Dlaczego ma robić herbatę leniwemu mężowi?
Barbara Bursztynowicz zawdzięcza roli w "Klanie" popularność, z drugiej strony ma świadomość, że Elżbieta Chojnicka ją szufladkuje i ogranicza zawodowo.
- Bywam nią zmęczona. Czasem, snując codzienne dialogi, zapominam, że jestem dobrą aktorką - mówiła w "Vivie!".
- Co jakiś czas wyczerpują się pomysły na postać Elżbiety i jej rola zostaje sprowadzona do siedzenia w kuchni, nalewania herbaty i mieszania w garnku. [...] Czuję się niepotrzebna, wypowiadając jedynie niewiele wnoszące do fabuły zdania w stylu: "Co słychać?", "Smakuje ci?" czy "Ja otworzę". [...] Być może gdybym otrzymała inną, równie ciekawą propozycję, łatwiej byłoby mi odejść. Ale nie mając niczego w zanadrzu, nie chciałam podejmować ryzyka - dodawała w "Plejadzie".
Aktorka walczy o swoją bohaterkę, aby miała bardziej rozbudowany rys psychologiczny. Protestowała, gdy scenarzyści zaczynali traktować jej postać zbyt konwencjonalnie.
- Kiedyś mieliśmy z Andrzejem Grabarczykiem (serialowym mężem - red.) do zagrania scenę, w której Elżbieta wraca zmęczona do domu po całym dniu ciężkiej pracy, a Jerzy leży na kanapie i rozleniwiony prosi, żeby zrobiła mu herbatę. No przepraszam bardzo! Tu się zbuntowałam. Przecież ona też jest zmęczona, a on miał czas, żeby nabrać sił i samemu pójść do kuchni i nastawić czajnik. [...] Nie po to na co dzień walczę z patriarchatem, żeby zgadzać się na tak stereotypowe zachowania w świecie fikcji, które mają być wzorcem do naśladowania. Ostatecznie stanęło na tym, że razem poszliśmy po tę herbatę - relacjonowała w rozmowie.