RozrywkaBeata Tadla jest największą wygraną "Tańca z gwiazdami". Nawet jeśli nie zdobędzie kryształowej kuli

Beata Tadla jest największą wygraną "Tańca z gwiazdami". Nawet jeśli nie zdobędzie kryształowej kuli

Przygoda Beaty Tadli z show Polsatu dobiega końca. Szturmem przeszła przez całą edycję i nawet jeśli nie dołączy do grona zwycięzców, to już sporo wygrała. Przede wszystkim wizerunek silnej i przebojowej kobiety oraz całą rzeszę nowych fanów.

Beata Tadla jest największą wygraną "Tańca z gwiazdami". Nawet jeśli nie zdobędzie kryształowej kuli
Źródło zdjęć: © ONS.pl | ons
Urszula Korąkiewicz

11.05.2018 | aktual.: 11.05.2018 15:48

Zaczęło się nieciekawie. Beata Tadla i Jarosław Kret rywalizujący ze sobą mieli być najmocniejszym punktem tanecznego show. W końcu od lat uchodzili za kochającą się, dobraną parę, a musieli udowodnić, kto w tym związku jest lepszy. Sytuacja jednak mocno się zmieniła. Jak donosił Pudelek, dziennikarka dowiedziała się o porzuceniu podczas prezentacji wiosennej ramówki Polsatu i nie umiała ukryć łez. Wydawałoby się, że mało eleganckie rozstanie tylko jej zaszkodzi. Tymczasem Tadla nie ukrywając emocji i przyznając, że jest w trudnym momencie życia, wygrała. Widzowie zobaczyli w niej kobietę, która mimo osobistej porażki, ma siłę.

W „Tańcu z gwiazdami” okazała się naprawdę mocną zawodniczką. Widzowie w końcu głosowali na nią nie z litości czy potrzeby okazania wsparcia, ale dlatego, że jako tancerka po prostu zachwyciła. Pokazała, że bardzo szybko uczy się każdej choreografii, na parkiecie uśmiechnięta robi niezłe show, a do tego… nie boi się odkryć nieco więcej ciała. Zwróćmy uwagę, że taneczne show często zmieniało uczestników, pomagało schudnąć czy wypracować sylwetkę. W przypadku Tadli… wydobyło z niej cały seksapil. Wystarczy popatrzeć, jak wyglądała w ostatnich odcinkach – niejedna kobieta nie tylko po czterdziestce mogłaby jej pozazdrościć figury. Zmysłowa, pewna siebie, promienna – oto Beata Tadla, na którą aż miło popatrzeć.

Co więcej, to właśnie na parkiecie Tadla jest przebojową kobietą, która mimo wzlotów, upadków i kontuzji tanecznym krokiem przechodzi z odcinka do odcinka z wysokimi notami. - Nie chciałam, by ktoś myślał, że oczekuję litości, bo taka ze mnie bidulka. Postanowiłam jednak iść dalej z podniesioną głową, z uśmiechem i liczyć wyłącznie na ocenę mojej pracy, tańca, postępów - mówi "Super Expressowi". Tworzy z Janem Klimentem żywiołowy duet i wszystko wskazuje na to, że będą jedną z najlepiej zapamiętanych par show.

Mało eleganckie rozstanie nie zaszkodziło jej wizerunkowi też poza „Tańcem z gwiazdami”. Owszem, w niektórych wywiadach nie kryła emocji, ale to też zadziałało na plus. Nie starała się być niewzruszona na siłę. Na ekranie Nowej TV z kolei, w której prowadzi serwisy informacyjne, w tym utrzymany w humorystycznym tonie "24 godziny", od samego początku zachowuje profesjonalizm. Nie daje się wyprowadzić z równowagi wobec zaczepek pogodynka, który też ma swoje wejścia w programie, szczególnie już po głośnym rozstaniu. Fragmenty show, w którym nieraz ukróciła jego żarty, stały się hitem sieci, a wystarczyły jej do tego drobne gesty czy kilka słów ciętego komentarza.

Co będzie dalej? Możemy się spodziewać, że już tylko lepiej. Podobną historię widzieliśmy już kilka lat temu. A chodzi o nikogo innego, jak… o Kingę Rusin. Charyzmy na antenie, ani sympatii widzów nie można jej odmówić. Zawsze pełna pozytywnej energii, gotowa zaciekawić widzów tematem. A przecież też ma za sobą trudny moment w życiu.

Rozstanie z mężem, jego ślub z jej przyjaciółką, a to wszystko na medialnym świeczniku. Dziennikarka mimo wszystko się nie poddała, ułożyła życie na nowo, a do tego dla dobra dzieci potrafi utrzymywać poprawne relacje z byłym mężem. Wtedy też los się do niej uśmiechnął i rozpoczął dobą zawodową passę. Dziennikarka wzięła udział w czwartej edycji „Tańcu z gwiazdami” nadawanej w TVN. Ba, razem ze Stefano Terrazzino wytańczyła sobie nawet kryształową kulę.

Obraz
© ONS.pl

To tam właśnie jej potencjał dostrzegł Edward Miszczak i… w przyszłości składał jej coraz to lepsze propozycje. „You can dance”, w którym była i prowadzącą, i jurorką cieszył się dużym powodzeniem i doczekał się dziewięciu edycji. Dla Rusin dzięki programowi przygoda z TVN rozpoczęła się na dobre. Dziś trudno wyobrazić sobie weekendowe wydania „Dzień dobry TVN” bez jej udziału, trudno też o lepiej panującą nad uczestnikami prowadzącą „Agenta”. Ponadto stała się prawdziwą kobietą sukcesu. Na fali popularności założyła własną, prężnie działającą markę kosmetyczną, a poza tym szczęśliwie się zakochała.

Bardzo prawdopodobne, że Beatę Tadlę czeka to samo. Tym bardziej, że właśnie dzięki tanecznemu show udowodniła, że równie dobrze czuje się i w informacjach, i w rozrywce. Kto wie, być może któraś ze stacji na fali popularności powierzy jej nowy program. Sama dziennikarka wspominała w jednym z wywiadów, że chociażby z TVN odeszła na własne życzenie, a gdyby nie Nowa TV pewnie zrezygnowałaby już z dziennikarstwa. Cóż, dobrze, że tego nie zrobiła, to jej czas i to ona rozdaje karty. Czy skusiłaby się teraz na nowe wyzwanie? To się może skończyć naprawdę dobrze, a na nowym wizerunku prezenterka mogłaby jeszcze sporo zyskać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)