Zhańbiony i wygnany pupilek królowej. Książę Harry nawet nie wie, jaką przysługę wyświadczył Andrzejowi
W każdej rodzinie jest czarna owca. Co jednak sprawiło, że z gwiazdy rodziny królewskiej, szanowanego żołnierza i ukochanego syna Elżbiety książę Andrzej stał się oskarżonym o pedofilię pariasem? - Nie wierzył, że kiedykolwiek poniesie konsekwencje tego, co robi - mówią w rozmowie z WP twórcy dokumentu obnażającego prawdę o Andrzeju.
Na to pytanie stara się odpowiedzieć dokument "Prince Andrew: Banished" ("Wygnany"), którego twórcy cofają się aż do dzieciństwa drugiego syna królowej Elżbiety. Wyjątkowo silna więź z matką, status pupilka, piękna wojskowa kariera, o których Karol mógł tylko marzyć, nie wystarczyły Andrzejowi. Książę chciał władzy, a tej, jako ten "zapasowy", nigdy nie miał.
Dokument "Banished" przedstawia wypowiedzi naocznych świadków, współpracowników, dziennikarzy i ekspertów, którzy wprost nazywają syna królowej seksoholikiem. Film analizuje, jak doszło do przyjaźni skompromitowanego księcia z Ghislaine Maxwell i Jeffreyem Epsteinem, którzy zostali skazani za przestępstwa seksualne. Przyjaźni, która ściągnęła przekonanego o swojej wyższości Andrzeja na samo dno.
Rozmawiamy z Jamiem Crawfordem i Nickiem McKinneyem, reżyserem i producentem dokumentu "Prince Andrew: Banished" dostępnego na Viaplay.pl
Basia Żelazko, Wirtualna Polska: Gdy zaczynaliście pracę nad tym dokumentem, czy mieliście poczucie, że czegoś brakuje w opowieściach o księciu Andrzeju?
Jamie Crawford, reżyser: Planowaliśmy produkcję specjalnie na rynek amerykański, a tu ta historia jest mniej znana. O ile wszyscy widzieli te nagłówki, o tyle przeszłość Andrzeja była nieznana.
Nick McKinney, producent: To też było nasze główne wyzwanie. Przedstawiając tę historię, próbowaliśmy wytłumaczyć, jak to się stało, że Andrzej stał się przyjacielem Epsteina i Maxwell.
Z jakimi reakcjami się spotkaliście, gdy pracowaliście nad filmem?
JC: Najtrudniejszą rzeczą, gdy robisz dokument o rodzinie królewskiej, jest dostęp do informacji, informatorów. Gdy realizujesz dokument o kryzysie bankowym, dostęp jest bardzo trudny. A gdy robisz dokument o kryzysie w rodzinie królewskiej, dostęp jest wręcz niemożliwy. To bardzo zamknięty krąg ludzi, do którego nie da się przedostać. To oznaczało, że musieliśmy znaleźć inny dojścia, by opowiedzieć tę historię.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
NM: Myślę, że zwróciliśmy się do 75 osób. Nie chcieliśmy opierać się tylko na dziennikarzach, zależało nam też na naocznych świadkach. Więc gdy Dickie Arbiter zgodził się, by z nami rozmawiać, to było coś dużego, bo był przez lata rzecznikiem prasowym pałacu. Ludzie, którzy się zgodzili mówić… oj, chcieli mówić. Gdy Dickie Arbiter już zaczął mówić o Andrzeju, to nie chciał skończyć!
JC: Tak, powiedział, że zrzucił z siebie ten ciężar.
NM: Ważne było dla nas, by także zawrzeć wypowiedzi ludzi, którzy z nim służyli w wojsku, gdy trwały walki o Falklandy. Nie chcieliśmy powiedzieć, że on nigdy niczego nie osiągnął. Bo osiągnął.
Czy rozmowa z dokumentalistami o rodzinie królewskiej to bilet w jedną stronę dla waszych rozmówców?
JC: Tego nie wiem. Ale wiem, że zwracanie się do kogoś, kto aktualnie jest zatrudniony w królewskiej administracji, donikąd nie prowadzi.
NM: A nawet czasem do tych, którzy już nie pracują! Jamie nawet zdobył się na to, by wysłać do dawnej niani księcia Andrzeja, która jeszcze żyje, kwiaty.
JC: Nie mogliśmy znaleźć jej telefonu, maila czy czegokolwiek oczywiście. Więc postawiliśmy na tradycyjną przesyłkę. Nie odpowiedziała.
Mój przyjaciel jakiś czas temu robił dokument o księżnej Dianie. To działo się 25 lat, a bardzo trudno było mu namówić kogoś na rozmowę na ten temat. Współczesne historie są jeszcze większym wyzwaniem.
Ale dzięki temu skupiliśmy się na historycznych wydarzeniach, to otworzyło dla nas kilka interesujących rozdziałów. To naprawdę ciekawe, bo przecież żaden człowiek nie jest tylko zły lub tylko dobry. A on kiedyś był bardzo lubiany, poważany. Obserwowanie jego drogi z tamtej pozycji do miejsca, w którym znajduje się dzisiaj, jest fascynujące.
Jedna z osób występujących w dokumencie, mówi, że zawsze jest jedna czarna owca w rodzinie. Zgadzacie się z tą teorią?
JC: Ja jestem taką czarną owcą! Ale nie okazałem się takim człowiekiem jak Andrzej.
W filmie pada stwierdzenie, że tylko on z całej czwórki dzieci Elżbiety skończył tak nisko.
NM: To skomplikowana mieszanka przyczyn i na tym też polega zamysł naszego dokumentu, by je prześledzić.
Jakie to są na przykład przyczyny?
NM: Jego relacja z matką była wyjątkowa. Gdy miała dwójkę starszych dzieci (Karola i Annę - przyp. red.) była bardzo zajęta, dopiero gdy Andrzej przyszedł na świat, spełniła się jako matka, dając mu miłość i uwagę. To, że był tzw. zapasowym, będąc drugim synem, na pewno też miało na niego wpływ. A wiemy, że ten schemat w rodzinie królewskiej się powtarza. Dorastał w przekonaniu o swojej wyjątkowości i poczuciu uprzywilejowania. Tymczasem nie miał nigdy faktycznej władzy, ale wciąż jej oczekiwał, lub że coś mu ją zastąpi. I wiele rzeczy ją zastępowało: np. biznesowe układy, które ostatecznie doprowadziły go Jeffreya Epsteina.
JC: Z tej opowieści wyłania się obraz kogoś, kto jako cudowne dziecko było w centrum zainteresowania, chwalone przez wszystkich. Dorastał, będąc wysoko w hierarchii, to niejako wpisało się w jego DNA i ukształtowało jego osobowość. Jak mówi w naszym dokumencie dziennikarka Tina Brown, jego życie to ciągłe spadanie w tej hierarchii, odchodzenie na boczny tor wydarzeń. Dla każdego byłoby to trudne. Wszyscy przecież chcemy się rozwijać, a on przeżywał coś odwrotnego.
NM: To taka klasyczna historia, niemal książkowa. Jak odwrotność "Wielkich nadziei". Oczywiście nie staraliśmy się usprawiedliwić dzieciństwem Andrzeja jego poczynań, raczej wyjaśnić, rozebrać na części pierwsze. Mam pewien rodzaj współczucia przez to, jak skończył, nawet jeśli to jest tylko jego wina. Właśnie przez te literackie tony, zwłaszcza że to rozegrało się na tej, a nie innej scenie, w rodzinie królewskiej.
JC: Ludzie czasem porównują "zapasowych": księcia Harry'ego z Andrzejem. Brat Williama, jak wiemy, przechodzi teraz spore turbulencje w swoich relacjach z rodziną. Ale on nie okazał się przestępcą seksualnym. Tragiczna śmierć matki miała na niego ogromny wpływ, ale nie wyrósł na takiego człowieka jak Andrzej. To fascynujące: co zatem w tym koktajlu przyczyn dało taki efekt?
Dlaczego książę Andrzej nie ma wytoczonego procesu?
NM: Pieniądze! Odpowiedzią jest jedno słowo: pieniądze.
Jaka suma uratowała go przed procesem?
NM: Mówi się o kwocie między 12 a 20 mln funtów. Prawdopodobnie 15 mln.
Skąd się wzięły te pieniądze?
NM: Na pewno część, w formie pożyczki, pochodziła z prywatnej kieszeni królowej.
JC: Podpisano ugodę i Andrzej nigdy nie stanął przed sądem.
Czy to koniec kłopotów księcia?
NM: Tak jak spekulujemy pod koniec filmu, wiele zależy od tego, co może wyjawić Ghislaine Maxwell. Dotychczas milczała, nie wymieniła żadnego nazwiska. Jeśli zacznie to robić, to bardzo prawdopodobne, że Andrzej będzie wśród nich.
Jeśli Ghislaine zezna przeciwko Andrzejowi, on stanie przed sądem?
JC: To nie jest niemożliwe, ale to strefa spekulacji. Osoba, która oskarżała księcia w przeszłości, zawarła z nim ugodę, za którą on słono zapłacił i dzięki temu nie trafił przed sąd. W tamtym czasie pojawiło się wiele sarkastycznych komentarzy, że to bardzo ciekawe, by płacić tyle milionów za coś "czego nigdy się nie zrobiło, komuś, kogo nigdy się nie spotkało".
Upiekło mu się dużym kosztem.
NM: Został praktycznie wymazany z rodziny królewskiej. Jedyne, co mu teraz zostało, to opieka nad jej psami corgi. Więc tak, oczywiście jest wolny, ale jest w swego rodzaju towarzyskim więzieniu. Co akurat dla niego jest pewnie straszne. Ale nie twierdzę, że to jest należyta kara.
Według najnowszych doniesień król dał mu dożywotnie utrzymanie i miejsce do mieszkania. Ale pod warunkiem, że książę zniknie z publicznego życia. Ponoć Andrzej jest tym zaskoczony. Myślicie, że wierzył, że po tym wszystkim będzie mógł wrócić do dawnej roli?
NM: Tak. Myślę, że ma w sobie na tyle arogancji i poczucia uprzywilejowania. Wiele rzeczy, które robił, robił zupełnie publicznie, bo nie wierzył, że spotkają go kiedyś konsekwencje. Nawet po wywiadzie z "Newsnight" poszedł do królowej i powiedział "Poszło świetnie!"
JC: Tak, ten wywiad najbliżej prawdy o Andrzeju, jak możemy być. To było naprawdę zadziwiające, jak sam w swojej głowie był przekonany, że robi dobrze. Był tak skupiony na sobie, że w ogóle nie pomyślał, jak inni go odbiorą.
NM: Nie sądzę, by kiedykolwiek spojrzał na siebie z boku. Nie ma powodu, by nagle to zmienił. Po katastrofalnym wywiadzie, ugodzie na miliony funtów i kompromitacji nadal starał się, by zrobiono mu zdjęcie z królową podczas pogrzebu księcia Filipa. Dlatego nie zdziwię się, jak będzie próbował wrócić do łask, ale nie sądzę, że mu się powiedzie.
JC: Wyobrażam sobie, że będzie teraz funkcjonował gdzieś na obrzeżach monarchii. Rzadko fotografowany, jeśli kiedykolwiek, podczas oficjalnych wydarzeń. Inna sprawa, że Karol od jakiegoś czasu chciał zawęzić grono pracujących royalsów. Więc wszystko od teraz będzie kręciło się wokół Karola III i księcia Williama.
Jak jako Brytyjczyk postrzegasz relacjonowanie historii Meghan i Harry'ego oraz księcia Andrzeja?
JC: Dwie te historie są wałkowane od lat przez media.
Można powiedzieć, że Andrzej miał szczęście, że Harry i Meghan odeszli w momencie, w którym wybuchł seksskandal?
JC: Tak, zdecydowanie.
NM: Na pewno byli świetną zasłoną dymną.
JC: Nie bez znaczenia jest też czynnik geograficzny. Skandal z Andrzejem miał miejsce w USA, mimo że on sam był w Wielkiej Brytanii. To nieco zmniejszyło rezonans tego w brytyjskich mediach.
Nie sądzę, by książę jeszcze kiedyś zdecydowałby się na jakiś wywiad. Ale gdybyście mogli go o coś zapytać, to o co?
NM: To pewnie bardzo freudowskie pytanie, ale zapytałbym go, czego najbardziej się boi? Zeznań Ghislaine Maxwell, własnych demonów? Może ostracyzmu?
JC: Właściwie to można go pytać tylko o jego przyszłość. Bo wiesz, że przez 20 minut zaprzeczałby wszystkim oskarżeniom z przeszłości. Więc to, co byłoby interesujące, to spojrzenie na jego przyszłość.
Jak waszym zdaniem wygląda jego przyszłość?
NM: Dużo wyprowadzania psów.
Nie brzmi to źle.
JC: Myślę, że będzie żył po cichu i wygodnie na uboczu społeczeństwa. Ale jego definicja wygody może się znacząco różnić od naszej.
Mogło być gorzej.
JC: O wiele gorzej, mógł siedzieć w więzieniu!
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Dokument "Prince Andrew: Banished" dostępny jest na platformie Viaplay.pl