RozrywkaAndrzej Polan przyznał się do depresji. "Nie ma na co czekać, trzeba się ratować"

Andrzej Polan przyznał się do depresji. "Nie ma na co czekać, trzeba się ratować"

Andrzej Polan to jeden z najpopularniejszych polskich kucharzy i propagatorów dobrego jedzenia. W ostatnich dniach zrobiło się o nim głośno z zupełnie innego powodu. Opowiedział o swoich zmaganiach z depresją. W rozmowie z WP zwierza się, jak się leczy i za co spotkał go największy hejt.

"Ludzie pisali, że jestem tchórzem" - mówi w rozmowie z WP Andrzej Polan
"Ludzie pisali, że jestem tchórzem" - mówi w rozmowie z WP Andrzej Polan
Źródło zdjęć: © East News
Przemek Gulda

06.07.2021 15:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przemek Gulda: Media obiegły informacje o pana chorobie. Co się stało?

Andrzej Polan: Wszyscy kojarzą mnie raczej jako kogoś radosnego, pogodnego, który uśmiecha się z ekranu i z wielkim entuzjazmem proponuje ciekawe potrawy. Ale depresja jest chorobą niewidoczną z zewnątrz.

Czy lockdown pogłębił te problemy?

Tak, to był decydujący moment. Przed pandemią czułem się bardzo dobrze. Miałem mnóstwo pracy, w restauracji i w telewizji. Biegałem z miejsca w miejsce. Czułem, że moje życie jest pełne i szczęśliwe. Jasne, nie było idealnie, bywały gorsze momenty, smutne dni. Przecież każdy tak ma.

Jak pan przeżył zamknięcie?

Dla mnie zaczęło się wcześniej, jeszcze zanim oficjalnie ogłoszono lockdown. Już kilka dni przedtem było wiadomo, że zaczyna się coś poważnego, coś, czego jeszcze nigdy nie przeżyliśmy. W mieście słychać było różne plotki: że nie będzie można wychodzić z domów, że na ulicach będzie wojsko, że Warszawa stanie się zamkniętą strefą, do której nie będzie można wjechać, ani z niej wyjechać. A moi pracownicy mieli rodziny poza Warszawą, nie wiedzieli, czy nie zostaną od nich odcięci. Zdecydowałem więc zamknąć restaurację wcześniej, dwa dni przed oficjalnym ogłoszeniem lockdownu.

I co się stało?

Spadła na mnie fala brutalnej krytyki, żeby nie powiedzieć hejtu. Ludzie pisali, że jestem tchórzem, że panikuję, że "nie mam jaj". To było bolesne, ale wiedziałem, że dobrze zrobiłem. Zabezpieczyłem swoich pracowników i pracownice, mogli bez problemu dostać się do swoich bliskich.

Co było potem?

To był czas "wynosów", czyli moment, kiedy gastronomia działała tylko połowicznie. Wielu ludziom się wydaje, że to był dla nas spokojny okres: nadal pracowaliśmy, serwowaliśmy jedzenie, mieliśmy klientów. Owszem, mogliśmy działać, ale to była tylko namiastka. Z każdym dniem było coraz gorzej.

Powiem krótko: na początku lockdownu pracowało u mnie 12 osób. I udało mi się zabezpieczyć dla nich miejsca pracy. Ale wszyscy widzieli, że sytuacja jest beznadziejna i nie ma wielkich szans na poprawę. Zaczęli więc szukać sobie innych zajęć. Dziś zostały ze mną tylko trzy osoby. To najlepiej pokazuje skalę kryzysu.

Jak pan to przeżył?

Chodziłem do restauracji, żeby nie siedzieć w domu. Trochę to pomagało, ale z drugiej strony - cały czas przypominało mi dawny, dobry czas. To nie było łatwe.

Andrzej Polan często gotuje w "Dzień Dobry TVN"
Andrzej Polan często gotuje w "Dzień Dobry TVN"© East News

Jak to się odbiło na pana stanie psychicznym?

Czułem, że problem coraz bardziej narasta. Zdecydowałem się zwrócić o pomoc i nie boję się o tym mówić. A wręcz przeciwnie – świadomie mówię o tym wprost i głośno. Bo jest nas – ludzi potrzebujących fachowej pomocy – bardzo dużo. I nie ma na co czekać, nie ma co udawać, że sami sobie poradzimy albo wręcz, że samo przejdzie.

Porada lekarza panu pomogła?

Bardzo. Na pewno poczułem się lepiej. Oczywiście: nie od razu. W takich przypadkach nie ma żadnych ekspresowych sposobów. To długi okres leczenia i wracania do formy. Ale rozpocząłem ten proces i bardzo się z tego cieszę. Jest coraz lepiej, ale przede mną jeszcze długa droga.

Zdecydował się pan powiedzieć głośno o swojej depresji, dlaczego?

Na pewno nie po to, żeby wywołać sensację i hałas wokół mojej osoby. Na pewno też nie po to, żeby wywołać litość. Ale po to, żeby zachęcić ludzi, którzy mają podobne problemy, żeby ich nie odkładali na później, tylko jak najszybciej zabrali się za nie, poszli do specjalisty. Nie ma na co czekać. Trzeba się ratować. Życie jest zbyt piękne, żeby tracić choć jeden dzień.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.

Komentarze (255)