"07 zgłoś się": Występ u boku Borewicza okazał się jej największym przekleństwem!
Udział w telewizyjnym hicie wcale nie przysłużył się karierze Ewy Florczak, która praktycznie zniknęła z ekranów. Po latach aktorka opowiada o występie u boku serialowego Borewicza z rozżaleniem. Brak pracy oraz zawiść kolegów po fachu były dla niej ciosem.
Ewa Florczak mogła zrobić wielką karierę, jedna decyzja na zawsze zmieniła jej życie...
Występ w serialu *"07 zgłoś się" miał być dla niej wielką szansą. Gdy trafiła na zdjęcia próbne do produkcji, była studentką czwartego roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Na przesłuchaniach pojawiła się jako jedna z wielu kandydatek do roli partnerki ekranowego porucznika. Nie należała do faworytek. Jak wspominała aktorka, reżyser miał już upatrzone dziewczyny, które widział u boku Borewicza. Zrobiła jednak tak piorunujące wrażenie, że wygrała rywalizację i dołączyła na stałe do obsady. Nikomu nieznana wówczas dziewczyna z dnia na dzień stała się sławna. Mogła liczyć na specjalne traktowanie. Nie musiała stać w ciągnących się w nieskończoność kolejkach do sklepów, a ekspedientki sprzedawały jej towar "spod lady". Z czasem okazało się, że udział w telewizyjnym hicie wcale nie przysłużył się karierze aktorki, która praktycznie zniknęła z ekranów. Po latach Ewa Florczak opowiada o występie u boku serialowego Borewicza z sentymentem, ale i rozżaleniem. Brak pracy oraz zawiść kolegów po fachu były dla niej ciosem. KJ/AOS*
Przełomowy moment
Gdy trafiła na plan "07 zgłoś się" nie przypuszczała, że to wydarzenie na zawsze zmieni jej życie. Cieszyła się, że może tak wiele się nauczyć. Od pierwszych dni zdjęciowych miała okazję poznać tajniki pracy przed kamerą. Do tej pory grała jedynie epizodycznie w spektaklach Teatru Telewizji. Zdobyte przy realizacji serii doświadczenie było więc dla niej bezcenne.
- Grając w tym serialu nauczyłam się filmu. Wiedziałam jak stanąć, spojrzeć i jaki gest wykonać. W szkole teatralnej nikt mi tego nie mówił - tłumaczyła w wywiadzie dla tygodnika "Świat&Ludzie".
Popularność jej nie przeszkadzała
Wraz z emisją kolejnych odcinków, popularność obsady rosła. Ludzie rozpoznawali ich na ulicy, zaczepiali i prosili o autografy. Florczak nigdy to nie przeszkadzało. Cieszyła się ze wszystkich oznak sympatii, które otrzymywała. Ba! Bardzo lubiła takie "życie na świeczniku".
Bycie rozpoznawalną traktowała jako nieodłączną część zawodu, który wykonuje. Sława nie była dla niej męcząca. Do czasu, gdy na własnej skórze odczuła jej ciemną stronę...
Przestało być kolorowo
Wraz z zakończeniem "07 zgłoś się" pojawiły się pierwsze problemy. Aktorka była utożsamiana z jedną rolą, co zaczęło negatywnie odbijać się na pracy Florczak. Widzowie nie doceniali jej kolejnych dokonań.
- Później zagrałam wspaniałą rolę w "Dolinie Issy" i miałam też za sobą bardzo wiele ról w teatrze. Jednak gdy wychodziłam na scenę, na przykład jako poważna, dramatyczna postać, z pierwszych rzędów słyszałam okrzyki: "Patrz, patrz, ta aktorka z 07" - żaliła się na łamach tygodnika "Świat&Ludzie".
Znalazła się w sytuacji bez wyjścia
Nie tylko publiczność, ale i filmowi twórcy zaszufladkowali Florczak jako aktorkę jednej roli. Nie otrzymywała kolejnych zawodowych propozycji. Praktycznie zniknęła z ekranów. Ona dobrze wiedziała, w czym tkwi problem. Nie mogła na to jednak nic poradzić...
- Wielu reżyserów, którzy mogliby mnie angażować do filmów, rezygnowało z tego pomysłu. Niestety, uważali, że za bardzo się kojarzę z tym serialem - zdradza na łamach "Życia na Gorąco".
Środowisko aktorskie patrzyło na nią nieprzychylnie
Florczak nie mogła też liczyć na wsparcie kolegów po fachu. Mieli do niej pretensje o to, kogo zagrała w serialu. Nie spodobało się im, że wcieliła się w postać Ewy Olszańskiej - funkcjonariuszki komunistycznych służb mundurowych. Z tego powodu spotkało ją wiele przykrości.
- Największe pretensje, że gram milicjantkę mieli do mnie koledzy aktorzy i koleżanki aktorki. Życzliwi ludzie pocieszali mnie jednak, żebym się nie martwiła, i mówili, że oni to robią z zazdrości. Fakt, nie mieli się specjalnie do czego przyczepić, więc im się nie podobało, że gram w mundurze - wspomina z rozżaleniem w wywiadzie dla "Życia na Gorąco".
Rodzina na zakręcie
Nie tylko nad karierą artystki zawisły czarne chmury. W życiu prywatnym też nie najlepiej się układało. Przez wiele lat była żoną Sławomira Orzechowskiego - aktora, którego widzowie oglądać mogą obecnie jako biskupa w serialu "Ojciec Mateusz".
Para doczekała się dwójki dzieci. Niestety, ich związek nie przetrwał próby czasu. Zaaferowani pracą, mijali się w życiu rodzinnym.