Zwyczajny olbrzym
W ujęciu brytyjskiego artysty Goliat to poczciwy przeciętniak, wyróżniający się jedynie wzrostem i wagą. Uwielbia pracować przy biurku i kiepsko radzi sobie z mieczem. Ostatnie, czego chce, to zmierzyć się z najdzielniejszym z Żydów, ale jego przełożony ma własny plan - jest bowiem przekonany, że nikt nie odważy się stanąć naprzeciw olbrzyma. Dlatego Goliat dzień w dzień ubiera się w wykutą specjalnie na tę okazję zbroję i w towarzystwie giermka (także przydzielonego specjalnie na tę okazję, wcześniej nikt mu nie służył) rusza do doliny.
17.09.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:15
Stoi w niej niemal zupełnie opuszczony, a bezsens jego misji podkreśla fakt, że żaden z głównych bohaterów (a wraz z nimi czytelnik) nigdy nawet nie widział żydowskiej armii - muszą wierzyć przełożonym na słowo, iż naprawdę skrywa się ona za wzniesieniem.* Z czasem Goliat zaczyna kwestionować rozkazy,* zaś gdy dochodzi do konfrontacji z Dawidem (będącym tu bohaterem drugoplanowym, ani razu nie pada nawet jego imię), nie do końca wie, co się właściwie dzieje.
Gauld rozrysowuje historię Goliata z godnym podziwu umiarem.* Na spokojnych, niemal pustych, biało-brązowo-czarnych kadrach opowiada smutną historię zwykłego człowieka, który nie rządzi nawet własnym życiem*. Niewiele tu słów (przeczytanie całego albumu zajmuje kilkanaście minut), rysunki zaś są maksymalnie uproszczone, niemal dziecinne. Jednak to zagranie celowe, mające podkreślić, że mamy do czynienia z alegorią.
Kunszt autora polega na tym, że z biblijnej przypowieści o zwycięstwie małego nad wielkim, Gauld robi przypowieść o bezsensie ludzkiego losu i okrucieństwie systemu. Goliat ginie wbrew sobie. Nigdy nie był wojownikiem i nie pchał się na front. Nie do końca rozumie nawet misję, którą mu powierzono. I zdecydowanie nie jest człowiekiem z legend, które krążą o nim w obu armiach. Jego los leży w rękach potężniejszych od niego, którzy narażają go tylko dla własnych korzyści. Nie pozostaje mu nic innego jak, niczym bohaterowie "Paragrafu 22", robić swoje i bezustannie dziwić się głupocie świata.
Dwuznaczna jest tu też rola Dawida. Żydowski bohater pojawia się tylko na chwilę. Wyłania się z mgły, mamrocze coś o gniewnym Bogu, do którego należy wojna i trupie Goliata, mającym być "wydanym ptactwu niebieskiemu i zwierzynie polnej", a następnie po prostu zabija poczciwego olbrzyma, ucina mu głowę i odchodzi.* Absurd i okrucieństwo tej sceny to nie tylko komentarz na temat wojny, ale także starotestamentowego, gniewnego i mściwego Boga* - wszak nie przez przypadek Gauld wybrał takich, a nie innych bohaterów.
"Goliat" to gorzka, liryczna refleksja o jednostce uwięzionej w pułapce własnego życia. Melancholijna elegia ku czci przeciętności i normalności. Jej bezwolny bohater nie jest pozbawiony zdolności do refleksji, brak mu jedynie odwagi, by przeciwstawić się absurdalnym instrukcjom. A gdy ginie, śmierć jego pozbawiona jest nie tylko bohaterstwa, ale i znaczenia. Jej jedynym świadkiem jest giermek, wszyscy inni poznają już tylko legendę.
Oszczędność formy, na jaką zdecydował się Tom Gauld może odstraszać, ale kryje się pod nią kunsztowna, precyzyjnie poprowadzona opowieść. Pośród efektownych, rozgadanych komiksów, w których wciąż coś się dzieje, łatwo przegapić "Goliata", ale byłby to duży błąd.