Zanurzcie się z "Alienistą" w najmroczniejsze zakątki umysłu. Nie pożałujecie
W XIX wieku osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne uważano oderwanymi od swojej prawdziwej natury. Specjalistów, którzy je badali, nazywano alienistami, dowiadujemy się z zapowiedzi nowego serialu Netflixa. Przez alienistę, którego poznacie, nie zmrużycie oka.
Seriale takie, jak np. „Peaky Blinders” czy „Taboo” zaostrzyły apetyt na produkcje w zasadzie awanturnicze, przedstawiające gansterskie kino z domieszką kryminału. Schyłek XIX wieku czy niedalekie dwudziestolecie międzywojenne, choć było prezentowane już na wiele sposobów, wciąż nam się nie nudzi i wciąż zachwyca. Trudno się dziwić, wystarczy, że na ekranie pojawią się dystyngowane panie i szarmanccy dżentelmeni w skrojonych na miarę, nienagannych strojach, byśmy w mgnieniu oka przenieśli się do nie tak odległej, a wciąż skrywającej sporo tajemnic krainy. Naprzeciw oczekiwaniom wychodzi też „Alienista”, ale zaprowadzi nas w najciemniejsze zakamarki Nowego Jorku.
Nie będzie w tym wypadku mowy o uniesieniach rodem z romansów czy gangsterskich porachunkach. Znów zanurzamy się w najciemniejsze zakątki zachwycających miast, tym razem, Nowego Jorku. Sam Hitchcock mawiał, że dobry film powinien zacząć się od trzęsienia ziemi. Tu też mamy mocne wejście w historię. Miastem wstrząsa zbrodnia, policjant znajduje na moście zmasakrowane, po ćwiartowane ciało nastoletniego chłopca. Policja wszczyna śledztwo, ale najwyraźniej nie chce się zagłębiać w historię bardziej niż wymaga to szybkie znalezienie podejrzanego.
Makabryczne wydarzenia wzbudzają w drze Laszlo Kreizlerze same wątpliwości. Postanawia prowadzić śledztwo na własną rękę. Tym bardziej, że wiąże się, jego zdaniem, z nierozwiązaną sprawą, która od lat nie daje mu spokoju. Sam prócz własnej praktyki lekarskiej pracuje okazjonalnie w policji, jako alienista, człowiek zajmujący się osobami z zaburzeniami psychicznymi. Zawód, który wykonuje, okaże się protoplastą dzisiejszych profilerów, a ówczesnej nowojorskiej policji swoim nietuzinkowym, odważnym podejściem i niekonwencjonalnymi metodami zajdzie za skórę. Kreizler ma jeszcze jedną cechę, którą naraża się innym - przestępcę zamiast ukarać chce zrozumieć, a do tego twierdzi, że traumy z przeszłości powodują, że każdy jest zdolny popełnić najbardziej obrzydliwą zbrodnię.
Ponadprzeciętnie bystry lekarz postawi sobie za punkt honoru rozwiązanie makabrycznej kryminalnej zagadki. Dociekliwy alienista, czyli zwolennik nowej, kontrowersyjnej metody leczenia schorzeń psychicznych, który jako jedyny może pomóc schwytać rytualnego mordercę młodych chłopców. Zrobi to oczywiście, z najlepszym przyjacielem u boku. Sam Moore, ilustrator „New York Timesa”, nie tylko dorównuje koledze bystrością, ale w lot umie wyłapać szczegóły, które umykają innym. Zawadiacki i magnetyzujący duet niczym Holmes i Watson tworzą na ekranie Daniel Bruhl (znany choćby z "Bękartów Wojny" i Luke Evans (znany m.in. z "Hobbita"). Wyczuwalna między nimi przyjacielska chemia i zawadiackie zacięcie sprawią, że pod ich urokiem znajdzie się nawet najbardziej wybredny widz.
Choć obaj grają w serialu pierwsze skrzypce, to warto zwrócić uwagę na partnerujących im Briana Geraghty’ego, dopełniającego na swój sposób dążące do prawdy trio, a także Dakotę Fanning, wcielającą się w ambitną Sarę Howard, policyjną sekretarkę marzącą o karierze śledczej. Trzeba też dodać, że w serialu nie brakuje postaci historycznych, co nie tylko osadza historię w czasie, ale dodaje jej sporo pikanterii. Poznajemy więc młodego Theodora Roosvelta, pracującego jako komisarz nowojorskiej policji. Poznajemy także jednego z najsłynniejszych gangsterów, Paula Kelly’ego, u którego pracował i od którego uczył się chociażby sam Al Capone.
Obrazka dopełnia mroczny, osnuty mgłą i dymem, wciąż rozrastający się Nowy Jork (co ciekawe, zdjęcia do serialu powstawały nie w Nowym Jorku, a Budapeszcie). Oparty na bestsellerowej i obsypanej nagrodami powieści Caleba Carra nie ucieka od realizmu, przeciwnie, im bardziej makabryczne elementy, tym dokładniej je pokazuje. Im bardziej drastyczna scena, im bardziej ukryte są w niej istotne szczegóły, tym uważniej przygląda im się oko kamery, a my po nitce do kłębka kroczymy poznając kolejne elementy układanki. Warto dodać, że pisarz sprzedał prawa do "Alienisty" Paramount Pictures już rok przed publikacją, ale opasły tom o drastycznej tematyce okazał się w latach 90. zbyt trudny do przeniesienia na ekran. Wyzwania podjął się dopiero brytyjsko-irański scenarzysta Hossein Amini, na pokazanie historii odważył się Netlfix. I słusznie, bo zdobył nieśpiesznie snujący się thriller psychologiczny, podany w intrygującej formie z
„Alienista” przypadnie do gustu nie tylko fanom gangstersko-awanturniczych seriali. Przede wszystkim miłośnikom seriali kryminalnych, jak wysoko oceniany przez widzów i krytyków „Mindhunter”. To tutaj poznamy pierwsze kroki stawiane w technikach, które do doskonałości doprowadził główny bohater hitu Fani zgłębiania mrocznych umysłów znajdą też podobieństwa do serialowego „Hannibala” . A to tylko elementy, które czynią historię jeszcze bardziej wciągającą. Ciekawi? Dajcie się poprowadzić po kryminalnych zagadkach „Alieniście”.