Najmłodsza miała 4 lata. Nie wzbudzał żadnych podejrzeń
Morderstwo było dla niego jak narkotyk. Harold Shipman był chirurgiem, który w ciągu swojej praktyki wyprawił na tamten świat nawet 250 pacjentów. Prasa nadała mu wszystko mówiący przydomek: Doktor Śmierć.
Brytyjscy widzowie dobrze nie ochłonęli po wstrząsającym serialu "Des" kanału ITV, a na ekrany trafiła nowa produkcja poświęcona kolejnemu seryjnemu mordercy z Wysp. Tym razem BBC Two sięgnęło po makabryczną historię Harolda Shipmana, nazwanego przez media Doktor Śmierć.
"The Shipman Files: A Very British Crime Story" to trzyodcinkowy serial dokumentalny, którego twórcy starają się odpowiedzieć na następujące pytanie: jak to możliwe, że lekarz z Manchesteru przez tyle lat mógł czuć się zupełnie bezkarny?
Miał pecha
5 października 1999 r. przez sądem stanął 53-letni Harold Shipman, wzięty lekarz z Manchesteru prowadzący lukratywną praktykę, u którego leczyło się ponad 4 tys. pacjentów.
Aresztowano go rok wcześniej w związku ze śmiercią 81-letniej Kathleen Grundy. Shipman pewnie nigdy by nie wpadł, gdyby nie podrobił jej testamentu, "zapisując" sobie 400 tys. funtów.
Pech chciał, że córka ofiary był prawniczą, która natychmiast zakwestionowała wiarygodność dokumentu. Ponadto zaniepokoiła ją nagła i niespodziana śmierć matki cieszącej się dobrym zdrowiem.
Kiedy w organizmie pani Grundy wykryto duże stężenie morfiny, sprawa stała się jasna. Jednak był to dopiero początek. W toku śledztwa wyszło na jaw, że 81-latka nie była jedyną ofiarą Harolda Shipmana.
Makabryczny rekord
Wzbudzający bezgraniczne zaufanie lekarz w ciągu ponad ćwierćwiecza swojej praktyki zamordował od 215 do nawet 250 pacjentów. Tym samym uważany jest dziś za największego współczesnego seryjnego mordercę.
W większości przypadków Shipman mordował dojrzałe kobiety, choć w 1971 r. pierwszą jego ofiarą padła zaledwie 4-letnia dziewczynka. Wiadomo na pewno, że zabił jeszcze jedno dziecko.
W jaki sposób tak długo pozostawał bezkarny? Shipman, nazwany przez brytyjskie media Doktor Śmierć, starannie fałszował dokumentację medyczną swoich ofiar i tuszował wszelkie niejasności, mogące naprowadzić na jego trop.
Dodatkowo nie wzbudzał żadnych podejrzeń – szanowany, zawsze grzeczny, o powierzchowności automatycznie wzbudzającej zaufanie.
Czemu mordował? Na pewno nie dla korzyści materialnych – Harold Shipman nie narzekał na brak gotówki. Na majątek swojej ostatniej ofiary połakomił się tylko dlatego, że chciał jak najszybciej wyprowadzić się do ciepłych krajów, bo wykańczała go pogoda na Wyspach.
Śmierć jak narkotyk
Specjaliści kryminalistyki uważają, że Doktor Śmierć był chorobliwie uzależniony od zabijania, a patrzenie na agonię można rozpatrywać w kategoriach jego makabrycznego hobby. Według innej hipotezy Shipman miał w ten sposób mścić się za śmierć matki, którą pokonał nowotwór, gdy miał 17 lat.
Harold Shipman został skazany na piętnastokrotne dożywocie – tyle ostatecznie udowodniono mu zabójstw. Wyroku wysłuchał z niewzruszoną miną. Za kratkami spędził jednak zaledwie niecałe 6 lat. 13 stycznia 2004 r. powiesił się w swojej celi.
Z zeznań innych osadzonych oraz personelu więzienia Wekefield w Zachodnim Yorkshire wynika, że sprawiał kłopoty i nie chciał stosować się do regulaminu. Załamał się, dopiero kiedy za karę z jego celi wyniesiono telewizor i pozbawiono go prawa do cywilnego ubrania. Jednak nie jest to oficjalna przyczyna, z powodu której morderca odebrał sobie życie.
Nikt nie zadał sobie trudu
Co ciekawe, Shipman mógł zostać ujęty znacznie wcześniej, dzięki właścicielowi domu pogrzebowego na przedmieściach Manchesteru. Mężczyzna powiadomił policję, zaniepokojony dużą liczbą zgonów pacjentek lekarza oraz identycznymi przyczynami śmierci. Nikt nie wziął go poważnie.
- Chciałem spojrzeć na tę historię z perspektywy ofiar - a nie opowiadać po raz kolejny historię mordercy - i miałem nadzieję, że ich historie ujawnią, jak i w jaki sposób to w ogóle było możliwe - mówi w rozmowie z LADbible twórca dokumentu Chris Wilson.
- Ludzie mają następujący obraz ofiar Shipmana: zniedołężniałe i stare… Ale kiedy zacznie się dokładnie sprawdzać, kim naprawdę były, okaże się, że wszystko było z nimi w porządku. Aktywne, wysportowane, kochane. Fakt, że były starsze, oznacza, że nikt tak naprawdę nie zadawał sobie trudu, aby zakwestionować przyczynę ich śmierci - dodaje Wilson.
Filmowiec sugeruje tym samy, że gdyby ofiary mordercy z Manchesteru były młodsze, sprawy mogły potoczyć się zupełnie inaczej.
"The Shipman Files: A Very British Crime Story" znalazły się rozmowy z rodzinami ofiar, głównym prowadzącym sprawę, dziennikarzami, którzy relacjonowali śledztwo i proces, oraz mężem lekarki pracującej z Shipmanem.
Pierwszy odcinek serialu został wyemitowany w poniedziałek 28 września. Kolejne dwa BBC Two pokaże we wtorek i środę.