Musiała to usłyszeć. Koncert w Polsce zakłócony przez widzów
Brytyjska piosenkarka Tanita Tikaram, autorka słynnego utworu "Twist in My Sobriety", 18 i 19 kwietnia wystąpiła w Polsce w dwóch wspaniałych obiektach koncertowych we Wrocławiu oraz w Bielsku-Białej. Udowodniła, że jest światowej klasy artystką. Szkoda tylko, że na widowni doszło do drobnych incydentów.
Sława dopadła ją bardzo szybko. Jako nastolatka śpiewała sobie w małych, londyńskich nocnych kubach i nie przypuszczała, że niedługo będzie występowała przed wielotysięczną publicznością. Na dziewczynę z gitarą zwrócił uwagę przedstawiciel wytwórni WEA Records, który zaproponował nagranie autorskich utworów w studio.
Debiutancki album "Ancient Heart", który został wydany we wrześniu 1988 roku, sprzedał się w liczbie 4 mln egzemplarzy. Za sprawą dwóch singli "Good Tradition", a zwłaszcza "Twist in My Sobriety", Tanita Tikaram stała się sławna na całym świecie. Miała wówczas zaledwie 19 lat. Młoda piosenkarka zyskała dużą popularność także w Polsce, a były to jeszcze czasy PRL.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tanita Tikaram - Twist In My Sobriety (Official Video)
Wiele osób na pewno pamięta, gdy piosenka "Twist in My Sobriety" znalazł się na szczycie Listy Przebojów Trójki. Do pierwszej dziesiątki dotarł również inny utwór z debiutanckiej płyty "Cathedral Song". Sukces "Twist in My Sobriety" powtórzył po 10 latach "Stop Listening" z szóstego (!) albumu Tanity Tikaram "The Cappuccino Songs".
- Nagła sława była dla mnie dużym szokiem. Miło jest być docenionym, ale gdy jesteś bardzo młoda i stajesz się bardzo sławna to dosyć dziwna sprawa. Jestem pewna, że sława w młodym wieku bardzo na mnie wpłynęła. Z drugiej strony, zawsze potrafiłam zachować do popularności dystans, a życie prywatne dla siebie. Komercyjny sukces pozwolił mi natomiast osiągnąć twórczą kontrolę i niezależność – powiedziała Tikaram w rozmowie z Martą Wróbel.
Niewykluczone, że niejeden mieszkaniec Wrocławia czy Bielska-Białej w spotkał w tym tygodniu w swoim mieście Tanitę Tikaram i jej nie rozpoznał. - Zdecydowanie wolę swoje dzisiejsze, o wiele spokojniejsze życie, kiedy mogę, bez bycia nagabywaną, odwiedzać kafejki i księgarnie w różnych miejscach świata, w których koncertuję. Uwielbiam to. Cieszę się, że sława już mnie nie dotyczy – twierdzi artystka. Pod koniec lat 90., gdy wciąż była na topie, postanowiła zrobić sobie kilkuletnią przerwę. W show biznesie oznacza to, że automatycznie wypadasz z gry.
Po powrocie na scenę Tanita Tikaram tworzy dojrzalszą tekstowo i aranżacyjnie muzykę, ale pośród świetnych utworów nie znajdziemy żadnego, który miałby szansę stać się komercyjnym hitem. Można nawet odnieść wrażenie, że brytyjska artystka z pełną świadomością, wręcz premedytacją, nie chce wypuścić na rynek utworu, który ponownie odebrałby jej spokojne, normalne życie. Tym bardziej, że wciąż posiada wystarczająco dużo fanów na całym świecie, by spełniać się artystycznie i prowadzić przyjemne życie.
Przerwę w zawodowej działalności Tikaram wykorzystała m.in. na naukę gry na fortepianie i poznawanie starych, vintage'owych instrumentów, co można było zauważyć na koncertach we Wrocławiu i Bielsku-Białej. Kiedyś mówiono o niej "dziewczyna z gitarą", teraz na koncertach po ten instrument sięga jedynie, gdy wykonywany jest utwór "Twist in My Sobriety". Znacznie częściej siada natomiast za fortepianem.
Właśnie podczas "Twist in My Sobriety" doszło do pierwszego zgrzytu w czasie wrocławskiego koncertu. Sporo widzów zgromadzanych w Narodowym Forum Muzyki im. Witolda Lutosławskiego sięgnęło wówczas po telefony komórkowe, aby nagrać pamiątkowy filmik, zrobić zdjęcie. Może nie było w tym nic złego, bo wprawdzie sala NFM kojarzy się z kulturą muzyki poważnej, to koncert Tanity Tikaram miał raczej charakter "smart casual", jednak część osób wykonała tę czynność z włączoną latarką lub flashem.
Telefony komórkowe raz jeszcze sprawiły psikusa swoim właścicielom kilka minut później, gdy dwukrotnie włączył się dzwonek czy też budzik w telefonie. Pech chciał, że akurat podczas utworu, w którym artystce towarzyszył tylko dźwięk fortepianu. Szczególną konsternację wzbudził sygnał telefonu, który był imitację głośnego śmiechu (rechotu) mężczyzny… Cóż, nic wielkiego się nie stało, ale trochę wstydu jednak było.
Oczywiście te drobne incydenty nie mogły odebrać widzom przyjemności z występu Tanity Tikaram. Program koncertów (w Bielsku-Białej artystka wystąpiła w wyprzedanej do ostatniego miejsca sali Cavatina Hall) zdominowały piosenki o miłości w różnych jej wymiarach i odsłonach. O miłości, której nie chce się stracić, ale się traci, o miłości, jaką wyobraża sobie nastoletnia dziewczyna, która jeszcze nigdy jej nie zaznała, ale też o miłości dojrzałej i spełnionej.
Wartym bliższego poznania tekstom towarzyszył barwny zestaw instrumentów: fortepian, gitary, perkusja, kontrabas, wiolonczela, skrzypce, akordeon. Pojawiły się utwory soul inspirowane dźwiękami jazzu, bluesa, sięgające korzeni brytyjskiego rhythm and bluesa. Wszystko to, chcąc nie chcąc, schodzi jednak na drugi plan w konfrontacji z unikatowym głosem Tanity Tikaram.
Chropowaty, a zarazem ciepły, głęboki, mocny, przydymiony, aksamitny. Można się spotkać z wieloma określeniami barwy jej głosu. Ciemny, niemal pochmurny, na początku jej kariery stał w kontrze do młodego wieku. Po latach wciąż zadziwia fakt, że wydobywa się z drobnej kobiety, wibruje i przenika w głąb świadomości słuchacza. A później przez wiele dni siedzi w jego głowie: "Look my eyes are just holograms. Look your love has drawn red from my hands. From my hands you know you'll never be. More than twist in my sobriety..."
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: