarżenia.

"Kasta" zadebiutowała na antenie TVP1 12 października
"Kasta" zadebiutowała na antenie TVP1 12 października
Źródło zdjęć: © TVP VOD

13.10.2020 11:36

Pod koniec maja TVP wyemitowało kontrowersyjny dokument Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało". Autor szumnie zapowiadał, że przedstawi w nim powiązania polskich elit, celebrytów, aktorów i innych gwiazd z pedofilskim procederem w sopockim klubie Zatoka Sztuki. Skończyło się na przypomnieniu tragedii zgwałconej 14-latki, która popełniła samobójstwo. Reżyser nie przedstawił dowodów, że któraś z gwiazd była w to zamieszana lub wiedziała o wykorzystywaniu nieletnich. Ale podkreślił, że wielu znanych i lubianych stawało swego czasu w obronie Zatoki Sztuki.

Emisja "Nic się nie stało" i późniejsze wypowiedzi Latkowskiego wywołały burzę, która zdążyła już ucichnąć. TVP nie powiedziało jednak ostatniego słowa, czego najlepszym dowodem jest pierwszy odcinek paradokumentalnego serialu "Kasta".

Nowej "Kasty" (zapis stylizowany na "Ka§ta") nie należy mylić z programem o tym samym tytule emitowanym od stycznia na TVP Info. W tamtym programie Miłosza Kłeczki reporterzy przedstawiali historie ludzi pokrzywdzonych przez wymiar sprawiedliwości i kontrowersyjne wyroki sądów. Co ciekawe, twórcom wielokrotnie zarzucano brak obiektywizmu w przedstawianych na antenie sprawach. W jednej z nich interweniował nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Kontrowersje wywołała także przeszłość samego Kłeczki, który miał problemy z prawem.

Po pierwszym odcinku paradokumentalnej "Kasty" nie ma wątpliwości, że o produkcji TVP będzie głośno. Temat poruszany w programie to oczywiste nawiązanie do tzw. "afery Krystka", kojarzonej z Zatoką Sztuki i innymi sopockim klubami.

W "Kaście" poznajemy historię 17-latki, która zostaje namówiona na świętowanie urodzin w klubie Gwiezdny Pył. "To najlepsza miejscówka w tym mieście. Chodzą tam gwiazdy z pierwszych stron gazet" – przekonuje ją koleżanka.

Obraz

Trzy miesiące później dziewczyna siedzi z mamą w kancelarii adwokackiej i prosi o pomoc. Mówi, że została zgwałcona w klubie przez bardzo znanego aktora. Wcześniej zgłosiła się na policję, ale nic to nie dało. "Policjant chciał ze mnie zrobić zwykłą zdzirę" – mówi zapłakana nastolatka.

W retrospekcyjnej scenie na komisariacie funkcjonariusz przesłuchujący dziewczynę został przedstawiony jak jeden z oprawców. Wydzierał się na nią, drwił z jej relacji i nie wierzył w ani jedno słowo. "Najpierw imprezka do rana, a później co, ratuj mamusiu kochana" – kpił policjant, który reprezentował zapowiadaną w programie "sieć powiązań między bywalcami klubu a przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości". Okazuje się bowiem, że w gwałcenie nastolatek był zamieszany nie tylko gwiazdor serialu, ale wspomniany policjant i miejscowy prokurator.

Obraz

W scenariuszu znalazło się nawet miejsce dla wątku pro-life, bo zgwałcona dziewczyna zaszła w ciążę i zamierzała urodzić dziecko. "To, jak się poczęło, nie ma dla nas znaczenia. Dziecko nie jest niczemu winne. To sprawca jest winny i on musi zostać ukarany" – mówi matka ofiary, wysyłając jasny przekaz zwolennikom aborcji.

Co ciekawe, akcja odcinka rozgrywa się w nieznanym mieście, choć zdjęcia z lotu ptaka zdradzają, że to Wrocław. Widać m.in. budynek Uniwersytety Ekonomicznego we Wrocławiu, a gmach sądu "zagrał" budynek byłego wrocławskiego gimnazjum (teraz mieści się tam Centrum Kreatywności). Co więcej, Gwiezdny Pył to po angielski Stardust, czyli nazwa klubu we Wrocławiu, gdzie kilka lat temu organizowano m.in. imprezę pod hasłem "Noc bez stanika".

Mimo tych wrocławskich tropów pierwszy odcinek "Kasty" wyraźnie pije do afery sopockiej. Pani sprzątająca kancelarię słysząc, gdzie doszło do gwałtu, krótko podsumowała: "Melina dla celebrytów. Wystawy, koncerty, artyści mieli być, śmietanka. Wielkie aj waj było, a skończyło się na balangach z młodymi siksami. Taka to była śmietanka".

Obraz

"Dantejskie sceny tam się wyprawiają" – mówiła kobieta, której znajoma sprzątała w Gwiezdnym Pyle. Podobne opisy dominowały w medialnych doniesieniach (nie tylko w filmie Latkowskiego) na temat "afery Krystka".

Żeby nie było wątpliwości, do jakich prawdziwych wydarzeń nawiązują scenarzyści, pojawiła się też wypowiedź adwokata: "Nie wierzę. Jeszcze tydzień temu wszyscy celebryci wstawiali foty w obronie tego miejsca, a teraz jeden po drugim odcinają się. Bo dziewczyna, która tam bywała, popełniła samobójstwo".

To oczywiście szpila wbita znanym i lubianym, którzy wstawiali zdjęcia z tabliczkami i hasłami "W obronie Zatoki Sztuki". Już wtedy było głośno, że miało tam dochodzić do wykorzystywania nieletnich i prezydent Sopotu dążył do zamknięcia modnego klubu, gdzie oprócz imprez odbywały się wydarzenia kulturalne i akcje charytatywne.

"Kasta" jako paradokument miesza konwencję fabularną z burzeniem czwartej ściany (bohaterowie zwracają się bezpośrednio do widza), opierając się przy tym na wydarzeniach z prawdziwego życia. W efekcie bywa zabawnie i groteskowo, ale polska widownia uwielbia ten gatunek. Programy typu "Pamiętniki z wakacji", "Ukryta prawda", "Trudne sprawy" wyrastają jak grzyby po deszczu. TVP ma w rękach potencjalny hit, któremu kontrowersyjna tematyka i oczywiste aluzje mogą tylko pomóc.

Źródło artykułu:WP Teleshow
kastatvpserial paradokumentalny
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (134)