Caroline Flack z brytyjskiego "Love Island" przed sądem. Brutalnie zaatakowała partnera
Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, opisali to jako "scenę z horroru". Prezenterka Caroline Flack zaatakowała swojego chłopaka w środku nocy. Pocięła mu głowę, cały pokrył się krwią. Znane są szczegóły skandalu.
Kilka dni temu pisaliśmy wam o skandalu wokół prowadzącej brytyjskiej wersji "Love Island". Choć w programie single szukają miłości, to gospodyni show - Caroline Flack - potraktowała swoją miłość wyjątkowo brutalnie. W wyniku wielkiego skandalu musiała pożegnać się z programem.
Afera zaczęła się 12 grudnia. Tego dnia, a właściwie nocy, Caroline Flack zaatakowała swojego partnera - Lewisa Burtona. 23 grudnia odbyło się pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie - do mediów wyciekły wszystkie szczegóły brutalnego - jak się okazało - zajścia.
Burton wyznał, że spał, gdy jego dziewczyna wróciła do domu, zabrała jego telefon i zaczęła czytać jego prywatne SMS-y. Z nich miało wynikać, że Lewis ma romans. Caroline, jak relacjonują brytyjskie media, wpadła wtedy w furię.
Chwyciła lampę, która stała przy łóżku i uderzyła nią śpiącego partnera. Miał rany na głowie, był pokryty krwią.
Burton zadzwonił na policję około 5 nad ranem. Funkcjonariusze zjawili się w apartamencie pary kilka minut później. Lewis i Caroline byli cali we krwi, co policja potem opisała jako "scenę z horroru".
Flack zatrzymano. Podobno podczas przesłuchania na komendzie nie mogła się uspokoić. Wywróciła stół i policjanci musieli docisnąć ją do ziemi, by się opanowała.
W sądzie przytoczono też dokładne szczegóły feralnej nocy. Lewis miał wielokrotnie prosić dyspozytora linii 999 o pomoc. Prawnik celebryty podkreślił, że Burton błagał, by przysłano pomoc jak najszybciej się da. Caroline demolowała mieszkanie. "Ona próbuje mnie zabić" - miał powiedzieć dyspozytorowi Lewis.
Caroline nie przyznała się do winy. Jej prawnicy utrzymują, że dalej chce... być dziewczyną Burtona. Podkreślają też, że gwiazdka wystarczająco wycierpiała, bo Święta spędzi jako anty-bohaterka wielkiego skandalu.
Posiedzenie z 23 grudnia było tylko formalnością. Wyrok ma zapaść dopiero na początku marca 2020 roku.
Po tym, jak Caroline opuściła budynek sądu, napisała kilka zdań na Instagramie.
"Wiem, że na szczęście wielu z was nie uwierzy w to, co przeczytacie o rozprawie sądowej. Dziękuję wam za to, że dalej mnie wspieracie. Poczuję wielką ulgę, gdy będę mogła przedstawić swoją wersję wydarzeń, a zrobię to, gdy tylko będę mogła" - przekazała fanom.
Wcześniej pisała w mediach społecznościowych: "To najgorszy czas w moim życiu. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie wiem, w którą stronę patrzeć ani komu ufać. Nie wiem, kim jestem".