Zaskakujący sojusznik rządowych obostrzeń. TVN24 tłumaczy zasadność kwarantanny
Koronawirus w Polsce nie ustępuje. Z tego powodu kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że niebawem będzie obowiązywać nas kwarantanna narodowa. Ku zaskoczeniu wiernych widzów TVN24, nastawiona najczęściej opozycyjnie w stosunku do władzy stacja stanęła tym razem po stronie obostrzeń.
20.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 22:46
Minister zdrowia Adam Niedzielski oraz główny doradca premiera do spraw COVID-19 prof. Andrzej Horban przedstawili w czwartek 17 grudnia nowe wytyczne dotyczące działań związanych z epidemią koronawirusa. – Nie jest wykluczone, że przed nami jeszcze trudniejsze dni i tygodnie, bo nie możemy liczyć, że szczepienia zaczną chronić nas w tym najbliższym okresie – powiedział Adam Niedzielski.
To oznacza w praktyce, że od 28 grudnia do 17 stycznia będziemy mieli kwarantannę narodową. Niedzielski zapowiedział również dodatkowe ograniczenia w noc sylwestrową. – Wprowadzamy ograniczanie w przemieszczaniu się od godz. 19 dnia 31 grudnia do godz. 6 dnia 1 stycznia – przekazał minister zdrowia.
Jak się można było spodziewać, decyzja rządu spotkała się w wielu miejscach z krytyką. Zaskoczeni byli nią nawet politycy z obozu PiS. Senator Jan Maria Jackowski stwierdził, że "te decyzje go bardzo zaskoczyły". – Nie spodziewałem się tak radykalnych decyzji i podzielam pogląd tych, którzy krytykują pewną nielogiczność – powiedział.
Co ciekawe zdania senatora nie podzieliła stacja TVN24, która w sobotnim (19 grudnia) serwisie informacyjnym TVN 24 wyjaśniła widzom, dlaczego potrzebny jest nam kolejny lockdown. W ramach odpowiedzi ukazano wykres z ostatnich dwóch tygodni, który miał pokazać, że "tak naprawdę niewiele się zmienia”. Jak tłumaczył w programie Igor Sokołowski, spadki zachorowań następują zawsze po weekendzie, ale środku tygodnia wszystko znowu wraca do wysokich wartości.
Kolejnym argumentem za wprowadzeniem kwarantanny przytaczanym przez stację ma być liczba zgonów, która utrzymuje się na wysokim poziomie w naszym kraju – blisko 500 osób dziennie umiera z powodu powikłań związanych z koronawirusem.
Dziennikarz dodał też, że nie jesteśmy jako kraj wyjątkiem: "Tak naprawdę wszyscy nasi sąsiedzi zamknęli się już wcześniej". Na przykładzie Czech, Francji, Niemiec i Włoch argumentował, że skoro są wzrosty zakażeń, to może się to skończyć tylko w jeden sposób – mniej lub bardziej dotkliwym lockdownem. Pocieszał też, że w przeciwieństwie np. do Włoch i Francji u nas godziny policyjnej nie będzie, pomijając rzecz jasna noc sylwestrową.
Jak reasumował, obawa przed trzecią falą pandemii była jednym z wielu powodów przwyrócenia lockdownu. Na koniec rzucił jeszcze jedno wytłumaczenie, byśmy nie mieli wątpliwości: – To, że zdrowiejemy, mamy COVID-19 za sobą, to nie znaczy, że za nami jest koniec kłopotów. Takich historii niestety opowiadałem państwu coraz częściej i coraz więcej – powiedział.