Zbyszek z "Rolnik szuka żony" rozczarowany Kasią. Już w czasie programu chciał się z nią rozstać
GALERIA
Zbigniew Klawikowski i Katarzyna Mroczkowska byli jedną z ulubionych par widzów. Choć każdemu z uczestników 1. edycji "Rolnik szuka żony" fani programu życzyli szczęścia, to tylko oni cieszyli się szczególnym uwielbieniem. Wszyscy cenili ich za - rozbrajającą chwilami - naturalność, a tytułowego rolnika dodatkowo za ogromne poczucie humoru.
I choć oboje zgłosili się do produkcji TVP1 z nadzieją na znalezienie prawdziwej miłości, a widzowie wieszczyli im rychły ślub, ich związek rozpadł się tuż po zakończeniu programu. Dlaczego tak się stało? W książce Marty Manowskiej Zbigniew zdradził, czy jego serce jest już zajęte oraz czy żałuje związku z Kasią i udziału w programie.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Mimo że gdańszczanka jako jedyna zdecydowała się zawalczyć o względy Zbyszka, nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Od początku była jego faworytką. W ich przypadku brak konkurencji oznaczał, że tych dwoje mogło się skupić wyłącznie na sobie. I dobrze tę sytuację wykorzystali. Podczas ich spotkań nie brakowało deklaracji, czułych spojrzeń i delikatnych pocałunków.
- Kasia czuje się coraz pewniej w rozmowach. Dobrze nam się rozmawia. Widzę już siebie z nią razem. Myślę, że będziemy szczęśliwi - powtarzał w programie rolnik.
- Zbyszek coraz bardziej zaczyna mi się podobać - zapewniała Kasia.
Miał być ślub
Chyba nikt nie miał wątpliwości, że tych dwoje idealnie do siebie pasowało. Kasia i Zbyszek od początku przypadli sobie do gustu i kwestią czasu pozostało, gdy połączy ich głębsze uczucie. Były nieśmiałe pocałunki, ukradkowe spojrzenia i romantyczne randki na plaży nad Wisłą. Wszyscy byli pewni, że zakochani już wkrótce staną na ślubnym kobiercu. Tak się jednak nie stało. Ku zaskoczeniu widzów, tuż po zakończeniu programu para się rozstała.
Nie chciał niczego na siłę
- Nie mamy już kontaktu, pisałem do niej ostatni raz latem, nie odpowiedziała. Nie próbowałem już później. Jestem zdania, że nie wolno nic robić na siłę. Jeśli na czymś zależy tylko jednej osobie, nic dobrego z tego nie będzie. Kasia nie chciała przeprowadzić się do mnie. Stwierdziła, że ja mogę się przenieść do miasta, a to mi nie odpowiadało. Jak sam też w sumie nie wyobrażałem sobie jej na wsi. Doszedłem do wniosku, że po prostu to nie było to. Skoro brakowało nam "tego czegoś", nie było sensu przedłużać tej znajomości - mówił Zbyszek w strefaagro.dziennikbaltycki.pl.
Okazało się jednak, że kryzys pojawił się już znacznie wcześniej.
Pierwsze problemy
W książce Marty Manowskiej Zbigniew przyznał, że pierwszy poważny kryzys pojawił się, gdy odwiedził Katarzynę w Trójmieście. Jak sam przyznał, już wtedy przemknęła mu myśl o rozstaniu.
- Na randce Kasia pokazała mi prawdziwą siebie. (...) Już czuła się pewniej. To nie była do końca ta Kasia, która przyjechała tu do mnie. (...) Nie do końca chciała się związywać. To była szansa dla niej. Myślę, że ona zgłosiła się bardziej dla przygody, bardziej z ciekawości. Tak uważam, bo jej kolega, z którym pracowała w muzeum, startował do "Big Brothera". I on ją chyba tak nakręcił - wyznał.
Bardzo przeżył rozstanie
Rozstanie z Kasią było dla Zbyszka bolesnym ciosem. Wydawać by się więc mogło, że rolnik jeszcze długo nie będzie miał ochoty na spotkania z kolejnymi kandydatkami na żonę. Otóż nic bardziej mylnego.
- Dziś cieszę się, że zdecydowałem się na udział w programie. (...) Po programie skontaktowało się ze mną sporo dziewczyn. Po tym, jak w ostatnim odcinku powiedziałem, że z Kasią nie wyszło, otrzymałem bardzo wiele listów. Z niektórymi dziewczynami nawiązałem kontakt, z kilkoma się spotkałem. Wszystko to jest bardzo sympatyczne. Pewnego dnia nawet fanki odwiedziły mnie w gospodarstwie, pojawiły się na podwórku i poprosiły o zdjęcia - powiedział Klawikowski w strefaagro.dziennikbaltycki.pl.
Nie narzekał na brak zainteresowania
Co ciekawe, choć do rodzinnego Tuchlinka (gm. Sierakowice) przyjechało mnóstwo atrakcyjnych kobiet, tylko jednej udało się zwrócić uwagę Zbyszka.
- Pojawiła się w moim życiu ważna osoba, na razie jednak nie chcę zdradzać szczegółów. Doszliśmy wspólnie do takiego wniosku. Wszystko fajnie się rozwija, a media mogą pomóc, ale czasem mogą też zaszkodzić. Sam się o tym przekonałem. (...) Teraz, gdy w moim życiu pojawiła się ta wyjątkowa, druga osoba, chciałbym zacząć powoli planować wspólną przyszłość. Moim największym marzeniem jest założenie rodziny - wyznał 2 lata temu w strefaagro.dziennikbaltycki.pl.
Dziś już nie trzyma w sekrecie, kim jest owa tajemnicza ukochana.
Miłość i kryzysy
Po programie Zbyszek związał się z Judytą. Są razem od półtora roku. Przez jakiś czas świata poza sobą nie widzieli i mieli wspólne plany na przyszłość. Niestety, dziś wszystko wskazuje na to, że para przechodzi poważny kryzys.
- Jest taki problem u mnie i u Judyty, ja jej o tym mówiłem. Ona żyje teraz tak, jak ja żyłem przed programem. Ma swoje gospodarstwo, rodziców. Głównie ona się nim zajmuje. Ale też jest kobietą. Pewnych rzeczy nie zrobi na tym gospodarstwie. A zadałem jej pytanie: "Co jest dla ciebie priorytetem"? Powiedziała: "Utrzymanie gospodarstwa". A ja mówię: "A dla mnie w tym momencie założenie rodziny". Gospodarstwo to jest praca - stwierdził w książce Manowskiej.
Chciałby już założyć rodzinę
Wszystko wskazuje na to, że rozstanie będzie tylko kwestią czasu. Rolnik nie ukrywa, że dla niego największą wartością jest rodzina, a dla jego partnerki liczy się głównie praca.
- Niby jesteśmy razem, ale wszędzie jestem sam. Zawsze coś jest ważniejsze w gospodarstwie. I potem to człowieka zniechęca. Jeśli obok ciebie jest osoba, która żyje tylko dniem dzisiejszym, nie ma planów na przyszłość, nie ma takiej energii do pracy, bo ciągle pracuje i nie ma czasu na odpoczynek. Człowiek jest tym zmęczony. Jeśli masz taką osobę obok, to tracisz energię. (...) Najbardziej pragnę rodziny. Własnej. To jest największy brak. Gdyby to było takie proste, to pewnie byłbym już ożeniony - dodał w rozmowie z Manowską.
Znów został sam
Jak możemy się dowiedzieć z książki Manowskiej, Zbigniew nie zamierza ulegać namowom ukochanej. Woli się rozstać, niż podporządkować całe swoje życie Judycie.
- Judyta, by chciała, żebym się tam przeprowadził. To jest trudne zostawić wszystko. U mnie np. jest lepsze zaplecze. Są jakieś budynki. Ona jest na takim etapie jak ja, kiedy przejmowałem gospodarstwo. Już jej to mówiłem, że mnie takie życie, samo życie na gospodarstwie, nie interesuje. (...) Ona ma takie założenie, że kobieta to wystarczy, że jest, a ja myślę, że związek budują dwie osoby - podsumował rozczarowany rolnik.