"Agent-Gwiazdy". Przywróćcie nam Gołotę. Bez niego to nie ten sam program
Każde telewizyjne show ma swoją gwiazdę. W "Agencie" niespodziewanie stał się nią Andrzej Gołota. Swoją naturalną nieporadnością przekonał do siebie nawet tych, którzy od lat mieli go za (za przeproszeniem) tłuka i zakapiora. Och, jak bardzo się mylili.
11.04.2019 | aktual.: 11.04.2019 11:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Program "Agent - Gwiazdy" jest mniej więcej na półmetku. Celebryci prześcigają się w tworzeniu spisków i sojuszy, by przeszkodzić całej grupie w zdobyciu pieniędzy. Wszyscy działają tak, żeby ściągnąć na siebie podejrzenia o byciu tytułowym agentem. Bo dobrze wiedzą, jakie są tego konsekwencje. Kto przekona największą liczbę uczestników, że to on jest agentem, szybko z programu nie odpadnie. Taktyka godna nie takich znowu tanich filmów akcji.
Tymczasem był jeden człowiek, który tę całą rozgrywkę i walkę o popularność wśród widzów miał serdecznie gdzieś. Andrzej Gołota udowodnił nie raz, że właściwie to nie wie, co robi w programie, ale chociaż będzie uczciwy. Nie przeliczał swojego zachowania na to, czy dojdzie do finału i zaskarbi sobie sympatię fanów "Agenta".
Dlatego gdy w ostatnim odcinku Gołota pożegnał się z programem, media społecznościowe zalała fala smutku, z którą my też płyniemy.
Łzy po Endrju
Tak wielu reakcji, jak po odpadnięciu sportowca, na facebookowym fanpage’u "Agenta" jeszcze nie widzieliśmy. Do chwili powstania tego tekstu tylko pod jednym zdjęciem Gołoty pojawiło się ponad 1,2 tys. reakcji i ponad 200 komentarzy. Niemal z wszystkich wybrzmiewa jedno zdanie: "bez Andrzeja ten program nie ma sensu".
Lektura tych komentarzy jest wyjątkowo ciekawa. Dlaczego? Okazało się, że program TVN-u kompletnie zmienił to, jak Polacy – a przynajmniej część z nas – postrzega Gołotę.
- Andrzej okazał się fajnym gościem wbrew temu, co pisano o nim wcześniej – czytamy.
- Dał z siebie wszystko, starczyło na półmetek, jestem dumny. Wiem, że to nie jego świat i nowi ludzie/kamery go peszą. A mimo to super się pokazał, robił wszystkie zadania na 100 proc. swoich mocy, uratował Panią Krystynę, zgarnął Jockera za Park Trampolin, uratował się w odcinku 6. Zawsze kibice mogą sobie odpalić te 7 odcinków i zobaczyć Andrzeja z innej strony, bardziej życiowej – pisze inna osoba.
Są i takie komentarze: "Fajny facet. Nie udawał, był sobą", "Człowiek legenda, który zasługuje na szacunek", "Uwielbiam go! Ale warto było oglądać, żeby się przekonać jakim jest fajnym gościem".
Sportowiec z krwi i kości
Okazało się, że program rozrywkowy, w którym polscy celebryci ganiają za pieniędzmi wykonując mniej lub bardziej poważne zadania, przynosi coś dobrego. W tym przypadku szacunek do sportowca, któremu się on po prostu należy.
Andrzej Gołota odkryty przez młodsze pokolenie, które o boksie wie często tyle, co nic. A już na pewno niewiele o walkach Polaka w latach 90., gdy świecił największe triumfy.
Gołota pożegnał się z kibicami w ringu 25 października 2014 roku, kiedy to w walce pokazowej w Częstochowie, zmierzył się z Danellem Nicholsonem.
Mariola Gołota tak komentowała ostatnio decyzję sprzed lat o zakończeniu kariery przez męża.
- Poczułam ogromną ulgę. To była decyzja, że tak powiem, dorosła - i dla męża, i dla mnie, bo w pewnym momencie sport wyczynowy zaczyna się robić niebezpieczny. Ale nie dalej niż w czwartek zeszłego tygodnia (14 lutego 2019 roku – przyp. red.) Andrzej znów dostał ofertę walki. Zainteresowanie jest, kibice nadal chcieliby go widzieć, ale to już zamknięty rozdział tej książki - powiedziała w jednym z wywiadów promujących show TVN.
Brązowy medalista olimpijski z Seulu i mistrzostw Europy z Aten, zawodowy mistrz Ameryki Północnej federacji IBF, czterokrotny mistrz Polski w wadze ciężkiej. Człowiek-legenda. Ktoś mógłby powiedzieć, że udziałem w rozrywkowym show tylko straci w oczach fanów. A tu przybyło mu nowych.
Gołota pokazał z resztą, że jest sportowcem z krwi i kości. Wykonywał wszystkie zadania, gdy inni uczestnicy celowo je pomijali, by zyskać przewagę i przyglądać się grze z boku. Tego, że uratował Czubównę, internauci też nie zapomną. Tak jak i jego żartów, o których pisaliśmy poprzednim razem.
Kto wie, może teraz Gołota wykorzysta tę nową widownię? My za to jesteśmy przekonani, że właśnie takich postaci brakuje w podobnych programach telewizyjnych. Takich, którzy nie liczą na zdobycie fanów. Oni sami do niego ciągną.