Aktorzy "W11" czują się oszukani przez TVN. W grę wchodzą grube miliony
Sebastian Wątroba był policjantem, który w 2004 r. rozpoczął przygodę z telewizją w programie "W11". Razem z grupą zawodowych policjantów tworzył paradokument dla TVN, który w tamtych czasach cieszył się sporą popularnością. W kolejnych latach grał w serialu "Sprawiedliwi - wydział kryminalny" i w "Komisariacie". Na koncie ma też kilka filmów ("Dywizjon 303. Historia prawdziwa", "Proceder", "Krime Story. Love Story").
Aktorzy "W11" czują się oszukani przez TVN. W grę wchodzą grube miliony
Sebastian Wątroba był policjantem, który w 2004 r. rozpoczął przygodę z telewizją w programie "W11". Razem z grupą zawodowych policjantów tworzył paradokument dla TVN, który w tamtych czasach cieszył się sporą popularnością. W kolejnych latach grał w serialu "Sprawiedliwi - wydział kryminalny" i w "Komisariacie". Na koncie ma też kilka filmów ("Dywizjon 303. Historia prawdziwa", "Proceder", "Krime Story. Love Story").
W ostatnim czasie o show-biznesowej aktywności Wątroby zrobiło się jednak cicho. Teraz okazuje się, że aktor i emerytowany policjant od lat toczy spór z TVN-em i Związkiem Artystów Scen Polskich w sprawie tantiem za pracę przy "W11" i "wkład artystyczny".
W najnowszym wywiadzie z jego ust padły mocne słowa o oszustwie i możliwości popełnienia przestępstwa przez jednego z dyrektorów stacji TVN.
Miłe złego początki
Wątroba na planie "W11" pojawił się w 2004 r. po 10 latach czynnej służby w policji. Jak się tam znalazł?
- Przez zupełny przypadek. Do naszej jednostki przyszedł telegram, z którego wynikało, że stacja TVN w porozumieniu z Komendą Główną Policji chce zrobić serial wzorowany na niemieckim "K11", w którym policjantów grać będą prawdziwi policjanci, a nie aktorzy – opowiadał "Plejadzie".
Wątroba pojechał na casting i tak to się zaczęło. Niestety dwa lata później pojawiły się problemy, o których gwiazdor "W11" mówi dopiero od niedawna.
Tantiemy tylko dla wybranych
Wątroba ma żal do TVN-u, że tantiemy z emisji odcinków i licznych powtórek nigdy nie trafiły do aktorów. Swoją "dolę" dostawali za to reżyserzy, scenografowie, operatorzy zdjęć.
- Wszyscy wokół mówili, że dostają tantiemy, a nikt z nas, grających w serialu, nie widział ich na oczy. Zaczęliśmy więc dopytywać się w ZASP-ie, z czego to wynika – mówił w "Plejadzie".
W ZASP-ie dowiedział, się, że tantiemy mu nie przysługują, bo formalnie nie jest aktorem. Drugi powód to zapis w jego umowie, który zdaniem Wątroby miał się tam pojawić bezprawnie.
Na podstawie tego zapisu "rzekomo zrzekamy się prawa do tantiem i do tego, by reprezentowały nas organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi" – mówił Wątroba.
"Zostaliśmy oszukani i okradzeni"
Były gwiazdor "W11" mówił, że istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa przez jednego z dyrektorów stacji TVN. - Na razie nie będę jeszcze rzucał nazwiskami. Wszystko w swoim czasie – mówił emerytowany policjant. - Mówiąc krótko i nie przebierając w słowach – zostaliśmy oszukani i okradzeni.
Wątroba twierdzi, że ten problem dotykał wszystkich osób występujących w serialach paradokumentalnych.
- Byliśmy notorycznie zastraszani. Ciągle słyszeliśmy, że jak dalej będziemy dopytywać się o tantiemy, to wylecimy z serialu. Wiem, że w innych produkcjach TVN-u mechanizm był taki sam – opowiadał w wywiadzie.
Walka o miliony
W końcu jednak doszło do wstąpienia na drogę prawną i walkę o grube miliony. - Na podstawie dostępnych danych, które w końcu wyciągnęliśmy od ZASP-u, wyliczyliśmy, że, wraz z odsetkami, naszej ósemce należy się w sumie około 17 mln zł – wyznał "Plejadzie".
Sytuacja jest rozwojowa i zawiła. Obsada "W11" nie może pozwać TVN-u, tylko ZASP, który powinien im wypłacić tantiemy lub pozwać TVN, bo formalnie reprezentuje interesy aktorów. - Ten spór trwa już lata, a ZASP przez ten czas nie zrobił nic. Dosłownie nic - dodał Wątroba, który ubolewa, że Związek Artystów Scen Polskich nie walczy o artystów, tylko dba o interesy prywatnej telewizji.