Zaginięcie Iwony Wieczorek. Sceny jak z horroru w nowym serialu dokumentalnym

Nowy serial o zaginięciu Iwony Wieczorek jest mocnym oskarżeniem wobec policji, jednoznacznie wskazuje też, kto mógł zrobić krzywdę dziewczynie.

"Sprawa Iwony Wieczorek" - serial dokumentalny
"Sprawa Iwony Wieczorek" - serial dokumentalny
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Przemek Gulda

Kilkanaście dni przed kolejną rocznicą zaginięcia Iwony Wieczorek, głośnej sprawy z lipca 2010 roku, która wstrząsnęła najpierw Trójmiastem, a potem całą Polską, na platformie Viaplay premierę będzie miała trzyodcinkowa produkcja o tych wydarzeniach. 

Serial w reżyserii Piotra Bernasia nosi tytuł "Sprawa Iwony Wieczorek" i bardzo skrupulatnie relacjonuje przebieg wydarzeń tragicznej nocy, a także to, co wokół tej sprawy wydarzyło się przez kilkanaście następnych lat.

Sceny jak z horroru

Film nie próbuje do sprawy dodać czegoś nowego. Tu nie ma żadnych przełomowych ustaleń, żadnych odkryć, zaskakujących, nieznanych wcześniej informacji. Bernaś skupia się raczej na dość precyzyjnym i drobiazgowym, choć nieco zsubiektywizowanym, przedstawieniu ustalonych wcześniej faktów i dotychczasowych ustaleń.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pierwszy odcinek skupia się na okolicznościach zaginięcia. Narracja prowadzona jest w dość oryginalny sposób: kolejne minuty wieczoru, kiedy zniknęła dziewczyna, relacjonują lokalne dziennikarki i detektywka.

Wizualną ilustracją tej części filmu jest rekonstrukcja całej sytuacji z udziałem statystek i statystów, nakręcona w prawdziwych miejscach, gdzie działy się opisywane wydarzenia. Po części przypomina ona sceny z reklamy albo komedii romantycznej, ale im bliżej momentu zaginięcia, tym więcej pojawia tam środków bliższych raczej horrorom. 

Ważną narratorką jest też matka dziewczyny - czasem opowiada o wydarzeniach wokół zaginięcia, ale częściej uderza w sentymentalne tony, wspomina córkę, pokazując jej zdjęcia sprzed lat, z matczyną troską opowiada o jej dzieciństwie, charakterze czy życiu towarzyskim. 

Wiaderko i grabki

Od drugiego odcinka złą bohaterką serialu staje się policja - wszyscy zajmujący się sprawą mówią o tym, że w pierwszych dniach po zaginięciu funkcjonariusze nie robili kompletnie nic, mimo szybkiego zgłoszenia zaginięcia.

Na bierność policji narzeka matka zaginionej dziewczyny, na niechęć we współpracy w kwestii przekazywania informacji wskazują osoby ze środowiska dziennikarskiego, detektywi wytykają z kolei błędy w pierwszym etapie prowadzenia śledztwa, m.in. to, że nie zabezpieczono nagrań z działających w mieście kamer czy nie przesłuchano świadków. Postępowanie lokalnej policji było chaotyczne i nieskuteczne, co przyznaje w filmie nawet sam analityk, przysłany z Komendy Głównej, żeby wesprzeć jej działania. Inny policjant z centrali mówi w filmie o "dyletantyzmie" lokalnych sił policyjnych. 

Matka Iwony Wieczorek
Matka Iwony Wieczorek© Materiały prasowe

Ale drugi odcinek ma ważniejszych bohaterów: to Krzysztof Rutkowski i Janusz Szostak, detektyw i dziennikarz śledczy, dawni znajomi, którzy przy okazji sprawy Iwony Wieczorek weszli na drogę ostrej rywalizacji i otwartego konfliktu. W serialu prześledzić można niemal kuriozalne działania, które podejmowali w tamtym czasie: Rutkowski badał, prawdopodobnie podrzucone, fałszywe ślady, Szostak konsultował się z jasnowidzkami, a na konferencję prasową dawnego kolegi przyniósł plażowe wiaderko i grabki. 

A winny jest…

W trzecim odcinku Bernaś podsumowuje wyniki dotychczasowego śledztwa, wspomina też o medialnym fenomenie, który otacza dziś tę sprawę: tysiącach osób udzielających się w tematycznych forach, prowadzących swoje własne śledztwa, piszących książki. A także - wysyłających mniej lub bardziej złudne wiadomości do matki zaginionej dziewczyny, mające doprowadzić na jej trop. 

Dokument o Iwonie Wieczorek
Dokument o Iwonie Wieczorek© Materiały prasowe

Ale co ważniejsze - reżyser dość wyraźnie wskazuje na jedną z hipotez dotyczących wypadków przy gdańskiej plaży z lipca 2010 roku, a wręcz typuje potencjalnego sprawcę porwania, a zapewne i morderstwa. Ostatnie sceny filmu są niemal otwartym oskarżeniem - dla osób dobrze znających sprawę: oskarżeniem, które w obliczu dotychczas ujawnionych faktów może być co najmniej dyskusyjne. Ale Bernaś prowadzi narrację w bardzo sugestywny sposób, oddając głos przede wszystkim jednemu z lokalnych dziennikarzy, który w przekonujący sposób podaje kolejne poszlaki. 

Kurort dobrze wygląda

Nowy serial o zaginięciu Iwony Wieczorek okazuje się dobrze zrealizowanym kompendium obecnej wiedzy na temat tej sprawy, które na dodatek bardzo dobrze się ogląda. 

Bernaś pokazuje, że umie sprawić, żeby akcja była wartka, a wywiady - rzeczowe, ciekawe i soczyste. Na dodatek potrafi zadbać o warstwę wizualną swego serialu: najlepszym dowodem są choćby "przebitki" w postaci zdjęć Sopotu z drona. A że kurort z lotu ptaka wygląda bardzo malowniczo, z pewnością nie zabraknie widzek i widzów, którzy nie będą mogli oderwać wzroku od ekranu. 

Sprawa zaginionej dziewczyny wciąż pozostaje nierozwiązana. Dziś, jak Bernaś informuje w swoim filmie, zajmuje się nią Archiwum X, specjalna komórka policji do spraw trudnych i pytań pozostających bez odpowiedzi. Ciekawe, czy specjalistom z Krakowa uda się rozwikłać tę tajemnicę, a reżyserowi dać pretekst do nakręcenia epilogu jego udanego serialu. 

Wszystkie trzy odcinki serialu będą miały premierę w piątek, 30 czerwca, w serwisie Viaplay

Przemek Gulda - dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy "Warszawiankę" z Szycem, chwalimy "Sortownię" z Chyrą, głowimy się nad "Flashem" z Michaelem Keatonem i filmami Wesa Andersona, z "Asteroid City" na czele. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)