Po miłości. Manowska "nie wspomina o nim słowem"
Marta Manowska to urodzona telewizyjna swatka. Z niezwykłym wyczuciem kibicuje uczestnikom swoich show w poszukiwaniu miłości. Ba, pomaga im ją znaleźć. Sama jednak swojego życia uczuciowego strzeże jak największej tajemnicy. I nie komentuje żadnej swojej znajomości.
Marta Manowska to jedna z najbardziej lubianych prezenterek. Od lat urzeka nie tylko profesjonalizmem, ale i wielką empatią. To dzięki niej wielu uczestników jej programów znalazło szczęście w miłości. Doczekała się nawet łatki swatki, ale nie da się ukryć, że mało kto tak subtelnie kojarzy pary.
Sama jednak o swoim życiu uczuciowym wypowiada się niezwykle rzadko. Jeśli już – zawsze enigmatycznie, a jeśli była w związku, trzymała go z dala od zainteresowania mediów. Mimo tego, że media i internauci nieraz już sugerowali, że jest zaręczona, a nawet po ślubie. Manowska praktycznie nie odnosiła się do plotek.
Zobacz wideo: Marta Manowska: "Rolnicy mają wielkie przywiązanie do rodziny, imponuje mi to"
Głośno zrobiło się o tym, że była związana z jednym z członków ekipy filmowej pracującej przy "Sanatorium miłości" i "Rolnik szuka żony". Potwierdzeniem tego były nawet wypowiedzi seniorów, którzy twierdzili, że znajomość zakochanych jest poważna.
Tymczasem o poważnych zmianach w życiu prezenterki nie było słychać. Mówiło się za to o jej wyprawie do Meksyku, podczas której towarzyszył jej Robert Bodzianny, brat Pawła, uczestnika "Rolnik szuka żony". Manowska mówiła po powrocie o nim, że jest fantastycznym kompanem w podróży, ale… nic poza tym.
Nie słychać też nic, by ich znajomość się rozwinęła. Mimo że już wieszczono, że zostanie jej nowym chłopakiem. Manowskiej tymczasem zabrakło nawet na cywilnym ślubie Marty i Pawła, choć zazwyczaj nie opuszczała żadnego z wesel bohaterów swoich programów. W tym czasie przebywała w górach.
Co w takim razie ze znajomością z bratem rolnika? Podobno dziennikarka planuje kolejne podróże, ale nie uwzględnia Roberta. – Nie szuka żadnego towarzystwa. O Robercie nie wspomina nawet jednym słowem – powiedziała tygodnikowi "Świat i ludzie" osoba z telewizji.