"Zmiennicy": Krystyna Kołodziejczyk omal nie straciła 40 tys. złotych!
Krystyna Kołodziejczyk, którą widzowie mogą znać m.in. z takich seriali jak: "Zmiennicy", "Samo Życie" i "39 i pół", na własnej skórze dowiedziała się, na czym polega metoda wyłudzania pieniędzy "na wnuczka". O mały włos nie straciła 40 tys. złotych!
Jak do tego doszło?
Bratanica na linii
Wszystko zaczęło się od jednego telefonu.
- Odebrałam telefon i usłyszałam bardzo smutny głos: "Ciociu, poznajesz mnie?". Domyśliłam się, że to moja bratanica. "Daję ci do telefonu pana policjanta". Przekazała słuchawkę - opowiadała aktorka w rozmowie z tygodnikiem "Życie na gorąco".
Tragiczna wiadomość
Informacje przekazane przez "policjanta" zmroziły krew w żyłach. Przerażona artystka nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- Mężczyzna przedstawił się i powiedział, że moja bratanica zabiła dziecko, jadąc samochodem pod wpływem alkoholu, że grozi jej do 25 lat. Żeby nie trafiła do aresztu, muszę natychmiast przekazać 40 tys. złotych i nie rozłączać telefonu.
Chciała pomóc rodzinie
Zgodnie z prośbą rozmówcy aktorka nie zakończyła rozmowy. Każde kolejne zdanie wypowiedziane przez oszusta utwierdzało ją w przekonaniu, że jej bratanica rzeczywiście spowodowała śmiertelny wypadek. Musiała jej pomóc.
- Policjant zrobił też krótki wywiad, czy mam pieniądze w domu, czy w banku. Znał mój adres i miał sporo informacji na mój temat, tylko źle ocenił moje zasoby finansowe. W amoku, ciężko przerażona całą historią, nie rozłączając się, poszłam do banku - powiedziała Kołodziejczyk.
Oszust śledził każdy jej krok
Na tym nie skończył się dramat aktorki. Z telefonem przy uchu musiała relacjonować przestępcy każdy swój krok.
- W banku musiałam cały czas informować rozmówcę, na jakim etapie jest transakcja i jaką kwotę mogę natychmiast wypłacić. Nie mogłam nikomu z pracowników banku powiedzieć, o co chodzi.
Coś tknęło aktorkę
Dopiero po chwili zaczęła przeczuwać, że mogła paść ofiarą oszustów.
- Napisałam na kartce numer telefonu do bratanicy i poprosiłam pisemnie, żeby pracownicy banku sprawdzili. Niestety, nie odbierała - wspominała w rozmowie z magazynem.
Zgłosiła sprawę na policję
To właśnie wtedy czujna pracownica placówki szybko zorientowała się, że Kołodziejczyk może rozmawiać przez telefon z oszustem, chcącym wyłudzić oszczędności jej życia.
- Gdy kasjerka zorientowała się, że coś jest nie tak, powiedziała głośno, że bank nie może wypłacić żadnej kwoty, bo mój dowód osobisty stracił ważność. Wtedy oszust natychmiast się rozłączył. Zgłosiłam całą sprawę na policję - podsumowała gwiazda.
Aktorka zdecydowała się opowiedzieć swoją historię w mediach, aby przestrzec innych przed niebezpieczeństwem, które czyha na każdego z nas.