Życie i czasy Marthy Washington
Martha Washington nie jest superbohaterką. Nie posiada żadnej nadprzyrodzonej mocy, nie jest nieśmiertelna, nie ma jaskini pełnej fikuśnych wynalazków, ani nawet własnego lokaja. Mimo to, Washington doskonale wpisuje się w amerykański mit bohatera komiksowego. Jest superbohaterką bez supermocy. To czarna dziewczyna z biednej dzielnicy Chicago, której jedynym talentem jest niesamowita wola przeżycia. Z zastraszonej dziewczynki, wychowanej w getcie przerażającego projektu mieszkaniowego Cabrini-Green, stała się amerykańską legendą. A także bohaterką jednej z najbardziej niesamowitych serii w historii amerykańskiego komiksu.
16.02.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:12
Dajcie mi wolność
Pisząc o Marcie Washington i jej losach zazwyczaj pisze się o pierwszej i najważniejszej serii - "Dajcie mi wolność". To w niej bowiem obaj twórcy wspinają się na szczyty swoich możliwości i proponują czytelnikowi lekturę komiksu niesamowitego, tradycyjnego, a jednocześnie bardzo odważnego, przełamującego komiksowe konwencje i oddającego hołd klasyce komiksu i twórczości science-fiction.
Tytuł serii nawiązuje do słynnego przemówienia Patricka Henry'ego - jednego z Ojców założycieli Stanów Zjednoczonych. Henry wygłaszając w 1775 roku mowę nazywaną dzisiaj "Dajcie mi wolność lub dajcie mi śmierć" przekonał władze Wirginii, by wzięły udział w amerykańskiej rewolucji. Wśród słuchaczy Henry'ego znajdowali się między innymi Thomas Jefferson i George Washington.
Tytułując tak opowieść o Marcie, Miller nie mógł uniknąć politycznych i społecznych odczytań. I wcale się nie starał. Pierwszy zeszyt "Dajcie mi wolność" to mroczna, bardzo zaangażowana społecznie krytyka amerykańskiego społeczeństwa i systemu sprawowania władzy. Nic nie zapowiada jeszcze, że Martha stanie się jedną z klasycznych bohaterek popkultury, która koniec końców przemierzy kosmos w poszukiwaniu początków ludzkiej rasy. W pierwszej części "Dajcie mi wolność" jest raczej ofiarą. Nierówności społecznych, kasty rządzącej, systemu opieki medycznej, a w końcu rządzących w armii zdrajców, którzy bez mrugnięcia okiem wysyłają żołnierzy na śmierć.
Nawiązania do amerykańskiej rzeczywistości są aż nazbyt oczywiste - przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to narastająca fala przestępczości, z którą Ameryka nie potrafiła sobie poradzić. To także wciąż rosnące podziały pomiędzy czarnymi a białymi, które swój spektakularny i tragiczny punkt kulminacyjny osiągnęły w 1992 roku, podczas zamieszek w Los Angeles. Nie przez przypadek głównym antagonistą Marthy Washington jest porucznik Moretti - biały konserwatysta wywodzący się z wpływowej republikańskiej rodziny, któremu wszystko uchodzi na sucho.
Wizja Millera była tak mroczna i krytyczna, że zaniepokojony Gibbons postanowił nieco ją rozjaśnić. Jeżeli wierzyć jego komentarzom, to właśnie on wpłynął na Millera i sprawił, że obok krytyki pojawiła się też karykatura. Stąd od drugiej części pojawiają się elementy humorystyczne, jak chociażby wielki robot w kształcie laleczki reklamującej hamburgery, przerobiony na maszynę bojową. Stąd też jednym z głównych przeciwników Ameryki staje się gejowska organizacja faszystowska.
Jednak te zabiegi nie złagodziły ideologicznej wymowy serii. To, jak głęboko Miller i Gibbons rozczarowani byli Ameryką najlepiej obrazują prezydenci Stanów Zjednoczonych pokazani w "Daj mi wolność". Wpierw, przez trzy kadencje rządzi republikanin Rexall. To prezydent forsujący korzystne dla siebie zmiany w konstytucji i uosabiający wszystko, co najgorsze w rządach konserwatystów, którymi w początkach lat dziewięćdziesiątych Ameryka była już mocno zmęczona. Trwały bowiem niemal 30 lat, z jedną tylko, czteroletnią przerwą, na nieudaną kadencję Cartera. Po Rexallu jednak nadchodzi nie mniej rozczarowujący, lewicowy Nissen. Z początku zdobywa uznanie społeczeństwa wycofując US Army z misji zagranicznych i angażując jej siły w wojnę o Puszczę Amazońską. Zostaje nawet uhonorowany pokojowym Noblem. Szybko jednak okazuje się, że poza fundamentalistycznymi, proekologicznymi poglądami Nissen nie ma nic do zaoferowania. Staje się kontrolowanym przez służby specjalne alkoholikiem, podejmuje irracjonalne decyzje i
wypowiada wojnę Indianom.
Czy w takim świecie może być jakaś nadzieja? Nie bardzo. Dobre w tej opowieści są tylko jednostki - Martha, jej upośledzona przyjaciółka Szmaciania czy Indianin Wasserstein (choć i on zostanie w końcu złamany). Wszyscy natomiast przedstawiciele władzy są skorumpowani, szaleni lub z gruntu źli. Skrajnym przykładem tej tendencji jest postać Naczelnego Chirurga, który traktuje chorobę jak zbrodnię. Stylizowany na typowy czarny charakter z klasycznych opowieści science-fiction (mnie osobiście kojarzył się z Darth Vaderem z "Gwiezdnych Wojen") jest przecież przedstawicielem służby zdrowia - organizacji, po której najmniej spodziewalibyśmy się bezmyślnego okrucieństwa.
I chyba właśnie dlatego jedynym ratunkiem dla Marthy jest wolność. Tylko jej pragnie. Nie ma pomysłu na uzdrowienie ludzkości. Nie jest dobrym samarytaninem. Nie chce władzy, gdyż ta deprawuje wszystkich. Martha chce jedynie wolności. I gotowa jest umrzeć, by ją zdobyć.
Występy gościnne
Sukces jaki odniosła seria zapewnił Marcie Washington stałe miejsce w panteonie bohaterów amerykańskiego komiksu. Miller bez skrępowania sięgał po tę postać, by mieszać ją z innymi swoimi projektami. Tak powstały jednorazowe spotkania światów, w których Martha poznaje bohaterów komiksów Millera i Geofa Darrowa - Nixona (z "Hard Boiled") i Big Guya (z "Big Guy i Rusty Robochłopiec").
Więcej, Martha Washington jest postacią na tyle nośną, że to właśnie po nią sięgnęli Miller i Gibbons, kiedy w 1994 roku przyszło im oddać hołd jednej z największych legend komiksu - zmarłemu właśnie Jackowi Kirby'emu, twórcy chociażby Kapitana Ameryki. Tak powstała "Niesubordynacja", najprawdopodobniej najwybitniejsza historia z Marthą Washington.
To opowieść z podwójnym sensem. Z jednej strony to niesamowita, przejmująca historia spotkania Marthy i Kapitana Ameryki (nazywanego tutaj Kapitanem Kurtzem - tak jak nazywał się na wpół szalony, mieszkający w głębi afrykańskiej dżungli bohater "Jądra ciemności" Josepha Conrada)
. Kapitan jest tu przedstawiony jako ostatni wielki, amerykański patriota. Symbol całego narodu, który broni go, pomimo iż nie zgadza się z jego polityką. Po raz pierwszy w życiu pozwala sobie na niesubordynację - by bronić Dzwonu Wolności, jednego z symboli Ameryki. Washington zostaje wysłana by pobrać próbkę jego krwi, kryje się w niej bowiem tajemnica jego nadludzkiej siły. Rozmowa Washington i Kapitana (który po dziesięcioleciach znów musi walczyć z faszystami, tym razem amerykańskimi) to jeden z najbardziej wzruszających momentów popkultury jaki znam - możliwy do pełnego zrozumienia i odczytania tylko dla kogoś, kto szanuje popkulturę i jej kiczowaty język.
Z drugiej strony zaś jest to komiks niemal publicystyczny. Manifest Millera i Gibbonsa w sprawie spuścizny Kirby'ego, o którą od lat toczy się obrzydliwy konflikt. Umierający Kapitan to Kirby. Martha to Miller i Gibbons. Niesubordynacja Marthy oznacza odmowę wykorzystywania spuścizny Kirby'ego wbrew jego woli.
W stronę science-fiction
Fakt, że Millerowi udało się stworzyć z Marthy klasyczną postać komiksową ma też niestety i swoje ciemne strony. Nieodzowną częścią serii komiksowej jest jej nieprzerwaność, ciągłe dążenie do kontynuacji. A kontynuacje "Dajcie mi wolność" są już niestety o wiele słabsze.
Widać zamiłowanie scenarzysty do klasycznych historii science-fiction, z którym zdradził się już przy okazji doskonałego, prześmiewczego "Big Guya i Rusty'ego Robochłopca". Problem jednak w tym, że Martha jest postacią zupełnie odmienną, nieco niepasującą do naiwnej konwencji fantastyki naukowej z lat pięćdziesiątych.
Martha się zmienia. Przestaje być jedynie świadkiem pewnej epoki - zaczyna swoje czasy kształtować. W serii "Martha idzie na wojnę" postanawia poprzeć jedną ze stron. Staje ramię w ramię z rebeliantami skupionymi wokół geniuszy i ich pomysłu na budowanie idealnego świata. Pojawiają się mutanty (wyglądający jak postaci z filmów fantasy), latające talerze, niewidzialni ludzie i sztuczna inteligencja, obiecująca ludzkości pokój i porządek. Wszystko to niestety pozbawione już ostrości oryginału, nieco zbyt grzeczne, wygładzone, wręcz optymistyczne.
Zresztą do takiego samego wniosku doszedł chyba sam Miller, gdyż w kolejnej serii, "Martha ratuje świat", Wenus, owa wspaniała sztuczna inteligencja pomagająca ludzkości, przechodzi na drugą stronę. Raz jeszcze okazuje się, że to władza jest największym złem i potrafi zepsuć każdego.I choć warto docenić fakt, że Miller próbował uciec z zaułka, w którym znalazł się po poprzedniej serii, to trudno nazwać "Martha ratuje świat" serią udaną. Za dużo tu bredni o początkach ludzkości, zbyt wiele łopatologii, za mało mroku.
Na marginesie
Wydanie zbiorcze, które proponuje nam Egmont, to nie tylko doskonała okazja, by poznać historię Marthy Washington. Dzięki komentarzom Dave'a Gibbonsa to także doskonała szansa, by poznać kawałek historii komiksu.
Przede wszystkim widać ewolucję stylu rysownika "Strażników". Nietrudno dostrzec jak Gibbons odchodził od stylu wypracowanego przy współpracy z Alanem Moorem. Doskonale widać też moment, w którym rysownicy wykorzystywać zaczęli komputery. Pojawiają się fotografie, czuć cyfrową sztuczność, kolor kładziony jest komputerowo. To zresztą chyba najsłabsze i najbardziej rozczarowujące momenty graficzne w sadze o Marcie Washington. Ograniczające się zazwyczaj do wulgarnego wklejenia realistycznego tła.
Z tekstów Gibbonsa można dowiedzieć się też nieco o amerykańskim przemyśle wydawniczym. Rysownik opowiada o współpracy z Dark Horse i próbie założenia niezależnego wydawnictwa Legend. Wspomina też czasem nieco o samym Millerze i Alanie Moorze - najprawdopodobniej dwóch najbardziej wpływowych artystach komiksowych ostatnich dwudziestu lat.
Martha Washington jako świadek epoki
Saga o Marcie Washington opowiada nie tylko o jej życiu w fikcyjnej, alternatywnej rzeczywistości, w której Ameryka się rozpada. To także opowieść o naszym świecie. O przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. O amerykańskich lękach i nadziejach. O niesamowitym momencie w historii komiksu. O śmierci Jacka Kirby'ego i technice cyfrowej wkraczającej do rysownictwa. O popkulturze i science-fiction.
To kawał dobrego komiksu, który w końcu dotarł do Polski. I grzechem byłoby to przegapić.