Artur Żmijewski: Bohaterowie są z krwi i kości
- Co Cię tak zainteresowało w scenariuszu, że postanowiłeś zagrać Pawła Sikorę?
A.Ż.: Już zanim dostałem scenariusz do ręki wiedziałem, że serial „Odwróceni” jest oparty na dokumentalnym „Alfabecie Mafii’. To oznaczało, że ta historia ma szansę być prawdziwa. Scenariusz okazał się naprawdę ciekawy i gęsty. To mi się w tym tekście od samego początku bardzo podobało. Bohaterowie są z krwi i kości. Mają swoje problemy, tajemnice, mają tę głębię. Ich filmowe życie wciąga. To oczywiście daje aktorowi szansę do pracy, do takiego zawodowego kombinowania.
06.03.2007 16:52
- Od początku chciałeś zagrać tę postać, czy „przymierzałeś” się także do innych?
A.Ż.: Poszedłem na próby z przekonaniem, że chcę się wcielić właśnie w tę postać. Był taki moment, kiedy ważyło się, kto tę rolę ostatecznie zagra. Ja też zacząłem mieć wątpliwości, ale na szczęście zostały one szybko rozwiane. Ja tę postać naprawdę bardzo polubiłem. Powiem szczerze, że ona mi bardzo pasuje. Sikora jest we mnie bardzo mocno osadzony. Myślę nawet, że podobnie jak ja jest zodiakalnym baranem. Lubię go za to, że jest człowiekiem niejednoznacznym, takim ostatnim sprawiedliwym. On ma kręgosłup moralny, jasne zasady, którymi kieruje się w życiu. To jest oczywiście przyjaźń, to jest sprawiedliwość - takie wyświechtane pojęcia, które dzisiaj nie są specjalnie w modzie. On w ogóle nawet z wyglądu nie przystaje do dzisiejszych czasów. Jeździ starą skodą fabią, nie ugania się za pieniędzmi. Dla walki z bandytami poświęca w pewien sposób swoje życie osobiste. To facet po przejściach, doświadczony przez życie. Niczego nie udaje i to podoba mi się najbardziej w tej postaci.
- Czy pojedynek między Blachą a Sikorą będzie atrakcyjny dla widzów?
A.Ż.: Pojedynek między Sikora i Blachą to kluczowa sprawa dla całego serialu, bez niego nie byłoby całej tej historii. Ich relacja opiera się na nieustannym balansowaniu. Nigdy do końca nie wiadomo, który z nich ma przewagę. Cały czas jest między nimi napięcie. Nawet jeśli dochodzi między nimi do jakiegoś porozumienia - co jest naturalne, gdy ludzie spędzają ze sobą czas, współpracują - to napięcie cały czas jest obecne. Trzeba sobie uświadomić, że podobnie jak Blacha nie może zostać zdemaskowany w Pruszkowie, tak Sikora też nie może wyłożyć wszystkich swoich kart na stół. I też nie wszyscy w policji muszą o tym wiedzieć. Dlatego oni nie mówią sobie wszystkiego. Ciągle starają się uzyskać przewagę...
-Ta walka dotyczy tylko Sikory i Blachy?
A.Ż.: W pewnym sensie jest to pojedynek aktorski nas wszystkich, bo tak są napisane te postaci - jesteśmy rozstawieni po różnych stronach barykady. Ale atmosfera na planie jest zupełnie inna – jest pełna współpraca, porozumienie. Natomiast zawodowo, gdyby tego nieustannego pojedynku nie było, to wszystko byłoby letnie, a to się musi, po prostu musi gotować.
-A jaki jest ten mafijny, filmowy Pruszków? Czy taki, jak czytaliśmy o nim w gazetach? Czy zupełnie inny?
A.Ż.: Powiem tak - trudno jest mi ocenić rzeczywisty Pruszków i odróżnić go od filmowego. Na pewno mogę powiedzieć, że ten nasz filmowy jest niezwykle różnorodny i barwny, jeśli chodzi o plejadę postaci i typy charakterologiczne. Każda z tych postaci jest inna i to nie tylko w sensie psychiki. Bohaterowie różnią się bardzo fizycznie. Na tym polega też smak i atrakcyjność całej tej historii. Ci groźni ludzie wyglądają momentami zupełnie śmiesznie. To jest zupełnie świeże spojrzenie na polskich gangsterów.