Seriale polskieBeka z "Klanu", czyli o tym, jak telewizyjny fenomen stał się tematem żartów

Beka z "Klanu", czyli o tym, jak telewizyjny fenomen stał się tematem żartów

Ponad 10 mln Polaków przed ekranami - takimi wynikami oglądalności cieszył się niegdyś "Klan". Dziś rekordy popularności biją za to memy kpiące z telenoweli. Na Facebooku grupa Beka z Klanu, która szydzi ze scen i bohaterów serialu, zrzesza 17 tys. fanów A jak wiadomo, internauci nie znają litości. Na pewno nie dla drewnianego aktorstwa i motywów trącących myszką (delikatnie mówiąc!). Dlaczego kiedyś kochaliśmy "Klan"? I najważniejsze: jak ideał sięgnął bruku?

Beka z "Klanu", czyli o tym, jak telewizyjny fenomen stał się tematem żartów
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Materiały prasowe

19.06.2017 | aktual.: 20.06.2017 09:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Początek lat 90. kojarzy się z sukcesem serialu "Dynastia". Polacy zafascynowani światem wielkich pieniędzy, amerykańskiego przepychu oraz bolączek klasy wyższej z zaciekawieniem obserwowali perypetie zamożnej i wpływowej rodziny Carringtonów. Wykreowana na ekranie fantazja była odskocznią od szarej rzeczywistości dnia codziennego. Ucieczka w nieosiągalną dla większości osób krainę nie spełniła wszystkich pokładanych w niej nadziei. Widzowie nie utożsamiali się z prezentowanymi bohaterami, bo za bardzo się od nich różnili. Blake, Krystle i Alexis symbolizowali wszystko to, co dla zwykłych śmiertelników było nieosiągalne. "Klan" idealnie wpisał się w ówczesne oczekiwania publiczności, która zamiast żyć jedynie w sferze marzeń, chciała oglądać "samych siebie".

Rosnąca popularność seriali sprawiła, że TVP zdecydowało się zorganizować konkurs na nową serię, która na stałe miała trafić do ramówki. Do finałowej trójki oprócz "Klanu" zakwalifikowali się "Złotopolscy" oraz "Zaklęta". Po wyemitowaniu po trzech pilotażowych odcinków każdego z nich wybrano historię Lubiczów. Premierowa odcinkowa produkcja zadebiutowała na antenie w 1997 roku. To była nasza odpowiedź na "Dynastię". Mocno osadzona w polskiej rzeczywistości telenowela skupiała się na zwykłych ludziach. Każdy mógł odnaleźć bliską mu postać lub taką, która była ucieleśnieniem jego życiowych aspiracji. Bohaterowie, wywodzący się głównie z kształtującej się wówczas klasy średniej, należeli do różnych grup zawodowych. Mogliśmy śledzić poczynania m.in. lekarza, farmaceutek, pielęgniarki, nauczycielki akademickiej, robotnika, biznesmena, właścicielki sklepu i siostry zakonnej. Różnorodność profesji zwiększała się wraz z kolejnymi odcinkami. Podobnie jak liczba problemów, z jakimi zmagała się serialowa rodzina.

Zmartwienia Polaków

Lubiczowie rozwiązywali bolączki dnia codziennego, należące do istotnych problemów społecznych w świecie realnym. Oni, tak jak i część Polaków, mieli kłopoty ze znalezieniem pracy, rozkręceniem własnego biznesu czy spłatą kredytów. Nie zawsze układało się im także w sferze osobistej. Byliśmy świadkami rodzinnych awantur, rozwodów, walki o prawa rodzicielskie, nieudanych prób zajścia w ciążę i niespełnionych miłości. Oglądaliśmy, jak radzą sobie z wielkomiejskim życiem, często stresującym i wyniszczającym psychicznie. Serialowa familia była w dużym stopniu lustrzanym odbiciem społeczeństwa, które układało sobie życie w realiach demokratycznej Polski.

Akcja "Klanu" działa się w czasie teraźniejszym i dostosowywała do rzeczywistości widzów. Co to oznaczało? Chociażby to, że bohaterowie obchodzili święta w tym samym czasie, co my. Ich rytm dnia wyglądał podobnie do naszego. Obserwowaliśmy Lubiczów od śniadania często aż po zmierzch. W tym czasie chodzili do pracy, a młodzi do szkoły. Po obowiązkowych zajęciach spotykali się ze znajomymi, uczęszczali na dodatkowe zajęcia rozwijające ich pasje lub uprawiali sport. Przez lata śledziliśmy ważne dla bohaterów wydarzenia, takie jak zaręczyny, śluby, narodziny dzieci. Nie zabrakło też smutnych pożegnań w związku z dalekimi wyjazdami czy bardziej dramatycznymi w przypadku zaginięcia jednej z bohaterek i śmierci kilku z lubianych postaci.

Wspólne wartości

Od samego początku "Klan" wpisywał się dobrze w wyznawane przez Polaków wartości. Największą z nich była rodzina i to wielopokoleniowa. Na szczycie hierarchii stali seniorzy, czuwający nad jednością familii. Oni skupiali wokół siebie dzieci i wnuków. Mimo że decyzje nestorów nie zawsze były trafne, liczono się z ich zdaniem i okazywano szacunek. Posiadanie licznych krewnych czy mieszkanie z rodzicami, często aż do ich śmierci, było czymś normalnym w polskich realiach. W świecie rządzonym przez pieniądze, w którym kariera i spełnienie osobiste stały się ważniejsze od zbiorowego interesu, Lubiczowie byli ostoją tradycji, ale także wspólnotowości. Byli ludźmi z zasadami i kierowali się jasnym kodeksem moralnym. Nawet jeżeli między bliskimi dochodziło do kłótni, zwłaszcza tych międzypokoleniowych, ostatecznie wszystkie nieporozumienia zostawały rozwiązane w imię dobra ogółu.

Obraz
© East News | SEBASTIAN WOLNY

"Klan" pasował do panujących w danym momencie nastrojów i postaw społecznych. Od pierwszych odcinków wyczuwalny był duch katolicyzmu, czy to podczas rodzinnych spotkań przy wigilijnym lub wielkanocnym stole, czy podczas dnia Wszystkich Świętych, gdy ulubieńcy widzów odwiedzali groby najbliższych. W części mieszkań bohaterów zauważyć można było święte obrazy, sugerujące ich wyznanie. Stopień religijności postaci był różny i najbardziej zauważalny przy podziale ze względu na wiek. Najbardziej wierzący, a zarazem praktykujący, byli nestorzy rodu. Młodsze pokolenie miało bardziej liberalny stosunek to wielu spraw, co zresztą odzwierciedlało opinie coraz większej rzeszy Polaków. Chociaż w latach 90. większość naszych rodaków deklarowała przynależność do Kościoła, faktyczna liczba osób regularnie uczęszczających na msze różniła się od zapewnień.

Hit TVP pozostawał neutralny w kwestii, która wciąż najbardziej dzieli Polaków, a mianowicie polityki. Lubiczowie nie ujawniali swoich preferencji partyjnych i nie rozmawiali o wyborach oraz ich wynikach. Można jedynie domyślać się, że bliżej im do prawicy ze względu na promowane przez nich tradycyjne, a zarazem konserwatywne wartości. Początkowo odczuć można było pewne antykomunistyczne nastroje, które były rezultatem bolesnej przeszłości jednej z postaci. Mowa o nestorze rodu, który przetrzymywany był w stalinowskim więzieniu. W przypadku młodszego pokolenia ich polityczne preferencje nie były już tak oczywiste. A nawet jeżeli na antenie padało odniesienie do programu którejś z partii, to nie było jasno powiedziane, czy bohaterowie są ich zwolennikami, czy nie. W jednym z odcinków wspomniano o rządowym programie "Rodzina 500 +" wprowadzonym przez Prawo i Sprawiedliwość. Wypowiedź, która padła z ust nieletniej, trudno jednak brać na serio jako deklarację przynależności partyjnej.

Obraz
© PAP

Bliscy jak członkowie rodziny

Prezentowani na ekranie bohaterowie byli nam bliscy, bo często przeżywali to, co my i zazwyczaj w tym samym czasie. Cykliczność kontaktu z bohaterami sprawiła, że publiczność przyzwyczaiła się do codziennych spotkań z Lubiczami. Można nawet mówić o więzi, która połączyła widzów z serialowymi postaciami. W końcu ich losy śledzili przez pięć dni w tygodniu. Dla niektórych było to częściej, niż sami widywali swoich krewnych. Zatarła się granica między rzeczywistością a fantazją. Aktorzy występujący w "Klanie" byli utożsamiani z granymi postaciami. Fanom trudno było rozróżnić odtwórcę roli od jego kreacji na wizji, tym bardziej że gwiazdy danego serialu w związku z dużą liczbą dni zdjęciowych w roku nie miały czasu na występy w innych produkcjach lub było to wręcz zabronione w kontrakcie.

Brak alternatyw

Nie ma co się oszukiwać. Wpływ na sukces "Klanu" miała też słabo rozwinięta oferta programowa. Gdy telenowela debiutowała na antenie, widzowie nie mieli dużego wyboru. TVP był monopolistą. Polsat walczył o widzów serialem "13. posterunek", jednak miał on inną grupę docelową niż hit Jedynki. Natomiast na TVP2 wyświetlano "Złotopolskich". Rywalizacja o uwagę publiczności nabrała rumieńców wraz z pojawieniem się na antenie Dwójki "Na dobre i na złe" oraz "M jak miłość", które do dziś gromadzi największą widownię. A było o co się starać! Seriale były najchętniej oglądanymi produkcjami telewizyjnymi. Mimo że uważano je za niskich lotów rozrywkę dla mas, mały odsetek Polaków deklarował, że w ogóle ich nie śledzi.

Beka z "Klanu"

To, co początkowo było największą siłą "Klanu", z czasem zeszło na drugi plan. Hit TVP przestał być traktowany jako "okno na świat", a stał się zbiorem często kuriozalnych sytuacji. Publiczności już to nie wystarcza. Dziś widzowie mają do wyboru szereg polskich i zagranicznych seriali zarówno w telewizji, jak i internecie. Wystarczy jedno kliknięcie, by mieć dostęp do najróżniejszych produkcji cieszących się popularnością nie tylko w naszym kraju, ale i na świecie.

Przez 20 lat, od czasu emisji pierwszego odcinka "Klanu", widzowie stali się bardziej świadomymi odbiorcami. Śledząc obecne losy Lubiczów, coraz częściej doświadczają dysonansu poznawczego, co prowadzi do frustracji. To, co widzą na ekranie, zupełnie nie zgadza się z ich doświadczeniami. Trudno wyobrazić sobie taksówkarza, który na własną rękę odbija z domu publicznego koleżankę córki. Tak samo, jak koguta, który nagrywa w studiu dźwiękowym utwory ze "znaną gwiazdą muzyki". Nie łatwo bez uśmiechu na twarzy patrzeć na scenę strzelaniny z udziałem jednego z bohaterów i guru sekty. Losy bohaterów przestały prezentować znane nam z życia historie, a stały się jedynie wizualizacją bujnej fantazji twórców telenoweli. Dodatkowo nie pomagają fatalnie prezentowane lokowania produktów czy nawiązania do akcji społecznych, których istota niknie w absurdzie lub bijącej z ekranu banalności.

Obraz
© Materiały prasowe

Powiększające się oderwanie od rzeczywistości sprawiło, że "Klan" postrzegany jest przez młodych jako temat do żartów. W internecie znaleźć można urywki serialu niemiłosiernie wyśmiewane w komentarzach przez użytkowników. Niektórzy postrzegają hit TVP jako komedię. Nic dziwnego, że wielu widzów zrezygnowało z dalszego odkrywania losów Lubiczów. Widać to wyraźnie w słupkach oglądalności, które z każdym rokiem znacząco spadają. Obecnie telenowelę Jedynki śledzi średnio 1,7 mln widzów. Nic nie wskazuje na to, by spadkowy trend miał się niespodziewanie odmienić.

"Klan" jest najdłużej emitowanym polskim serialem. Przeszedł daleką drogę od czasu, gdy łączył przed telewizorami pokolenia. Chociaż nie był wolny od wad, idealnie wpasował się w ówczesne realia. Miał swoją wartość, przyciągającą publiczność do oglądania losów ludzi takich, jak my. Dziś dzieje się tak z zupełnie innych, bardziej zabawnych powodów. Życie zdecydowanie przestało być nowelą.

Zobacz także: Kaja Paschalska żali się: "Kasa za "Klan" szła do rodziców. Nie mam jachtu z basenem!"

Komentarze (62)