Zdobyła sławę jako Słowianka Donatana. Opowiedziała o odwyku i sprawie karnej
Zusje, znana wcześniej jako Luxuria Astaroth, szybko zaistniała w show-biznesie, ale jej kariera zaprowadziła ją do używek i alkoholu, co mocno odbiło się na jej zdrowiu. W ostatnim wywiadzie opowiedziała o swoim odwyku.
13.05.2021 13:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kilka lat temu cała Polska wiedziała, kim jest Luxuria Astaroth, a tak naprawdę Kamila Smogulecka. Modelka, która wystąpiła w klipie do piosenki "My, Słowianie" Donatana, w mgnieniu oka stała się sławna. Nie tylko za sprawą scen, jakie odgrywała w teledysku, ale też dzięki swojemu wizerunkowi. Kobieta wykorzystała swoje pięć minut. Zaczęła pojawiać się różnych imprezach medialnych i udzielać wywiadów. Wystąpiła też w programie Kuby Wojewódzkiego.
Później jednak celebrytka zniknęła z radaru. Postanowiła wymyślić siebie na nowo. Przyjęła pseudonim Zusje i stała się jedną z zawodniczek Fame MMA. Zajęła się także muzyką – w sieci można posłuchać jej singla "Marshmallow". Zanim jednak doszła do tego wszystkiego, to przeszła trudną drogą, która zaprowadziła ją na odwyk, o czym opowiedziała w rozmowie z "Dzień dobry TVN". Leczenie okazało się dla niej zbawiennym krokiem.
- Wcześniej dużo imprezowałam i przyszedł czas, że musiałam za to zapłacić. Miałam sprawę karną i stwierdziłam, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, to albo ktoś zabije mnie, albo ja zabiję kogoś. Poszłam na odwyk. W lipcu miną trzy lata odkąd nie piję. W tym czasie zrobiłam więcej niż w całym swoim życiu. A mam 25 lat, więc się opłacało - powiedziała.
Zusje stanowczo podkreśla, że jej opowiadanie o odwyku nie jest żadną formą użalania się.
- Jeśli chodzi o umysłowy stan, żyję lepiej niż 90 proc. ludzi. Dobrze czuję się ze sobą i lubię sama ze sobą przebywać. Rozumiem siebie i swoje potrzeby i potrafię ich słuchać. Czasy przed odwykiem to były najlepsze czasy w moim życiu i one się nie powtórzą, no, chyba że znowu zacznę pić... - wyznała.
Opisała, jak wyglądał jej pobyt w ośrodku odwykowym w Jastrzębiej Górze.
- Przyjeżdżamy do takiego ośrodka, jesteśmy zakwaterowani, poznajemy się z grupą. Jest poranna toaleta i ćwiczenia. Po śniadaniu jest spotkanie z terapeutami. Trzeba mówić otwarcie o tym, co nam nie pasuje. Jeśli ktoś robi zakazane rzeczy, na które nie ma zgody w ośrodku, musimy o tym powiedzieć głośno. Po 5-6 tygodniach nie widziałam w tym sensu, ale później zakumałam do tego stopnia, że sprawdzałam, czy nie ma alkoholu w moich kosmetykach. Tu zaczął się proces mojego zdrowienia - wyjawiła.
Żeby nie wrócić do nałogu, Zusje musiała poodwracać się od znajomych, z którymi imprezowała.
- Trudno byłoby mi na nich patrzeć, bo wszystko by mi się przypominało. A została ze mną i była przez cały czas mama. Mama jest bardzo dobra dla mnie. Wszystko dzięki niej. To ona mi powiedziała, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, to umrze, bo nie może tego wytrzymać - podsumowała.