Ekspert o aferze w Trójce: "Władza idzie na zniszczenie. Zmiana dyrektora to koło ratunkowe, które nic nie wniesie"
Po aferze z piosenką Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" radiowa Trójka zmieniła dyrektora - od teraz jest nim Kuba Strzyczkowski. Zdaniem medioznawcy zmiana ta jest "pracą straceńca, której nie wróży żadnego, znaczącego efektu".
Radiowa Trójka musiała w ostatnich dniach zmierzyć się z sytuacją kryzysową, jakiej jeszcze nie miała. Po unieważnieniu zwycięstwa piosenki Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" w Liście Przebojów Trójki internauci oskarżali stację o stosowanie cenzury, z redakcji zaczęli odchodzić dziennikarze i prezenterzy. Teraz radio ma nowego dyrektora - Tomasza Kowalczewskiego zastąpił Kuba Strzyczkowski.
Zdaniem prof. Maciej Mrozowskiego ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS), medioznawcy, Trójka już mocno straciła wizerunkowo i będzie odwracać się od stacji starsze pokolenia słuchaczy.
- Pokolenie starsze, które przyzwyczaiło się do programu, już wie, że nie ma tego programu i ma nadzieję, że radia alternatywne, np. Radio Nowy Świat (otwierające się, założone przez byłych dziennikarzy Trójki - przyp. red.) przywróci trochę ducha i tego stylu. Być może młode pokolenie, 20-latków, być może 25-latków, którzy słuchają różnych audycji, a najczęściej jakichś tam podcastów, to oni nie mają swojego radia w zasadzie. Trójka była takim radiem, które miało bukiet kulturalnych ofert. Wyjęcie kilku elementów, a zwłaszcza tylu, sprawia, że mozaika runęła. Tego się nie odtworzy - stwierdził profesor w rozmowie z WP.
Według prof. Mrozowskiego piosenka Kazika nie będzie jednak przyczynkiem do rewolucji i gwałtownych zmian nastrojów politycznych. Przypomnijmy, że podczas rewolucji goździków w Portugalii w latach 70. XX w. ważną rolę odegrała puszczana w radiu piosenka "E depois do adeus" Paulo de Carvalho.
- Trójka nie była aż tak potężnym narzędziem wpływu społecznego i nie odgrywała tak istotnej roli. Pewna grupa inteligencji, która i tak jest przeciwko tej władzy, nie przejrzała na oczy i nie dostrzegła czegoś, czego przedtem nie widziała, tylko zniesmaczyła się do końca. Ta władza idzie na zniszczenie. Może jakaś część ludzi się dowie i powie: "A po co oni to niszczą, co im to przeszkadza?". Przy wyborach każdy procent się liczy. Sądzę, że to nie będzie silny czynnik - mówił.
Prof. Mrozowski ocenił też zmianę na stanowisku dyrektora Trójki. Wejście Strzyczkowskiego nazwał "kołem ratunkowym". - To ostatnie koło ratunkowe, jakie im zostało, bo pan Strzyczkowski był związany z radiem ponad 20 lat. To jest człowiek zespołu, którego już nie ma. Nie wiem, na jakiej zasadzie on się podjął tego - czy jakoś go specjalnie skomplementowano, czy obiecano mu coś. Ale on tych ludzi z powrotem nie przyciągnie, bo na to władze radia nie pozwolą w żadnym wypadku. To nie jest tak, że się nabór nowy zrobi i przyjdą inteligenci, młodzi, ambitni i stworzą nowe, wspaniałe audycje. Nie wiem, czy to nie jest próba przeprofilowania radia, ale raczej to jest praca straceńca, której nie wróżę żadnego znaczącego efektu - powiedział.
Ekspert z SWPS przyznał także, że afera z Trójką i piosenką Kazika jest w pewnym sensie dowodem na upolitycznienie naszego życia. - Do rangi politycznego problemu urosło coś, co zawsze było poza polityką, czyli wizyty na cmentarzu, kultywowanie pamięci po zmarłych. Nikt nie ma pretensji, że Jarosław Kaczyński poszedł odwiedzić grób matki, tylko że on to zrobił ostentacyjnie, łamiąc prawo. Na tym polega istota Kazika. Tu się zetknęły dwa światy - wielkiej polityki i intymnych, pozapolitycznych doświadczeń. Oś polityki przebiła naszą rzeczywistość i wszystkie sfery życia. Nie ma już obszaru wolnego od ingerencji władz - skomentował.