13 powodów – serial przeraził wielu internautów. Powód? Brutalne sceny gwałtu
Jeśli scena z pierwszego sezonu, w którym Hannah podcina sobie żyły, była brutalna i wielu widzów nie mogło na to patrzeć, to drugi sezon tylko dołoży im traumy.
22.05.2018 | aktual.: 23.05.2018 10:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W pierwszym sezonie cała historia skupiała się wokół samobójstwa Hanny Baker i 13 powodów, dla których to zrobiła. Twórcy postanowili zrobić serial, jakiego jeszcze nie było. I tym samym uderzyć w psychikę widzów niczym obuchem. Prosto między oczy. Była scena podcinania sobie żył w wannie – chyba jedyna taka wśród seriali dedykowanych młodzieży – i scena gwałtu na imprezie.
Drugi sezon podkreśla szczególnie ważny w ostatnim czasie wątek #metoo. Do tego stopnia, że na Twitterze posypały się komentarze przerażonych i zdegustowanych internautów. Ale gdy jedni podpowiadają, od której minuty lepiej nie oglądać, tak drudzy podkreślają: to trzeba zobaczyć.
Przemoc goni przemoc
"13 powodów" było, jest i będzie krytykowane. Już od premiery pierwszego odcinka produkcji pojawiły się komentarze, że szkodzą nastolatkom, bo po podpowiadają im, jak się zabić. Jedni chwalili, inni krytykowali. Z drugim sezonem jest identycznie. Tyle że już nie o samobójstwo chodzi, a gwałty. Akcent przełożony jest z samobójstwa Hanny Baker na gwałt na Jessice Davis. Jej oprawcą jest Bryce Walker, szkolna gwiazda koszykówki.
Serial jako jeden z nielicznych podejmuje akcję #metoo i przekłada ją na to, co dzieje się w świecie nastolatków. Szybko okazuje się, że doświadczenia z przemocą seksualną mają także inne bohaterki "13 powodów". Jessica nie jest jedyną zgwałconą przez Bryce’a uczennicą. Swoje historie opowiadają też matki nastolatków – historie, które zdarzyły się oczywiście za ich młodości. Przypadków gwałtu jest dużo, a to nie wszystko.
W sieci dziś komentuje się szczególnie jedną scenę. Tę w której jeden z bohaterów jest brutalnie gwałcony przez kolegów.
"Scena gwałtu była kompletnie niepotrzebna. Nigdy nie byłem bardziej przerażony podczas oglądania jakiekolwiek innej sceny gwałtu jak przy tej. To były tortury. Gorsze od patrzenia na podcinanie żył w pierwszym sezonie" – pisze jeden z użytkowników na Twitterze. "Po tej scenie serial powinien być skasowany. To oczywiste, że twórcy skupiają się tylko na szokowaniu, a nie na problemie gwałtu i samobójstwa" – to kolejny głos z USA. Pojawiają się też komentarze, w których widzowie ostrzegają się przed brutalnymi scenami. "Przyjaciółka widziała ostatni odcinek i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Proszę, nie oglądajcie od 38 do 39 minuty" – czytamy w komentarzach.
Ale pojawiają się też takie głosy: "Sceny gwałtu nie mogą być lekkie. Cieszę się, że widzowie poczuli się niekomfortowo. Gwałt to jest tortura, to jest przemoc. Dlaczego niby mieliby pokazać to inaczej?", "Choć to okropny moment, pokazuje, że także mężczyźni są ofiarami gwałtów. Przemoc seksualna to zawsze próba pokazania siły nad drugim człowiekiem. Ta scena łamie serce".
Komentarze internautów nie pozostały bez odzewu Netfliksa. – Napaści na tle seksualnym są spychane do cienia. Gwałty mężczyzn na mężczyznach tym bardziej. Przemoc, taka jaka spotkała bohatera serialu, zdarza się, ale bardzo często nie jest publicznie poruszana. "13 powodów" opowiada o trudnych tematach, które najczęściej otoczone są milczeniem. Chcemy, by ludzie rozmawiali o tym. Zdajemy sobie sprawę, że na niektóre sceny ciężko patrzeć. Dlatego upewniliśmy się, że mamy odpowiednie ostrzeżenia, środki przekazu, którymi możemy pomóc tym, którzy bezpośrednio poczuli się dotknięci serialem – powiedział w rozmowie z mediami rzecznik Netfliksa.
Nie można patrzeć? A to cała prawda
Serial nie bierze jeńców. Dziś nie można powiedzieć, że w mainstreamowych serialach temat przemocy seksualnej – gwałtu, ale też molestowania w pracy – jest kompletnie pomijany. To właśnie dzięki scenarzystom „13 powodów” to, co do tej pory było tabu, oglądane jest przez widzów na całym świecie. A to ogromny plus.
Serial odzwierciedla rzeczywistość. Gdy mama jednego z bohaterów opowiada, jak była wykorzystywana przez szefa w pracy, brzmi podobnie jak aktorki, które oskrażały Weinsteina. Z Bryce Walker to postać, która od razu kojarzy się z wydanym ostatnio reportażem Jona Krakauera o gwałtach w amerykańskim miastecznku uniwersyteckim Missoula.
W swojej książce Krakauer pisze, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak powszechnym przestępstwem jest gwałt. Jego ofiarami przeważnie padają dziewczyny rozpoczynające studia. Według raportu opublikowanego w grudniu 2014 roku przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych "w latach 1995–2013 ofiarami gwałtów i aktów przemocy seksualnej padały najczęściej kobiety między osiemnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia".
Na opisywanym Uniwersytecie Montany jest jak w serialowym Liberty High. Tam też kryje się szkolnych sportowców i to, że gwałcą koleżanki.
- W grudniu 2010 roku czterech kolegów z drużyny zostało oskarżonych o zbiorowy gwałt na studentce, która była zbyt pijana, by móc się im skutecznie oprzeć. Cała czwórka stwierdziła jednak, że dziewczyna wyraziła zgodę na seks, i nie wytoczono im sprawy. Rok później, w grudniu 2011 roku, trzech zawodników Grizzlies miało podać dwóm studentkom narkotyki, a potem seksualnie je napastować. Również i tym razem żaden ze sprawców nie stanął przed sądem – opowiada autor.
I gdy dziś wraca jak bumerang pytanie, czy "13 powodów" robi dobrze, pokazując ten problem, chyba nie ma lepszej odpowiedzi niż "tak".
Netflix nie upublicznia wyników oglądalności swoich produkcji. Miarą sukcesu może być jednak popularność w serwisach społecznościowych. O "13 Reasons Why" w zaledwie kilku pierwszych miesiącach pojawiło się ponad 11 milionów postów - tweetów. Według Fizziology – firmy badającej social media – serial budzi zainteresowanie 3,5 mln internautów. Tym samym zajmuje pierwsze miejsce wśród produkcji dedykowanych młodym.
Trudno wyobrazić sobie produkcję, która lepiej promowałaby telefony wsparcia i kampanie pomocowe. Popularność serialu już teraz przekłada się na zwiększone zainteresowanie tematem przemocy seksualnej. I może za kilka lat, gdy Biały Dom stworzy nowy raport, żadna uczelnia nie będzie miała nawet możliwości, by ukrywać przypadki gwałtów. Bo uczniowie i studenci będą świadomi, co robić w takiej sytuacji i gdzie się zgłosić.