Andrzej Morozowski zapytał o "telewizję publiczną". Jego uśmiech mówił wszystko
20.12.2021 22:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Andrzej Morozowski w swoim programie "Tak jest" rozmawiał o wolności słowa i rynku medialnym na Węgrzech. W pewnym momencie zapytał swojego gościa o propagandę uprawianą w kraju Orbana, nawiązując do tej, którą widzi w "telewizji publicznej". Prowadzący użył bardzo dosadnego określenia.
W poniedziałkowym (20.12.) wydaniu "Tak jest" jednym z gości Morozowskiego był Krzysztof Varga. Publicysta "Newsweeka" i ekspert ds. Węgier opowiadał, że na Węgrzech "rynek medialny jest zdominowany przez media sprzyjające Orbanowi". Są tzw. media publiczne i sprzyjające oligarchom Putina. Rynek mediów prawdziwie niezależnych od rządu Varga obliczył na 20-22 proc. A większość z nich to niszowe tygodniki czy portale internetowe.
- Czy istnieje jakaś niezależna telewizja na wzór TVN, TVN24? – dopytywał Morozowski. Później poruszył temat propagandy, którym wyraźnie chciał nawiązać do tego, co można oglądać w telewizji Jacka Kurskiego.
- Czy w tych rządowych mediach, podległych Fideszowi, propaganda też jest taka - no powiedzmy sobie – produkowana przy pomocy młota pneumatycznego? Trochę tak jak w telewizji publicznej? – zapytał Morozowski. Prowadzący nie dopowiedział, że chodziło mu o polską telewizję publiczną, choć właśnie to wynikało z kontekstu.
Varga nie wyczuł intencji pytającego i zaczął opowiadać o telewizji publicznej, ale na Węgrzech.
- W Polsce sytuacja, póki co, to nie jest sytuacja węgierska. Dlatego że mamy TVN24, mamy dosyć popularne tygodniki opinii, mamy "Gazetę Wyborczą" i kilka innych mediów. Polska jest kilka długości za Węgrami – mówił Varga, podczas gdy Morozowski wymownie się uśmiechał.
Dziennikarz TVN24 po chwili wytłumaczył, skąd ten uśmiech. Przypomniał sobie bowiem, że w Rosji niezależni dziennikarze cieszą się, że mają lepiej niż na Białorusi. Rozbawiło go więc to porównanie, że w Polsce jest lepiej niż na Węgrzech.
- Jeszcze – skwitowali zgodnie rozmówcy.