Zagrał w megaprodukcji Netfliksa. "Ilu Polakom to się udało?"
Marcin Harasimowicz zagrał krótki epizod w nowej megaprodukcji Netfliksa "Czerwona nota". - To jest jak gra w Realu Madryt. Nawet, jak zagrasz tylko jeden mecz, to zostaje w twoim CV na całe życie – mówi nam polski aktor.
18.11.2021 | aktual.: 06.03.2024 21:13
Film przygodowy "Czerwona nota" to najdroższy film w historii Netfliksa – kosztował 200 mln dolarów i był kręcony w USA, we Włoszech i Francji. Główne role grają w nim Ryan Reynolds, Dwayne "The Rock" Johnson oraz Gal Gadot. To historia o agencie FBI (Johnson), który specjalizuje się w ściganiu złodziei dzieł sztuki. Tym razem gra toczy się o drogocenne jajo Kleopatry. Aby aresztować słynną złodziejkę, agent FBI musi połączyć siły z jej największym rywalem (Reynolds).
W filmie epizodyczną rolę zagrał Polak Marcin Harasimowicz, który od wyjazdu do USA w 2008 roku przedstawia się jak Martin Harris. Polak zagrał rosyjskiego strażnika więziennego, który pojawia się na ekranie przez kilka sekund i mówi do słuchawki, po rosyjsku: "Szto? Panjatna!" ("Co? Zrozumiałem!").
Oczywiście nie jest to wielki wyczyn aktorski, biorąc pod uwagę prawdziwe sukcesy polskich aktorów: Marcin Dorociński dostał dużą rolę w serialu "Gambit Królowej", Weronika Rosati grała w serialu "Luck" stacji HBO, a wcześniej Daniel Olbrychski zagrał w filmie "Salt". Ostatnio mieliśmy także Rafała Zawieruchę jako Romana Polańskiego w filmie Quentina Tarantino "Pewnego razu w Hollywood", a Piotr Adamczyk dostał także małą rolę w filmie Marvela "Hawkeye".
Ale trzeba docenić determinację Harrisa (Harasimowicza), który nie jechał do USA jako zawodowy aktor, ale jako dziennikarz sportowy, który w Polsce pisał o koszykówce i piłce nożnej. Pochodzący z Wrocławia dziennikarz dopiero w Los Angeles poszedł do szkoły aktorskiej Stella Adler Academy of Acting.
Wciąż, po 13 latach od wyjazdu, Marcin wierzy w swoje zdolności i w to, że będzie dostawał coraz większe role. Harrisa cechuje iście amerykański optymizm i wiara w siebie. Nie traci pogody ducha i jest podekscytowany nawet tak krótkimi występami, jak ten w "Czerwonej nocie".
Jeśli spojrzeć na jego stronę w serwisie IMDb, widać, że Harris zagrał już epizody, ale też większe role w ponad 60 produkcjach, w tym w serialach "Agenci NCIS: Los Angeles", "MacGyver", "Snowfall", w filmie "The Hunt" z Hilary Swank oraz od czterech lat użycza głosu postaci Krugera w grze komputerowej "Call of Duty".
Zapytaliśmy Harrisa o jego występ w megaprodukcji Netfliksa.
Sebastian Łupak: Czy przeszedłeś casting, żeby dostać rolę Tower Guarda, czyli rosyjskiego strażnika więziennego?
Martin Harris: Tak. Mój agent wysłał tzw. self-tape, czyli taśmę z próbkami mojego aktorstwa. Takich taśm Netflix dostaje masę.
Słucham?
No tak. Tam zgłaszają się aktorzy z całego świata, w tym wielu z Polski. Z tego później na casting Netflix wybrał około 200 osób, w tym mnie.
Role rosyjskich strażników dostaliśmy ja oraz mój kolega mieszkający w Nowym Jorku – Józef Podolski. Wiadomo, że to nie jest wielka rola, ale nawet do takiej roli bardzo ciężko się dostać. Wiesz, musisz wyglądać po rosyjsku i mówić po rosyjsku. Przynajmniej kilkudziesięciu moich znajomych Rosjan startowało do tej samej postaci.
Jak wyglądała praca na planie?
Byłem w Atlancie w lutym i marcu 2020 r. Przez pierwsze dwa tygodnie nie robiliśmy praktycznie nic, bo padało. Ale to jest wielki budżet, więc oni mogli sobie pozwolić, żeby trzymać nas w gotowości. Nasze sceny zrobiliśmy dopiero w trzecim tygodniu. Następnie przyleciałem jeszcze raz z Los Angeles do Atlanty, zrobić jeszcze jedno ujęcie.
Czuć było, że to droga produkcja?
No wiesz, w menu były nawet homary. Na zdjęcia latałem pierwszą klasą z Los Angeles do Atlanty, na miejscu miałem kierowcę i apartament w hotelu. Bardzo profesjonalne traktowanie.
W te dni, kiedy akurat kręciliśmy, na planie było tylko pięciu aktorów. Kameralna atmosfera: Dwayne Johnson, Ryan Reynolds, jego żona – Blake Lively. Z ciekawostek: Dwayne w swoim kamperze ma zainstalowaną całą siłownię, robi sobie przerwy i idzie trenować.
RED NOTICE | Official Teaser | Netflix
Czytałeś wcześniej cały scenariusz czy tylko swoją kwestię?
Dostałem cały scenariusz, oczywiście z klauzulą całkowitej poufności. Jakby był jakiś wyciek, mógłbym za to beknąć.
Nie żałujesz, że rzuciłeś w Polsce dziennikarstwo sportowe? Może byłbyś dziś gwiazdą Canal+?
Nie rzuciłem dziennikarstwa do tego roku – byłem cały czas wolnym strzelcem. Kochałem dziennikarstwo sportowe, ale musiałem się poświęcić aktorstwu. Teraz to jest mój numer jeden. Ja naprawdę kocham aktorstwo i będę to robił do końca życia.
Najpierw, w szkole średniej, próbowałem być rockmanem, ale to się nie udało, moja grupa się nie przebiła. Później pisałem recenzje muzyczne do "Tylko Rocka", ale widziałem, że z tego się nie utrzymam. Przeszedłem do "Przeglądu Sportowego". A potem pojechałem do USA.
W tym roku pracowałem non stop – przy 14 różnych produkcjach. Skończyłem właśnie film "Karaganda" o rosyjskiej mafii. Dla mnie to było wielkie wyzwanie, bo musiałem mówić po rosyjsku tak jak rodowity Rosjanin. Pracowałem z trenerem nad akcentem.
Czyli głównie grasz Rosjan?
Gram Rosjan, Czechów, Niemców. W przyszłym roku zabieram się za pracę z coachem i będę trenował akcent z Południa USA. Wiesz, mam trochę wygląd takiego typowego rednecka, mieszkańca Południa, więc to jest mój kolejny cel, żeby dostawać właśnie takie role.
Dlaczego zmieniłeś nazwisko na Harris?
Chciałem być neutralny, jeśli chodzi o role, nie chciałem być skazany na role wschodnioeuropejskie. To poszerza spektrum możliwości.
Utrzymujesz się z grania?
Tak. Grałem w popularnej operze mydlanej "Days of Our Lives", w serialach "NCIS: Los Angeles" czy "StartUp" z Martinem Freemanem. To są przyzwoite pieniądze, bo to nie są produkcje niskobudżetowe. To jest jak gra w NBA jako 13 zawodnik. Może nie łapię się do pierwszego składu i nie kupię sobie prywatnego jeta, ale to są wciąż bardzo godne warunki finansowe.
Ostatnio zagrałem, po polsku, w filmie "Rzeźbiarz", reżyserki polskiego pochodzenia Catherine Deptuch. Mam nadzieję, że ten film będzie w Polsce w obiegu, bo wygrał w końcu Polski Festiwal Filmowy w Los Angeles.
Zarabiałem też dając w Los Angeles, prezentując stand-up. Miałem przez cztery lata własne show w klubie The Comedy Store.
Twój agent jest drogi?
Bierze standardowo 10 procent. Dzięki niemu mam około pięciu castingów tygodniowo.
Duże role zagrali już w produkcjach amerykańskich m.in. Marcin Dorociński czy Weronika Rosati. Nie zazdrościsz im?
Trzymam kciuki za wszystkich Polaków, nieważne czy mają role większe czy mniejsze. Dopinguję i życzę wszystkim dobrze.
Ja za to zagrałem w najdroższym filmie w historii Netfliksa. To jest jak gra w Realu Madryt. Nawet, jak zagrasz tylko jeden mecz, to zostaje w twoim CV na całe życie. Powiedz mi, ilu Polaków zagrało w filmie z takim budżetem? A dla mnie to jest dopiero początek. Gortat w pierwszym roku w NBA nie wszedł w ogóle na parkiet, a potem był gwiazdą. Tak samo będzie ze mną, obiecuję ci to.
Ja już mam tu jakąś pozycję. Gram małe role w dużych rzeczach, ale też całkiem spore role w mniejszych rzeczach. To nie jest tak, że ja gram tylko epizody. Docelowo chcę grać tylko duże role. W aktorstwie jest tak, że raz jesteś głównym aktorem, a raz drzewem na scenie. Nie ma małych ról - są tylko mali aktorzy. A ja cały czas się rozwijam.
Mocno wierzysz w siebie…
Chodzi o to, żeby się rozwijać i pracować, pracować, pracować. Staram się dać z siebie jak najwięcej i nie myślę, czy rola jest duża czy mała. Ważna jest nieustępliwość i praca nad warsztatem. Ja wciąż chodzę na zajęcia aktorskie. Nie można mieć dużego ego.
Ludzie cię krytykują, że Harris chwali się, że jest w napisach końcowych?
To, co kto o mnie myśli, nie ma dla mnie znaczenia. Nie zależy mi na gwiazdorzeniu. Lubię po prostu to, co robię - lubię studiować ludzi poprzez aktorstwo. Fascynuje mnie to.
Jakie masz plany na przyszłość?
Mam kilka rzeczy, które wychodzą w przyszłym roku, ale nie mogę on nich teraz mówić –jedna z nich jest gigantyczna, przekonacie się.
Jestem też w obsadzie serialu "The Staircase" ("Schody") HBO Max. Miałem przyjemność pracy z Colinem Firthem i Juliette Binoche. To serial fabularny, który wychodzi w przyszłym roku i jest oparty na serialu dokumentalnym Netfliksa o tym samym tytule. Chodzi o pisarza Michaela Pattersona, który rzekomo zrzucił swoją żonę ze schodów, przyczyniając się do jej śmierci, choć on twierdził, że ona sama z nich spadła. Słynna sprawa.
Zagrałem też w serialu HBO o drużynie koszykarskiej LA Lakers – pod roboczym tytułem "The Lakers Project". Zresztą wcześniej akurat o Lakersach napisałem książkę w Polsce. To jest akurat epizod – ale jednak rola.