Seriale polskie"Adrian stał się Andrzejem". "Ucho prezesa" to polityczne krzywe zwierciadło na miarę naszych czasów

"Adrian stał się Andrzejem". "Ucho prezesa" to polityczne krzywe zwierciadło na miarę naszych czasów

"Ucho prezesa" to prawdziwy fenomen. Celnie i zabawnie komentuje polityczne wydarzenia w kraju, podbijając serca widzów. Mało kto się jednak spodziewał, że zacznie zmieniać polską politykę.

"Adrian stał się Andrzejem". "Ucho prezesa" to polityczne krzywe zwierciadło na miarę naszych czasów
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Urszula Korąkiewicz

W serialu prezydent był do niedawna mało istotną postacią. Pozostali bohaterowie lekceważąco nazywali go Adrianem. – Andrzej jestem, nie Adrian – hasło nic nie dawało. Nikt, nie brał go na poważnie, nikt nie liczył się z jego zdaniem. Choć pierwszy sezon trwał 14 odcinków, tylko jemu, w przeciwieństwie do pozostałych bohaterów, nie udało się wejść do gabinetu prezesa. Oto widzieliśmy humorystyczny, wykrzywiony obraz prezydenta naszego kraju. Wiecznie w poczekalni, spychany na dalszy plan. Czas miała dla niego tylko pani Basia, sekretarka prezesa, cierpliwie wysłuchująca jego żartów i pogróżek, że "kiedyś w końcu pokaże".

Widzowie serialu Górskiego szybko zaczęli obserwować wydarzenia na scenie politycznej z humorystycznej perspektywy. Nie trzeba przypominać, że "Ucho prezesa" bije rekordy popularności. Miliony odtworzeń na Youtube mówią same za siebie. Rozmowy z wplatanymi cytatami z serialu weszły do języka potocznego, a poczynania bohaterów zaczęli komentować nawet politycy.

- Nie wiem, czy prezydent Andrzej Duda ogląda "Ucho prezesa". Taki miniserial kabaretowy, który jest oglądany przez wiele milionów Polaków, który jest komentowany w internecie, jest czymś istotnym i żaden polityk nie może pominąć, jak jest przedstawiany – mówił w Polsat News rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. - *Jeśli prezydent sam nie ogląda, to powinien mieć doradców, którzy mu to zrelacjonują *- dodał.

Obraz
© Materiały prasowe

To, że historia Adriana została mu zrelacjonowana, wydawało się więcej niż pewne. Co więcej, w potocznych rozmowach coraz częściej dało się słyszeć żartobliwe, ale i ironiczne nazywanie prezydenta Adrianem. Mało kto wierzył, że uda mu się odczarować ten wizerunek i przeciwstawić się „naczelnikowi państwa”. Nawet Ludwik Dorn stwierdził, że prezydent z "Ucha prezesa" naciska szefa, by przestał nim pomiatać. Zapytany o to Paweł Koślik, stwierdził:

- Nie wiem, jak ta rola wpływa na polityków. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć o reakcjach zwykłych ludzi. Kilka dni temu, kiedy stałem na przystanku, ktoś przejeżdżał samochodem, zwolnił, otworzył okno i powiedział: "Ucho Prezesa", dobra robota, róbcie tak dalej. To znaczy, że to działa. Jest odbiór, ale jak to działa na polityków nie umiem powiedzieć, bo nie rozmawiałem z żadnym z nich – mówił w rozmowie z WP Teleshow odtwórca roli prezydenta.

"Adrian" z serialu wyszedł na ulice

Wielu ekspertów twierdziło, że jeśli Duda chce utrzymać poparcie wśród obywateli, musi wizerunkowo "pokonać Adriana". Mówiło się też o tym, że dwukrotnym "weto" do ustaw o zmianach w sądownictwie odżegnuje się od potocznego wizerunku petenta spod gabinetu prezesa. Tym bardziej, że wcześniej „Adrian” wyszedł na ulice. Miliony protestujących wakacji podczas skandowało pod sądami w całym kraju i pod pałacem prezydenckich „Adrian, musisz”, zagrzewając prezydenta do działania. - To jest wielkie zaskoczenie - Duda postawił się swojej byłej partii. Tak, ten sam prezydent, który przyzwyczaił nas do tego, że jest jedynie "notariuszem", "długopisem" czy "Adrianem" i wykonuje biernie wszystkie polecenia Prawa i Sprawiedliwości – pisał wówczas dla WP Sławomir Sierakowski. Nadzieje na diametralną zmianę poglądów prezydenta czy odcięcie się od PiS były płonne, ale od tamtej pory było w końcu pewne - to do prezydenta, a nie partii należą najważniejsze decyzje w kraju.

Serial po wakacyjnej przerwie musiał więc nadążyć za zmianami nastrojów w polityce. Zmienił się więc i sam Adrian, od teraz unikający kontaktu z prezesem i grający na zwłokę. "Nowy Adrian" ma więcej pewności siebie, własne plany kierowania państwem, a przede wszystkim doradców, którzy w każdej chwili są w stanie służyć mu pomocą. A jednak… wciąż czegoś brakuje. Wciąż brakuje dostatecznej odwagi, by przechylić szalę na swoją korzyść i pokazać prezesowi, kto w politycznej grze rozdaje karty. Głowa państwa wciąż w osobistej konfrontacji z prezesem jest na dużo niższej pozycji. Niewątpliwie, serialowy prezydent przestał jednak być obiektem żartów, ma coraz więcej do powiedzenia i służbę państwu traktuje w końcu jako sprawę największej wagi. Od tej pory prezes, ku swojemu niezadowoleniu musi zacząć liczyć się z jego zdaniem.

"Ucho prezesa" jak wyrocznia

O tym jednak, do jakiego stopnia zmieni się w "Uchu prezesa" i jak padło w jednym z dialogów „kto kogo zrobi na szaro”, przekonamy się dopiero w trzecim sezonie. Nie da się jednak ukryć, że Robert Górski zastał wysoko zawieszoną poprzeczkę. Błyskotliwością i nieprzeciętną umiejętnością analizy polskiej sceny politycznej nieraz pokazał, że potrafi celnie wytknąć wszystkie przywary polityków, a nawet przypadkiem przewidzieć ich przyszłość (jak w przypadku Mateusza Morawieckiego).

Jednak tak jak w niedawnej rozmowie z magazynem "Zwierciadło", stanowczo zaprzecza, gdy nazywają go politycznym prorokiem. Stworzył za to swojego rodzaju krzywe zwierciadło, w którym coraz trudniej stwierdzić czy serial naśladuje rzeczywistość czy jest dokładnie odwrotnie.

- Nasz serial nazwał pewne rzeczy po imieniu czy nadał im nazwy, które wisiały w powietrzu, a wyartykułowane stały się jaśniejsze, łatwiej je zrozumieć. Ludzie czasem potrzebują jasnego określenia zjawisk. Prezydent usłyszał, że jest Adrianem i zapragnął przestać nim być, nawet za cenę konfliktu z własnym politycznym zapleczem. A ludzie mają co skandować. Albo wyśmiewać – przyznał w wywiadzie.

Wszystkie odcinki "Ucha Prezesa" będzie można oglądać za darmo od niedzieli, 21 stycznia, o godzinie 20:00 w Telewizji WP.

Obraz
© Youtube.com
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)